*** Rozdział 6 ***
„Proszę daj mi szansę! – kiedy to
usłyszałam przystanęłam. – Jedna randka i dam ci spokój!...”
- O co chodzi Rose? – zapytała moja przyjaciółka.
- Proszę obiecaj mi…- przerwałam na moment.
- Rose powiedź o co chodzi bo zaczynam się bać – Grace
była zmartwiona.
- Proszę obiecaj mi, że dzisiejszy wieczór będzie
jednym z najlepszych w naszym życiu. Musimy wypić morze alkoholu,
wytańczyć się, wyszaleć zrobić wszystko co do tej pory było zakazane –
uśmiechnęłam się szeroko.
- Boże dziewczyno myślałam, że coś się stało – Grace
powiedziała z wyrzutem, zaśmiałam się. Dziewczyna jedynie się uśmiechnęła i
kiwnęła znacząco głową.
Tłum ludzi. Przepchałyśmy się przez masę różnych osób do
centrum domu Louisa.
- Dziewczyny w końcu jesteście – wraz z Grace
uśmiechnęłyśmy się na widok tego zabawnego bruneta.
- Cześć – powiedziała nieśmiało Grace. Uwielbiłam tą
bezradność w oczach Grace kiedy była w
towarzystwie Lou, odkąd pamiętam jej
reakcja była taka sama, czyli wzrok na dół i delikatnie zarumienione policzki.
Jej zachowanie wskazywało na to, że Louis się jej podoba. A może mi się tylko
wydaje.
- Cześć Louis – powiedziałam radośnie, brunet mnie
przytulił, tak witałam się z nim od zawsze.
- Już myślałem, że wasze mamusie zamknęły was w domach na
cztery spusty – brunet wypuścił mnie z ramion i szeroko uśmiechną się do mnie i do Grace.
- Wymknęłyśmy się – wysłałam mu cwaniacki uśmiech.
- O ty…nie
przepuszczałem, że z was są takie nie grzeczne dziewczynki - odparł Lou, przy czym puścił nam oczko i głupio się uśmiechał.
- Kochany jeszcze wielu rzeczy o nas nie wiesz – zaśmiałam
się tak jak Grace i Louis.
- Zapewne – ponownie się uśmiechną. – Drogie panie
rozgłoście się, ja na chwilę zmykam, bo
muszę sprawdzić czy mój dom jeszcze jest w jednym kawałku – po chwili chłopak
znikną nam z pola widzenia.
- Grace co jest? Dlaczego jesteś…- brunetka mi przerwała.
- Rose nie ważne chodźmy się czegoś napić – odparła szybko
Grace.
- O ty… szybka jesteś dopiero przyszłyśmy – odparłam.
- Chodziło mi o wodę – powiedziała zawiedziona Grace.
- Aaaa… - odparłam. – Dobra chodźmy się napić, ale to na
pewno nie będzie woda – zaśmiałam się.
Będąc w kuchni zrobiłam nam bardzo mocne drinki. Grace
wzięła go ode mnie z oporami, ale jednak się zmusiła. Z przepysznym drinkiem w
dłoni udałyśmy się poobserwować innych jak się bawią.
Spotkałyśmy wielu znajomych, dużo znanych twarzy ze szkoły, znałam ich tylko z widzenia.
Spotkałyśmy wielu znajomych, dużo znanych twarzy ze szkoły, znałam ich tylko z widzenia.
- Wiesz co Rose ja cię na chwilę zostawiam – powiedziała
Grace.
- Dobra leć ja się sobą zajmę – odparłam radośnie, ten
drink polepszył mi humor.
Odwróciłam się na
pięcie i wpadłam na kogoś. Kubek z drinkiem wypadł mi z dłoni i upadł na
podłogę.
- Szlak, super –
powiedziałam pod nosem.
- Znowu na mnie wpadłaś – usłyszałam tą chrypkę. Nie to
nie możliwe, ja nie wierze! Jakim cudem to może być on?! Pomyślałam: Boże
zabierz mnie stąd!
- Ile razy mam ci mówić,
ja na ciebie nie wpadłam! – powiedziałam głośniej skierowałam wzrok na
tego przeklętego typ.
Patrzyłam ze złością na Stylesa, w tedy podszedł do nas
Louis.
