wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 10



"Uratuj mnie" 




 Odwracając się nie spodziewałam się, że zobaczę tam jego. Jego wzrok. Ten wzrok, który zadawał mi tyle cierpienia, tyle bólu. Przeszywające spojrzenie sparaliżowało moje ciało. Nie mogłam się ruszyć, nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Chłopak podszedł bliżej mnie, spojrzał mi głęboko w oczy.
- Witaj Rose dawno się już nie widzieliśmy - powiedział cwaniackim tonem głosu, widziałam na jego twarzy delikatny, niemiły uśmieszek. Ciągle stałam w milczeniu, brunet zmierzył mnie wzrokiem, ponownie wbił swoje ciemno brązowe oczy w moje jasno niebieskie tęczówki. W moich oczach mógł wyczytać strach, przerażenie. Stałam i nie mogłam nawet drgnąć, strach sparaliżował mnie. Bałam się, osoby która przede mną stała. Widząc jego twarz przypomniałam sobie wszystko to o czym chciałam zapomnieć. Zapomnieć i nigdy do tego nie wracać. To przez niego tyle cierpiałam. To przez niego sama się zabijałam, przynajmniej próbowałam, ale jak zawsze mi nie wychodziło. Kiedy już prawię zapomniałam o tym jak zostałam skrzywdzona przez tego człowieka, ten miał czelność stanąć ze mną twarzą w twarz. Boże tyle bólu, tyle cierpienia. Zamknęłam szybko oczy, myślałam, że w ten sposób sprawię, że on zniknie. Jednak gdy otworzyłam oczy rozczarowałam się.
- Rose co tak zamilkłaś, aż tak bardzo się za mną stęskniłaś? - zapytał cwaniacko. Nie mogłam już wytrzymać, nie dałam rady i wybuchłam ocknęłam się.
- Jake...Co ty tu robisz?! Jakim prawem ponownie mnie nachodzisz po tym wszystkim co mi chciałeś zrobić i co zrobiłeś! Mało ci?! - zapytałam z krzykiem. Z moich oczu pociekły łzy.
- Rose jak zawsze przesadzasz, chciałem cie tylko odwiedzić - chłopak uśmiechną się i chciał dotknąć mojego policzka, jednak ja z całej siły uderzyłam go w  twarz. Chłopak złapał się za policzek i się uśmiechną. Patrzyłam na to jego zadowolenie w oczach, nie wiedziałam jak można być tak podłym człowiekiem.
- Rose ostra jesteś, tak jak kiedyś - chłopak zbliżał się do mnie, przed oczami stanęła mi scena z przed roku. Nie nie chcę o tym pamiętać.
- Nie zbliżaj się nawet do mnie rozumiesz?! Nawet się nie waż - odparłam ze złością.
- Tym razem ci odpuszczę, ale jeszcze z tobą nie skończyłem  - zanim dokończył ja jak najszybciej od niego odeszłam.
Minęła chwila i byłam na miejscu. Cały park był oświetlony. Duże drzewa szumiały, poruszane przez wiatr. Usiadłam na ławce. Zamknęłam oczy i po moich policzkach spłynęły łzy. Łzy cierpienia i bólu. Nie mogłam uwierzyć, że po tym wszystkim spotkałam jego. To on zadał mi ból,którego w życiu jeszcze nie doznałam. Przed moimi oczami ukazała się scena, o której chciała bym zapomnieć. Ciemny pokój...ja krzycząca i błagająca o pomoc, nikt mnie nie słyszał. Nikt, poza nim. Za drzwiami hałas, głośna muzyka. Jego dotyk. Jego okropny  dotyk, który sprawiał mi ogromny  ból. Miliony żyletek tnących moje ciało. Jego usta, oddech na moim karku  i słowa, które zapamiętam do końca życia " Za chwilę będzie po wszystkim i będziesz moja". Tak bardzo mnie pragną, że był w stanie zdobyć mnie tym sposobem. Chciał sprawić, że będę jego. Chciałam się wyrwać, próbowałam,ale nie dawałam rady. W pewnym momencie zdobyłam w sobie siłę i chwyciłam mocno butelkę po piwie, która leżała na łóżku porzucona przez jednego z imprezowiczów. Mocno chwyciłam butelkę i z całej siły walnęłam Jeka w głowę. Chłopak padł na mnie nie przytomny. Z obrzydzeniem strąciłam go ze mnie i uciekłam. W podartych ciuchach roztrzęsiona.
 Nikt się o tym nie dowiedziała, nie chciałam o tym pamiętać. Chciałam po prostu zapomnieć.  Na początku było ciężko, bardzo ciężko. Nie dawałam rady, dlatego krzywdziłam siebie. Myślałam, że w ten sposób uda mi się zapomnieć, ale myliłam się. W pewnym momencie byłam już "szczęśliwa" , ale moje szczęście było złudne. Jak zawsze sprawiałam tylko pozory szczęśliwej.
- Rose koniec - powiedziałam sama do siebie szybko otwierając oczy.
Wstałam z ławki i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Szłam chodnikiem niedaleko ulicy. Oczywiście zaczął padać deszcz. No jasne jeszcze tego mi brakowało. Świetnie, no świetnie. Szłam i mokłam. Nagle