- Cześć ponownie – powiedziała radośnie Lou. – Poznajcie
się to jest mój przyjaciel Harry a to Rose, Rose to jest Harry – przedstawił
nam siebie.
- Tak super - powiedziałam pod nosem. W tym samym momencie
podeszła do nas Grace.
- Już jestem –
powiedziała Grace. – O Harry cześć.
- Jak to wy się znacie? – zapytał Louis.
- Tak znamy, z Rose znam się troszkę dłużej - Harry uśmiechną się do mnie przewróciłam oczami.
- Przepraszam was, ale muszę się czegoś napić – wydukałam
z trudem i odeszłam.
Szybko weszłam do kuchni nalałam do kieliszka czystej
wódki i jednym tchem wypiłam nawet się nie krzywiąc. Na jednej się nie
skończyło po trzeciej była czwarta i piąta.
- Rose co ty? – usłyszałam Grace, odwróciłam się do niej.
- Żyję… i nie
patrzę za siebie - po tych słowach zabrałam butelkę szampana i wyszłam z kuchni, chciałam tańczyć, zabawić
się.
Wypiłam całą butelkę szampana i zaczęłam bawić się na całego. Tańczyłam śmiałam się ze wszystkiego, w pewnym momencie nie wiedziałam co się dzieje. W końcu podeszła do mnie Grace. Było widać, że jest zmartwiona.
Wypiłam całą butelkę szampana i zaczęłam bawić się na całego. Tańczyłam śmiałam się ze wszystkiego, w pewnym momencie nie wiedziałam co się dzieje. W końcu podeszła do mnie Grace. Było widać, że jest zmartwiona.
- Nawet nie wiesz ile cie szukałam – powiedziała ze
złością brunetka.
- O widzisz, ale mnie już znalazłaś – zachichotałam.
- Rose idziemy do domu – powiedziała moja przyjaciółka.
- Jeśli chcesz to idź mi jest tu dobrze – odparłam.
- Rose idziemy!- Grace podniosła na mnie głos.
- Nigdzie nie idę rozumiesz?!- teraz to ja uniosłam ton
głosu.
- Myślę, że już czas, chyba masz już dość – zobaczyłam
Louisa, był chyba zły, że doprowadziłam się do takiego stanu.
- Louis nie złość się – zrobiłam smutna minkę.
- Rose przesadziłaś. Ja odprowadzę Grace, a ciebie Harry –
powiedział Lou, słysząc to mój umysł od razu otrzeźwiał.
- Co on? Nigdy w życiu – powiedziałam.
- Bez dyskusji zobaczymy się jutro – po chwil Grace wraz z
Louisem byli już po za zasięgiem mojego wzroku.
- Rose chodź
idziemy – powiedział spokojnie Harry.
- Nigdzie z tobą nie idę – zaśmiałam się ponieważ alkohol
ciągle działał na mnie i długo nie dałam rady być poważna. Chwiejnym krokiem
wyszłam z domu Louisa. Harry jak zawsze podążył za mną.
Słyszałam jak ktoś za mną woła. Odwróciłam się do tyłu i przede mną pojawił się Harry.
Słyszałam jak ktoś za mną woła. Odwróciłam się do tyłu i przede mną pojawił się Harry.
- W końcu cię dogoniłem – powiedział patrząc się
maślankami oczkami.
Spojrzałam na niego i pomyślałam dlaczego ciągle go
spotykam? Czy los na siłę chce zmusić mnie abym go polubiła? Naprawdę nurtowało
mnie to pytanie. Stałam i patrzyłam się na Stylesa. Zastanawiałam się dlaczego
ja, ciągle się na niego gapie? Przecież go nienawidzę. Nie wiem, ale po zużyciu
dużej ilości alkoholu stałam się bardziej łagodna. Mogę tak to ująć. Obecność
Harry’ego taka jakby mi nie
przeszkadzała. Co o dziwo było bardzo dziwne.
Pomyślałam: Rose co się dzieje?
Oderwałam wzrok od Stylesa, odwracając się na pięcie zaczęłam iść przed siebie. Przyznam szczerze, trudno było mi utrzymać równowagę w tak wysokich butach, na dodatek byłam pod wpływem procentów i trochę mieszał mi się obraz.
Pomyślałam: Rose co się dzieje?
Oderwałam wzrok od Stylesa, odwracając się na pięcie zaczęłam iść przed siebie. Przyznam szczerze, trudno było mi utrzymać równowagę w tak wysokich butach, na dodatek byłam pod wpływem procentów i trochę mieszał mi się obraz.
- Nieźle się wstawiłaś – powiedział Harry podchodząc do
mnie, spojrzałam na uśmiechniętego bruneta.
Pomyślałam, że dzisiejszego wieczoru będę dla niego miła i
tak jestem już zalana w trupa, więc nie zaszkodzi mi jeśli przez chwilę z nim
normalnie porozmawiam.

- Ymm..- chłopak
nie wiedział co ma powiedzieć.
- Co tak nagle zaniemówiłeś…zazwyczaj masz mi wiele do
powiedzenia – powiedziałam nadal się do niego uśmiechając.
- Po prostu jestem w szoku – odparł.
- Co myślałeś, że jestem ciągle taka arogancka, chamska i
nie opanowana? – zapytałam z ciekawości. – Otóż…jeszcze wielu rzeczy o mnie nie
wiesz – powiedziałam lekko się podśmiewając.
- Nie po prostu jesteś dla mnie miła – powiedział ciągle
będąc w szoku.
- Nie przyzwyczajaj się, to przez alkohol, teraz to kocham
wszystkich – zaśmiałam się, lekko
mną zachwiało, chłopak chwycił mnie i znalazłam się w jego ramionach. Brunet
spojrzał mi głęboko w oczy, przybrał poważny wyraz twarzy, lekko uniósł kciuki
ust ku górze.
- Jeśli tak alkohol na ciebie działa…to możesz być pijana
codziennie – chłopak szeroko się uśmiechnął, a ja wybuchłam śmiechem i się
od niego odsunęła.
- Nie wiem co na to moja mama, ale dobra – odparłam.
W dalszym ciągu zmierzaliśmy w kierunku mojego domu. Było
bardzo miło i zabawnie. Harry ciągle się wygłupiał, rozśmieszał mnie. Ciągle byłam uśmiechnięta. Było dla mnie
dziwne to, że idąc z Stylesem byliśmy bardzo blisko siebie w pewnych momencie
nasze dłonie dotknęły się. Było to bardzo dziwna sytuacja. Czułam się jak by
coś do niego mnie przyciągało. Jakaś
siła chciała, abym była blisko niego, ale teraz pytanie dlaczego? Dlaczego za
wszelką cenę los chciał, abym była blisko tego chłopaka. Dlaczego ciągle
sprawia, że się na siebie wpadamy. Wiele w tej sprawie była rzeczy nie
wyjaśnionych, niejasnych. Chciałam
wiedzieć co o tym myśli mój towarzysz, dlatego po chwili milczenia spojrzałam
na Harry’ego.
- Co sądzisz o przeznaczeniu? – zapytałam poważnie,
chłopak skierował wzrok na mnie i spojrzał mi w oczy.
- Przeznaczenie… Myślę, że każdy z nas ma już zapisaną
swoją historię, która tak jak książka,
jest czytana przez życie – patrzyłam na Stylesa z ciekawością, ponieważ
zdziwiły mnie jego słowa. – A jeśli chodzi o miłość… to wiem jedno. – przerwał
na moment i popatrzył na gwiazdy, które mieniły się na niebie.
- Co? – zapytałam zaciekawiona, w tym samym momencie
chłopak spojrzał w moje oczy.
- Wiem, że nawet gdyby dwoje ludzi nienawidziło się
nawzajem, a byli by sobie pisani, to i tak prędzej czy
później los połączył by ich razem, nie ważne czy im się to podoba czy nie –
chłopak się uśmiechną tak jak i ja. Byłam zaskoczona jego słowami. Nie
spodziewałam się po nim tego.
Nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy do mojego domu, po
chwili staliśmy już na chodniku prowadzącym do mojego domu.
- To już tu – powiedziałam do chłopaka.
- To co od jutra wraca stara Rose? – zapytał, w jego
oczach widziałam smutek.
- Jak ty mnie dobrze znasz – uśmiechnęłam się do niego.
Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął się do mnie
zbliżać. Jego zielone tęczówki mnie zahipnotyzowały, nie mogłam się ruszyć.