 stanęło koło mnie auto. Spojrzałam na kierowcę. To te oczy. To te zielone tęczówki, które zawsze były pełne radości.Chłopka za kierownicą nic nie powiedział , tak jaki ja. Po prostu nie zastanawiałam się i po chwili byłam koło niego, na miejscu pasażera. Nie popatrzyłam na niego, tylko tępo wpatrywałam się przed siebie. Widziałam, że Harry patrzy się na mnie z troską. Kątem oka widziałam, że chciał  coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu na to.
- Proszę zabierz mnie stąd jak najdalej, nie chce tu być - popatrzyłam mu prosto w oczy, z moich płynęły łzy. Chłopak nic nie powiedział,  jedynie skina głową i w tym samym momencie ruszyliśmy w deszczu w nie znane mi miejsce.
Patrzyłam przez okno. Mijaliśmy domy, które po chwili zaczęły znikać. Pojawiły się drzewa, które przemykały mi przed oczami. Wpatrzona w mijającą zieleń, zamyśliłam się.
Zastanawiałam się co on tam robił? Jak Jake mnie znalazł?  Te pytania były najmniej ważne. Jedynym pytaniem, które mnie nurtowało to to, dlaczego postanowił mnie "odnaleźć". Zastanawiałam się, czy jest aż takim draniem. Jedynym powodem dla którego mógł by wrócić to ten, że chciał mi przypomnieć, że to się jeszcze nie skończyło, on ciągle myślał, że jestem jego własnością. Chciał mnie dostać. Pomyślałam o tym, że może ponownie próbować mnie... Nie mogłam nawet pomyśleć o tym wszystkim co mógł mi zrobić. Zamknęłam oczy, ponieważ czułam, że po moich policzkach spływały łzy cierpienia. Czy to tak zawsze będzie? Pytam się?! Dlaczego to ja, dlaczego?! Od zawsze zadaję sobie to pytanie i do tej pory nie mogę sobie na nie odpowiedzieć.
Ciągle patrzyłam przez okna. Nagle auto się zatrzymało. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam mały domek na kompletnym odludziu. Nie wiem ile tam jechaliśmy, ale musiałam przegapić moment kiedy wjeżdżaliśmy do lasu.
- Co my tu robimy? - zapytałam cichym, niepewnym głosem.
- Zobaczysz - odparł lekko się uśmiechając.
Kiwnęłam jedynie głową i powoli oboje wysiedliśmy z auta. Stałam przed małym, drewnianym domkiem z ciemnego drewna. W ciemności słabo było go widać. Harry ruszyła na przód, staną przed drzwiami na niewielkim ganeczku. Ja ciągle jak nieprzytomna stałam przy aucie. Chłopak otworzył drzwi i spojrzałam na mnie, dając mi znak abym weszła. Nawet się nie zastanawiałam chciałam po prostu zapomnieć.
W domku panował mrok, brunet szybko zapalił lampę. Nagle rozbłysło światło. Promienie ognia oświetliły niewielkie pomieszczenie gdzie znajdował się kominek, na środku pokoju stała kanapa, przy oknie stał stół z czterema krzesłami w białym kolorze, przy ceglanym piecykiem leżał włochaty dywan. Całe pomieszczenie było przytulne, wypełnione "ciepłem".
- Poczekaj, pewnie jest ci zimno - Harry szybko podszedł do piecyka i zaczął układać drewno, aby rozpalić. Podeszłam do kanapy i delikatnie na niej usiadłam. Po chwili "walki" z kominkiem w końcu rozbłysk ogień. Harry odwrócił się do mnie. Popatrzyłam na niego z obojętnym wyrazem twarzy.
-  Przyniosę jakieś ciuchy na przebranie - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć chłopak znikł w za drzwiami. Po chwili był z powrotem z koszulka i dresem oraz dużym czerwonym kocem.
Z wielkim uśmiechem wręczył mi ciuchy.
- Proszę tylko to znalazłem - wzięłam od niego ubrania spuściłam wzrok. - A dobrze ja cie na chwile zostawię samą - Styles chyba nie wiedziała co ma robić ponieważ nigdy mnie taka nie widział.
Chłopak ponownie znikł za drzwiami. Powoli zaciągnęłam z siebie przemoczoną odzież. Założyłam na siebie o wiele za duże, dresowe spodnie i za dużą koszulkę. Owinęłam się kocem i usiadłam przed kominkiem, w którym płoną ogień. Ciepłe powietrze ogrzało moją zmarznięta twarz. Otulona kocem siedziałam wpatrzona w tańczące ogniki.
- Już się przebrałaś - do pokoju wszedł radosny brunet z dużym kubkiem herbaty. -  Trzymaj , na pewno jest ci zimno - podniosłam wzrok i spojrzałam na Stylesa, chłopak miał namalowany na twarzy szeroki uśmiech.
- Dziękuję - wzięłam od niego ciemno, niebieski kubek i chwyciłam go mocno w dłonie. chciałam je ogrzać.
Chłopak usiadł koło mnie i tak samo zaczął wpatrywać się w płomienie ognia.
- Powiedź dlaczego? - zapytałam cięgle nie odrywając wzroku od ognia.