Moje ciało było sparaliżowane. Co było najgorsze w tym wszystkim, że nie
chciałam się ruszyć, świadomie utknęłam. Przeraziłam się. Gdy dzieliły nas
centymetry, ocknęłam się i szybko odskoczyłam.
- Popieprzyło cię?! – krzyknęłam.
- No i wróciła – powiedział Harry gdy od niego szybko
odeszłam.
Weszłam cicho do domu. Dyskretnie spojrzałam przez małe
okienko w drzwiach. Przed moim domem ciągle stał Harry, na twarzy miał
namalowany szeroki uśmiech. Po chwili chłopak włożył obie dłonie
do kieszeni swoich ciemnych dżinsów i odszedł radośnie. Odwróciłam się od okna
i zamarłam.
W przedpokoju stała moja matka.
W przedpokoju stała moja matka.
- Gdzie byłaś? – zapytała spokojnie.
- Nie twoja sprawa – wyminęłam ja i poszłam do kuchni,
napić się wody.
Stałam przy lodówce i wzrokiem szukałam upragnionej wody,
jednak nie było jej w lodówce. Więc podeszłam do kranu i szybko nalałam
szklankę wody z kranu.
- Powiedz gdzie byłaś, jest po trzeciej w nocy – do kuchni
weszła moja matka, nie dawała za wygraną.
- Byłam na dzikiej imprezie, gdzie był alkohol i narkotyki
upiłam się w trupa i co najlepsze mam to gdzieś – odparłam, moja matka była zszokowana. – Co tak na mnie
patrzysz chciałaś wiedzieć.
- Rose idź do swojego pokoju – moja matka powiedziała
zawiedziona.
- Och dziękuje za pozwolenie – po tych słowach zniknęłam
na schodach szybko weszłam do pokoju i nawet nie wiem kiedy zasnęłam na łóżku.
***
- Rose wstawaj! – usłyszałam głos mojej matki. Pomyślałam:
Boże co ona znowu ode mnie chce?
- Czego chcesz? – zapytałam prawie, że nie przytomna.
Spojrzałam na zegarek, była siódma rano! Co ta kobieta ode mnie chce o tak
wczesnej porze.
- Rose wstawaj musisz mi pomóc – powiedziała moja matka. –
Musimy jechać na zakupy.
- Po co przecież już byłyśmy…- powiedziałam markotnie.
- Musimy kupić prezent urodzinowy Annie – o kurcze
zapomniałam o tych urodzinach na które wraz z mamą zostałyśmy zaproszone. Anna
była aż tak miła, że z wielka radością dała nam zaproszenia.
- Dobra już wstaję! – krzyknęłam.
- Za piętnaście minut na dole – odparła kobieta.
- Dobra!- po tych słowach z niechęcią wstałam z łóżka.
Stojąc na równych nogach zakręciło mi się w głowie. Pomyślałam: Kurde nieźle
wczoraj musiałam zabalować, ale mało co pamiętam z wczorajszego dnia.
Powolnym krokiem zeszłam po schodach do kuchni. Od razu
wzięłam butelkę wody do ręki za jednym razem wypiłam pół butelki wody.
- Suszy cię? – zapytała moja matka.
- Przepraszam, że co? – zapytałam udając, że nie wiem o co
jej chodzi.
- Trzymaj pewnie boli cie głowa – brunetka podała mi
szklankę wody z aspiryną, nie
zastanawiałam się długo i od razu wypiłam zawartość szklanki. – Wiem, że byłaś
pijana, ale przynajmniej odprowadził cie jakiś chłopak, naprawdę był bardzo
przystojny. – kiedy to usłyszałam nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Miałam
tysiąc myśli na sekundę.
- Ale poczekaj…kto mnie odprowadził? Jak on wyglądał? –
zapytałam.
- To nie był Louis, ten chłopak miał dłuższe, lekko
kręcone włosy – słysząc słowa mojej mamy wszystko mi się przypomniało. Cała
rozmowa z Harrym. To, że byłam dla niego taka miła, że prawie mnie pocałował.
Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Po co ja się w ogóle zgodziłam na to, aby
mnie odprowadził do tego cholernego domu!
- Rose czy to twój chłopak? – zapytała zaciekawiona moja mam.
- Co…? Nie…nigdy w życiu! –
- Myślałam, że tak, bo na pożegnanie chciał cie pocałować,
ale odeszłaś bez pożegna – odparła kobieta.