- Ale co dlaczego? - zapytał zdezorientowany Harry.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego ciągle spotykam cię na mojej drodze...dlaczego ciągle patrzysz mi głęboko w oczy i próbujesz z nich coś wyczytać...ciągle czuję, że próbujesz mnie rozszyfrować. Dlaczego? - spojrzałam mu głęboko w oczy, moje oczy szkliły się przez łzy, które po chwili wypłynęły na zewnątrz. W oczach Harry'ego zobaczyłam, sama nie wiem. W jego oczach dostrzegłam troskę i potrzebę bliskości, zrozumienia.
- Dlaczego...- chłopak oderwał ode mnie wzrok i delikatnie się uśmiechną, ja ciągle patrzyłam na niego zapartym tchem. - Pytasz się dlaczego? Sam tego nie wiem, ale kiedy spotykam ciebie na mojej drodze
poczułam, że muszę cię chronić. Po naszym pierwszym spotkaniu nie mogłem przestać o tobie myśleć. Zapamiętałam to co dostrzegłem wtedy  w twoich oczach. To był ból... - przerwał na moment, z jego twarzy znikł uśmiech. -  W twoich oczach widziałem ból i cierpienie. Od tamtej pory czuje potrzebę aby cię chronić. Czuję, że potrzebujesz osoby, która cię ocali.  Możesz uznać mnie za głupca, totalnego szaleńca, ale wiem jedno, że chociaż za każdym razem mnie odpychasz ja i tak nie odpuszczę. Mimo,że mnie nienawidzisz... - chłopak ponownie przerwał i skierował na mnie wzrok. Spojrzał głęboko w moje niebieskie oczy, spowodował, że byłam sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć, z moich oczy ciągle spływały łzy, Styles uniósł dłoń i delikatnie otarł mój policzek, jego dłoń była taka ciepła, poczułam w sercu dziwne ciepło - i tak będę przy tobie - odparł.
Nie mogłam uwierzyć. Chociaż ciągle go odpychałam, ciągle przed nim "uciekałam" on i tak chciał mnie tylko chronić. Mój świat jak zawsze był dziwny, ale tym razem kompletnie nie wiedziałam co czuć i co myśleć. W mojej głowie miałam kompletny mętlik, byłam zagubiona. Nie wiedziałam dlaczego los postawił na mojej drodze tego bezczelnego, aroganckiego chłopaka. Co on sobie myśli, że od tak wpadnę mu w ramiona i będziemy szczęśliwi. Nie byłam wstanie pokochać nikogo. Nikogo! Ja nawet siebie nie kochałam. Aby być szczęśliwym trzeba pogodzić się z losem i brać co nam przyniesie, a ja tego nie potrafiłam. Nie potrafiłam otworzyć serca, nie po tym wszystkim co przeżyłam. W moim sercu zrodził się gniew, chciałam po prostu wyjść i uciec od Stylesa jak najdalej. Chciałam uciec, przed tym co się najbardziej bałam. Przed uczuciami.
Coraz bardziej wątpiłam w moje istnienie, coraz bardziej zaczynałam wierzyć, że moje życie nie ma sensu. Jeżeli życie nie ma sensu...to poco żyć? Pytam się po co?! Kolejne pytania, na które nikt nie była wstanie odpowiedzieć.
Gniew ból i co jeszcze? Chciałam powiedzieć to wszystko co myślę, wyrzucić z siebie  wszystko, nie chcę dusić tego w sobie. Nie chcę!
- Nawet ty nie jesteś w stanie mnie uratować, nikt nie jest...rozumiesz?! - powiedziałam cicho, odrywając wzrok od Harry'ego. Czułam wzrok bruneta na sobie, chłopak chciał już coś powiedzieć, ale mu nie
pozwoliłam. Odwróciłam  głowę w jego stronę i spojrzałam na niego załzawionymi oczyma.- Ty nie wiesz jak to jest żyć w ciągłym strachu, nie wiesz co to znaczy cierpieć. Cierpieć tak, że aż od środka ten ból cię pochłania. Każdy zakątek twojej umysłu jest wypełniony  wspomnieniami, które ranią. Ranią tak, że nie masz ochoty żyć, jedyne o czym myślisz to skończyć ze sobą .  Za każdym razem chciałam to zrobić, ale byłam za słaba. Ciągle boję się nocy, ponieważ noc zwiastuje nowy dzień, a ja kładąc się spać nie chcę się obudzić. Nie chcę! Rozumiesz nie chcę! -  wykrzyczałam to miałam dość, chłopak ujął mnie szybko w swoje ramiona i mocno przytulił, schowałam twarz w jego ramionach.
- Ciiii... - ucałował mnie w głowę, po chwili odsunęłam się od niego i oboje spojrzeliśmy sobie w oczy. -  Jeżeli boich się iść w ciemną uliczkę, pamiętaj, że ja zawszę będę za tobą, będę czuwał aby nikt cię nie skrzywdził - Harry patrząc w moje oczy, ponownie się uśmiechną. - Jeśli boisz się żyć, ja ujmę twoją dłoń w swoją i pomogę ci przetrwać. Nauczę cię jak być szczęśliwą i pokażę ci co to znaczy kochać. Kochać bez opamiętania, rozkoszować się miłością - chłopak ponownie  dotknął mojego policzka swoją dużą dłonią. - I najważniejsze, po prostu będę, zawsze będę. Spuściłam wzrok na dół i wtuliłam się w bruneta.
- Uratuj mnie - szepnęłam, Harry ponownie ucałował mnie w głowę i po ciuchu odpowiedział.
- Uratuję cię - szepnął. Po tych słowach odpłynęłam.


*********** 
Ponownie WITAM !!! :*  Dzisiaj zakończenie roku 2013 więc dodałam rozdział, aby dobrze zakończyć ten rok :P 
Powiem szczerze miałam z nim kłopot, ale starałam się, aby była jak najlepszy :)
Nie wiem jak wszyło dlatego proszę umieśćcie swoje opinie w komentarzach :) 
Pozdrawiam ROSE xoxoxo


Ps. Szczęśliwego Nowego ROKU !!! :* 

sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 9



"Nie mogłam sobie poradzić z "demonami" mojej przeszłości."




Drogi pamiętniku. 

Nasze wybory życiowe czasami mogą namieszać w naszym życiu. Decyzje, które często podejmujemy, mogą okazać się największym błędem. 
To tak jak z pytaniem "skoczyć z mostu, czy dalej męczyć się na tym świecie?". To pytanie dobrze podsumowywało moją sytuację. Czułam się jak "samobójca" przed wykonaniem ostatecznego ruchu. Skoczyć i zapomnieć....czy dalej żyć? Czasami chciałam wybrać pierwszą opcję, ale po dłuższym zastanowieniu, zadawałam sobie pytanie, czy warto? Czy warto porzucić to wszystko co mam? 
Chciałam być twarda i nie ugięta. Chciałam przynajmniej sprawiać pozory silnej dziewczyny, która sobie sama ze wszystkim poradzi. Jednak nie zawsze mi to wychodziło. Byłam bardzo zamknięta w sobie.
Nie chciałam oby ktokolwiek spojrzał w moje wnętrze. Zobaczył to co czuję w środku. Moja dusza często krzyczała z bólu, który w sobie dusiłam. Czasami ból był nie do zniesienia, pochłaniał mnie od środka. Nie mogłam sobie poradzić z "demonami" mojej przeszłości. Chciałam chociaż raz zapomnieć o tym wszystkim. Jednak nie dawałam rady, to było zbyt trudne. Jeżeli miła tak wyglądać moje życie NIE CHCĘ ŻYĆ! 