- To źle myślałaś -
po tych słowach wyszłam z kuchni.
Minęło dziesięć minut i byłam gotowa do wyjazdu. Zeszłam
na dół i chwilę potem obie z mamą byłyśmy w drodze do galerii.
W galerii razem z mamą wybrałyśmy bardzo drogą, elegancką bransoletkę, naprawdę bardzo mi się podobała.
W galerii razem z mamą wybrałyśmy bardzo drogą, elegancką bransoletkę, naprawdę bardzo mi się podobała.

Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół. Weszłam do salonu gdzie czekała na
mnie moja mama.
- Co się tak na mnie patrzysz? – zapytałam kobiety, która zaniemówiła kiedy mnie zobaczyła.
- Tak po prostu, bo wyglądasz przepięknie – uśmiechnęłam
się, ponieważ rozśmieszyła mnie ta sytuacja.
- Świetnie, że ci się podoba, a teraz może chodźmy bo
chyba nie chcesz się spóźnić? – po tych słowach wyszłyśmy z domu i byłyśmy w
drodze do restauracji gdzie odbywała się
cała impreza urodzinowa.
Po drodze, zawiozłyśmy Kate do naszej cioci i nie minęła
chwili byłyśmy przed dana restauracja.
- Rose na pewno spodobasz się synowi Anny Harry’emu –
powiedziała moja mama kiedy wysiadałyśmy z auta.
- Poczekaj, że co ty powiedziałaś? Harry? – zapytałam
zdziwiona. Modliłam się, aby to, że ten chłopak ma na imię Harry było tylko
dziwnym zbiegiem okoliczności.
Byłam podenerwowana wchodząc do Sali gdzie odbywało się
wystawne przyjęcie. Patrzyłam po nogi, ponieważ bałam się tego, że gdy podniosę
głowę mogę przypadkiem go zauważyć.
- Rose unieś głowę i uśmiechnij się – powiedziała ładnie
ubrana brunetka.
- Nie…- odparłam, nagle ktoś za nami zawołał.
- Julia! – moja mam automatycznie się odwróciła, z
niechęcią postąpiłam podobnie.
Zobaczyłam pięknie ubrana Anne, wyglądała cudownie.
- Witajcie…czekałam na was z niecierpliwością –
powiedziała radośnie.
- Miło nam to słyszeć – oparła moja matka.
- Proszę to dla pani – wręczyłam kobiecie drobny
podarunek. – Życzę wszystkiego co najlepsze. Życzę pani tego, aby zawsze
pozostała pani tak wspaniałą i radosną
osobą – powiedziałam szeroko się uśmiechając do kobiety. Brunetka szybko mnie
uściskała i szepnęła mi do ucha „Dziękuje ci bardzo”
Chwilę stałyśmy jeszcze rozmawiając, gdy nagle…
- Rose chcę ci kogoś przedstawić – kobieta szeroko się
uśmiechnęła, odwróciła się i w tedy go ujrzałam. - Harry proszę podejdź proszę.
- Witam - spuściłam
wzrok, jednak wszędzie bym rozpoznała ten głos, ta charakterystyczna chrypkę.
Nie mogłam uwierzyć w to co się teraz dzieje.
- Poznajecie się to jest mój syn Harry – uniosłam wzrok i
spojrzałam na mojego prześladowcę. Chłopak na twarzy miał namalowane
rozbawienie i satysfakcję.
- Miło mi poznać, tak piękne damy – pocałował moja matkę w
dłoń, po czym ujął moja dłoń w swoje duże ręce i delikatnie ucałował, nie
odrywając wzroku od moich oczu.
- To co może zostawmy ich samych?- Anna znacząco
popatrzyła się na moja matkę, po tym wszystko już było jasne. - To my już idziemy,…pa dzieci miłej zabawy –
po tych słowach Anna wraz z moja mamą odeszły radośnie.
- Wiem co pewnie powiesz „to znowu ty” – Harry jak zawsze
głupio się uśmiechał, przy czym lekko się śmiał.
- Super czytasz mi w myślach, szkoda tylko, że nie
potrafisz odczytasz jednej, bardzo ważnej informacji dla ciebie – na mojej
twarzy można było dostrzec poirytowanie.