Setka różnych głosów i  ja pośród nich. Obojętna na wszystko. Stałam przed szafką szkolną i zastanawiałam się co ja tu w ogóle robię. Stałam i wpatrywałam się w zdjęcie wiszące na wewnętrznej stronie drzwiczek, szafki szkolnej. Dwie dziewczyny, uśmiechnięte od ucha do ucha. Pełne radości i miłości. Pomyślałam: Cała Grace ciągle uśmiechnięta i zadowolona, szczęśliwa, całkowite przeciwieństwo mnie. 
Zastanawiałam się, dlaczego w ogóle ta jak zawsze radosna dziewczyna zadaje się ze mną. Osobą, która ciągle bije się ze swoimi myślami, walczy sama ze sobą. Ciągle zadawałam sobie to pytanie. Dlaczego to ja? Może Grace czuła, że potrzebuje jej przyjaźni i siostrzanej miłości do życia? Może chciała mnie uratować przed "przepaścią", która od zawsze próbuje pokonać. Wiedziałam, że nasza przyjaźń nie jest przypadkiem, ani żadnym zbiegiem okoliczność. Spotkałam ją na swojej drodze, ponieważ jej zadaniem może być uratowanie mnie przed czymś. Uratowanie przed czymś złym co stanie na mojej drodze. Ala jeśli ona mnie nie uratuje to kto. Kto będzie moim wybawcą, który ocali moją duszę i serce przed zwiędnięciem. Ciągle zadawałam sobie to pytanie. Czy spotkam  w swoim życia osobę, która mnie ocali. To było bardzo dobre pytanie. W tedy pomyślałam o Harrym. A jeśli to on będzie człowiekiem, który sprawi, że znów będę chciała żyć. Co jeśli jego zadaniem jest ocalenie mnie? A co jeśli to on ma mi pokazać, że życie może być piękne. A co jeśli.... Moją rozmowę w myślach przerwała pewna osoba. 
- Rose... - znałam ten radosny ton głosu, czasami wydawało mi się, że ta dziewczyna śpiewa mówiąc, jej głos był pełen radości do życia, jednak tym razem ten cudowny głos był przepełniony smutkiem. 
- Cześć Grace - odparłam.
- Rose chciałam cię przeprosić, naprawdę chciałam dobrze, ale wyszło jak wyszło przepraszam cię nie wiem co mogę ci jeszcze powiedzieć - głos Grace się załamał. 
- Grace w porządku....- dziewczyna mi przerwała. 
- W porządku? - zapytała niepewnie.
- Tak -  wysłałam jej serdeczny uśmiech. 
- Rose... - moja przyjaciółka zaczęła coś mówić, ale ja się wyłączyłam, ponieważ zobaczyłam osobę, którą do niedawna nienawidziłam. Zaraz do niedawna? Sama jeszcze nie mogłam się  z tym pogodzić, że moje odczucia co do tej osoby trochę się zmieniły. Patrzyłam w stronę Harry'ego. Tak w stronę tego chłopaka, którego nie cierpiałam, do niedawna. Zastanawiałam się czy jeszcze kiedykolwiek będę miała możliwość spojrzeć w jego hipnotyzujące, zielone tęczówki. Czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę ten uśmiech. Zaraz, zaraz Rose CO JEST?!  Co się ze mną dzieje? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. To było najgorsze co mogło mi się przydarzyć w tym momencie.  
- Rose słuchasz mnie? - z rozmowy w moich myślach wyrwała mnie Grace. - Od jakiejś chwili mnie nie słuchasz, tylko ciągle patrzysz za moje ramię, kto tam stoi? - dziewczyna w tym samym momencie odwróciła się do tyłu i na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. - Zaraz, zaraz... czy ty... - dziewczyna nie wiedziała co ma powiedzieć. 
- Nie będę o tym mówić tutaj - powiedziałam spuszczając wzrok. 
- Dobra to chodź - dziewczyna złapała mnie za rękę i wyszłyśmy na dwór, pod to samo drzewo gdzie zawsze przesiadywałam. 
Usiadłyśmy wygodnie. Moja przyjaciółka patrzyła na mnie z niecierpliwością, a ja tępo wbiłam wzrok w ziemię. 
- Rose... - przerwałam Grace.
- Pamiętasz jak mówiłaś, że powinnam dać mu szansę przekonać się... - przerwałam na chwilę.
- No tak - odparła.
- Grace chyba zmieniłam zdanie - powiedziałam ze smutkiem. 
- Zmieniłaś zdanie....i dlatego masz taki smutny wyraz twarzy? - zapytała. 
- Nie, bo ja nie chcę... - moja przyjaciółka mi przerwała, spojrzałam na nią dziewczyna głęboko popatrzyła mi się w oczy i szeroko się uśmiechnęła.  
- Słuchaj... Wiem to może być trudne. Wiem w twojej głowie roi się milion pytań, ale posłuchaj,  jeżeli zaufasz swojemu sercu wszystko wyda się prostsze niż myślisz. Za każdym razem jeśli masz problem, lub dylemat, zamknij oczy, weź głęboki oddech i wsłuchaj się w nawet najcichsze bicie twojego serca. Pamiętaj zawsze kieruj się sercem, zawsze. - z moich oczu popłynęły łzy, Grace od razu mnie przytuliła. Czułam to ciepło z jej serca, czułam jak obejmuje mnie swoja "niewidzialną" miłością. 
- Dziękuję ci, dziękuję, ze jesteś - odparłam przez łzy. 
- Nie płacz, tylko chodź idziemy na lekcję, bo profesor nie będzie zadowolony, że nas nie ma - po tych słowach obie poszłyśmy na zajęcia. 

*** 

Półmrok. Siedziałam na skraju łóżka i ciągle myślałam o tym wszystkim co się wydarzyło. Tyle zdarzeń w tak krótkim czasie. Nie dawałam rady. Postanowiłam się przejść i po oddychać trochę świeżym powietrzem. Ubrałam się w ciemne dżinsy, ubrałam do tego szary seter większym rozmiarze i białe coonversy. zabrałam telefon w rękę i oczywiście słuchawki. Po chwili byłam już na dworze i szłam w miejsce gdzie często przebywałam. Postanowiłam pójść trochę dłuższą drogą, ponieważ nigdzie mi się nie spieszyło. 
Było ciemno szłam powoli, miałam dużo czasu więc nigdzie się nie spieszyłam. Ciągle słuchałam muzyki wyciszałam się. Skręciłam w nieznana mi ulicę. Szłam niepewnie. Czułam jak by ktoś za mną szedł. Nie wiedziałam, może mi się tylko wydawało. Trochę przyśpieszyłam, ciągle zachowywałam zimną krew. Odwróciłam się  do tyłu i nikogo tam nie było. Z powrotem odwróciłam głowę do przodu i zamarłam.


**********
Witajcie !
Chciałam od razu na wstępie przeprosić za krótki rozdział i niezbyt ciekawy, ale pisałam go dzisiaj i nie miałam czasu na przemyślanie każdego wersu z osobna. 
Więc nie jest to cos z czego jestem dumna, ale postanowiłam go dodać.
Życzę Wam miłego czytania i PROSZĘ SKOMENTUJCIE :D  
Pozdrawiam ROSE XOXOXOX 


niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 8



      "Wiedziałam, że ktoś będzie cierpiał i tą osoba będę ja." 