- Dlaczego…. – przerwałam.
- Proszę cie bardzo daruj – po tych słowach odwróciłam się
na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia. Oczywiście, jak zawsze Harry musiał
pójść za mną.
- Rose zaczekaj! – byłam już na zewnątrz, znajdowałam się
w przepięknym ogrodzie oświetlonym mieniącymi się lampkami. Słysząc jego głos stanęłam, zamknęłam oczy i
uniosłam głowę ku górze.
- Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem! – powiedziałam
głośno.
- Rose…- gdy Harry był już koło mnie automatycznie
otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Powiedz mi dlaczego? Dlaczego gdzie bym nie poszła
spotykam ciebie, ciągle i ciągle! – krzyknęłam na niego ze wściekłością.
- Przeznaczenie – odparł Harry, w jego oczach dostrzegłam
powagę.
- Przeznaczenie?! Błagam cię. Daj mi lepiej spokój i
wracaj do tego swojego świata, gdzie ty jesteś najważniejszy! – ponownie
uniosłam głos do Stylesa.
- Dlaczego ciągle mnie odtrącasz? – zapytał.
- Naprawdę nie wiesz? – zapytałam, Harry ciągle nie
wiedział. – Nie wiesz, to ja ci powiem. Znam takich gości jak ty i wiem, że dla
was liczy się tylko liczba ile panienek zaliczyliście! – uniosłam głos bo
miałam już dość jego towarzystwa.
- Powiedz mi dlaczego tak źle o mnie myślisz? – zapytał
poważnie. – Ja nie jestem taki.
- Nie obchodzi mnie to! – odwróciłam się i ruszyłam w
stronę altanki gdzie tańczyli goście.
- Proszę daj mi szansę! – kiedy to usłyszałam
przystanęłam. – Jedna randka i dam ci spokój! – nie zwlekając długo odwróciłam
się na pięcie i podeszłam do Stylesa.
- Dobra jedna randka i nie chcę cię potem widzieć na oczy
rozumiesz? – zapytałam bruneta.
- Dobrze – Harry
uśmiechną się. – Ale i tak się we mnie zakochasz – jego uśmiech poszerzył się.
- Odwal się już! – krzyknęłam i odwróciłam się.
- Będę po ciebie jutro o 20:00, do jutra –krzykną za mną Harry.
**********
Mam nadzieję, że
jesteście zadowoleni :D
Starałam się
napisać jak najwięcej.
Jeśli jesteście zainteresowani
tym co wydarzy się na randce Rose i Harry’ego zapraszam na rozdział 7 :D
Jak myślicie, Rose
podda się przeznaczeniu i będzie się dobrze bawić na randce?
Czy randka będzie kompletna porażką ?
Czy randka będzie kompletna porażką ?
Jeśli chcecie się
przekonać zapraszam na następny rozdział :D
Pozdrawiam xoxoxoxoxo !!!
OMG, OMG, OMG! To jest niesamowite! Uwielbiam te sprzeczki Rose i Harry'ego, są cudowne! A ten spacer do domu, kiedy Rose była pijana... Mistrzostwo! Tak się cieszę, że Rose się zgodziła na randkę! Czuję, że coś z tego będzie :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny z niecierpliwością! x
O jeju. *.* Kochana, ja zakochałam się w twoim opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńMasz talent. I to wielki! A ta historia... mnie powala.
Tak jak Anonim powyżej, kocham te relacje pomiędzy Rose i Harry'm.
Jesteś zajebista i tyle i powiem. ♥ ; )
Czekam na rozdział 7.
Buziaki. :***
Nawet nie wiecie jak takie miłe komentarze motywują do pracy :) Ciągle pracuję nad kolejnym rozdziałam :D
UsuńMama nadzieję, że za niedługo uda mi się go dokończyć :)
Trzymajcie kciuki :*
Pozdrawiam xoxoxoxoxo
Zgadzam się z przedmówczyniami w 100% ! Tak bardzo się cieszę, że piszesz to opowiadanie. :** Jest taką odskocznią od codzienności. Dzięki wielkie !! <3 Pisz, bo wychodzi Ci świetnie :D
OdpowiedzUsuńCzekam na 7 :D mam nadzieję, że długo nie będziesz mi kazała czekać :**
Pozdrawiam :**** <3