Ciągle stałam wypatrując chłopaka wynurzającego się z wody, jednak tego ciągle nie było widać. Nie wiedziałam co mam robić! Może Harry tylko sobie ze mnie żartował i udawał, że się topi, a jeśli nie? Jeśli naprawdę coś mu się stało. Nie żeby mnie to obchodziło, ale nie chciałam mieć jakiegoś  durnia na sumieniu! Nie zastanawiałam się długo  zaczęłam się rozbierać. Ściągnęłam z siebie swoje ciuchy i w czarnej, koronkowej bieliźnie wskoczyłam do wody.
Zanurzyłam się pod wodę. Próbowałam dostrzec Harry’ego pod wodę, ale nic nie widziałam, ponieważ woda była tak zmącona, że widoczność w niej była praktycznie zerowa. Zaczynało brakować mi powietrza, więc wynurzyłam się i zaczerpnęłam gwałtownie powietrze. Nie wiedziałam co mam robić, powoli zaczynałam wpadać w panikę.
- Harry durniu wychodź ! – krzyczałam rozglądając się po tafli wody. – Kretynie jeśli to twoje durne żarty, przysięgam ci, że nie żyjesz! Jeśli sam się nie utopiłeś to ja to zrobię!!!! – krzyczałam ciągle, woda nie była taka ciepła jak mi się zdawało, czułam jak moje wargi stają się lodowate, szczęka zaczęła mi dygotać, wydawało mi się, że całe to zdarzenie ciągnie się kilka minut, a tak naprawdę trwało to kilka sekund. – Harry!!! – nie wiedziałam co  mam już robić. Nagle poczułam jak coś mnie łapie od tyłu i wypycha do góry zarazem odwracając w przeciwna stronę.
- A jednak nie jestem ci tak obojętny – zobaczyłam te zielone tęczówki wypełnione radością. W samej bieliźnie, zmarznięta znajdowałam się w objęciach najbardziej popieprzonego człowieka jakiego znałam. - Nie jesteś taka zła i nie pozwoliłaś mi utoną – powiedziała Harry głęboko wpatrując się w moje niebieskie oczy. Chłopak zaczął się do mnie zbliżać,  nasze twarze dzieliły centymetry. Doszło by do pocałunku, gdyby nie fakt, że z całej siły uderzyłam Stylesa w twarz.
- Spierdalaj! – już nie mogłam wytrzymać i wybuchłam, szybko wyrwałam się z objęć Stylesa i po chwili byłam już na brzegu, cała  zmarznięta, telepałam się z zimna.
Szybko pobiegłam koło drzewa którego siedziałam wraz z tym kretynem i owinęłam się kocem na którym siedzieliśmy.
Spojrzałam na brzeg jeziora. Do  brzegu podpłyną Harry i z gracją wyłonił się z wody. Stał już na równych nogach. Gdy zobaczyłam jego ciało ociekające wodą zaniemówiłam. Chłopak podszedł do mnie, na twarzy miał namalowany szeroki uśmiech.
Styles staną parę kroków ode mnie. Nie mogłam oderwać wzroku od jego cudownego ciała. Pojedyncze krople wody spływały po idealnie wyrzeźbionych mięśniach. Mokre włosy okalały jego twarz, Harry zaczesał je prawa dłonią do tyłu. W końcu ocknęłam się kiedy widziałam, że Styles chce coś powiedzieć.
- Ty naprawdę masz nie po kolei w głowie! Co ty sobie myślałeś? No powiedz co?! – ponownie zaczęłam krzyczeć. – Kretynie mogło się coś stać jak nie mi to tobie! Rozumiesz?! Powiedz dlaczego? – zapytałam spokojniej. Harry jedynie na mnie spojrzał i się uśmiechną. Jego uśmiech doprowadzał mnie do granic wytrzymałości.
- Rose chciałem w ten sposób… - nie wytrzymałam. Zrzuciłam z siebie koc, stałam w samej bieliźnie przed chłopakiem. Harry cwaniacko się uśmiechną.

- Nie obchodzi mnie co chciałeś…rozumiesz?! Mam dość wracam do domu -  zabrałam swoje rzeczy i w samej bieliźnie ruszyłam w drogę powrotną.

W samej bieliźnie odeszłam od Stylesa. Szłam przed siebie, powoli zakładając na siebie moją garderobę. Wyglądało to śmieszne, gdyż  ciężko było się ubrać ciągle będąc w ruchu. Po chwili byłam już ubrana. Szłam szybko, chciałam jak najszybciej "uciec" od Harry'ego. Myślałam,. że mam tego kretyna z głowy, jednak jak zawsze się miliłam. Usłyszałam podjeżdżające auto, które po chwili się po chwili zatrzymało. Ciągle szłam przed siebie, nie zwracając uwagi na to co się dzieje.
- Rose! Zaczekaj... - nawet się nie odwróciłam, nie chciałam widzieć tego kretyna na oczy. - Rose! - po chwili chłopak dobiegł do mnie. - Rose... - odwróciłam się w jego stronę.
- Czego chcesz?! Mało ci jeszcze? - byłam wściekła na tego gościa. - Chciałeś mi jeszcze coś powiedzieć? - patrzyłam mu prosto w oczy. Harry chyba dostrzegł w nich, że naprawdę jego zachowanie sprawiło, że byłam zła...Zła to mało powiedziane ja kipiałam ze złości.
- Rose przepraszam - w jego głosie słyszałam, że jest mu przykro. Widziałam to po jego oczach. - Nie... - przerwałam mu.
- Tylko nie mów, że nie chciałeś booo nie jesteś chyba aż tak głupi! A może jednak skoro wpadłeś na tak "genialny" pomysł aby udać, że się topisz! - wykrzyczałam to miałam już dość.

Nagle Harry przycisną mnie do siebie i namiętnie pocałował. Na początku broniłam się, ale potem uległam. Nie wiem dlaczego. Dlaczego nic nie zrobiłam? Tylko oddałam się chwili. Co najgorsze ja odwzajemniłam ten pocałunek. Czułam w sercu dziwne ciepło, które zawładnęło moim ciałem. Harry wplótł swoje długie palce w moje nadal mokre włosy. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Chłopak spojrzał w moje oczy, zostałam uwięziona.
W jego szmaragdowych tęczówkach zobaczyłam, pożądanie. Chęć spojrzenia w moja duszę.Chciał zobaczyć to jaka naprawdę jestem. Nie wiem, ale w jego oczach widziałam tez zagubienie. Chyba w dalszym ciągu nie mógł mnie rozszyfrować, nie potrafił. Byłam zahipnotyzowana, nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Nie potrafiłam. Patrzyłam w oczy Stylesa, jednak zostałam wyrwana z rzekomego zapomnienia się, zatracenia w głębi jego spojrzenia, które przeszywało mnie na wskroś.
- Przepraszam. - szepnął Harry zamykając oczy.
Lekkim ruchem odsunęliśmy się od siebie. Spuściłam wzrok na dół. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Możemy już jechać? - zapytałam cicho.
- Tak...tak oczywiście - powiedział po chwili.
Nie minęła chwili i byliśmy w drodze powrotnej. Przez całą drogę milczałam. Jedynie Harry pytał się czy nie jest mi zimno i czy wszystko w porządku. Dotarliśmy pod mój dom. Oboje staliśmy już pod drzwiami mojego domu. Ciągle milczałam.
- To co? Tak jak się umawialiśmy, jedna randka, jedna noc i ostatni raz się widzimy - powiedziałam smutnie Harry.
- Tak...do nigdy niezobaczenia - tylko tyle byłam zdolna z siebie wydusić, mówiąc to popatrzyłam w oczy Stylesa. Po tych słowach zniknęłam za drzwiami.

Leżałam w łóżku zastanawiając się nad całym tym zdarzeniem. Przypomniały mi się usta Harry'ego na moich zmarzniętych wargach. Jego silne ramiona, szybkie bicie serca, jego oddech. Nie mogłam uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć w to, że nie odsunęłam od siebie  Stylesa, nie zrobiłam nic co by mogło sprawić, aby ta sytuacja nie miała miejsca. W mojej głowie tłoczyło się milion pytań, z każdą minutą było ich coraz więcej i więcej. Nie dawałam już rady. Myśl o pocałunku z Harrym powodowała, że czułam dziwne uczucie i to było uczucie, które nie mogłam opisać. To nie mogła być miłość o nie! Znałam t uczucie i to na pewno nie było to. Uczucie do Stylesa to coś więcej niż miłość. Może nie więcej, ale to uczucie.... Nie miałam pojęcia właśnie w tym tkwił problem. Nie potrafiłam określić tego co się dzieje w mojej głowie i sercu. Uczucie nienawiści do niego,  znikło a dlaczego? Jeszcze wczoraj życzyłam mu jak najgorzej, nie chciałam mieć z tym typem nic wspólnego. To jest cholernie dziwne! Czy taki jeden głupi pocałunek zmienia wszystko? Czy jeden dzień, wieczór może zmienić nastawienie człowieka. Co gorsza uczucia. Najwidoczniej tak! Nie wiem co się ze mną działo, ale wiedziałam, że nic z tego dobrego nie wyjdzie. Wiedziałam, że ktoś będzie cierpiał i tą osoba będę ja. Tyle myśli...tyle problemów miałam dość!
Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Otworzyłam szufladę w toalecie i wyjęłam małe, srebrne cieniutkie ostrze. Usiadłam na posadce w łazience opierając się o wannę. Patrzyłam się na srebrne ostrze.  Trzymałam je nad swoim nadgarstkiem. Patrzyłam na nie. W oczach miałam łzy, które z czasem zaczęły spływać po moich policzkach. Patrzyłam na moja rękę na których widniały jeszcze delikatne blizny po moich momentach słabości. Byłam słaba.
Rose na co dzień twarda, była przestraszoną i samotną dziewczynką, która pragnęła miłości i zrozumienia. Tylko tyle, a nawet tego nie mogła mieć. Wpadłam w panikę. Przycisnęłam do nadgarstka małe ostrze, chciałam to zrobić jednak nie mogłam nie potrafiłam. Ze złością odrzuciłam od siebie zło w postaci pieprzonej żyletki. Podciągnęłam kolana do brody i schowałam twarz w rękach.



**************   
Witam :* ! 
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale jak wiecie długo już nic nie dodałam więc w końcu nadszedł ten czas. 
Dużo niedociągnięć, no dobra wiele :D 
Ale obecnie nie mam do tego głowy :D 
Miłego czytania życzę i PROSZĘ oceńcie moje wypociny pod rozdziałem. 
KOCHAM !
POZDRAWIAM !
ROSE XOXOXOX 
<3