czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 6



*** Rozdział 6 ***


„Proszę daj mi szansę! – kiedy to usłyszałam przystanęłam. – Jedna randka i dam ci spokój!...”



- O co chodzi Rose? – zapytała moja przyjaciółka.
- Proszę obiecaj mi…- przerwałam na moment.
- Rose powiedź o co chodzi bo zaczynam się bać – Grace była zmartwiona.
- Proszę obiecaj mi, że dzisiejszy wieczór  będzie   jednym z najlepszych w naszym życiu. Musimy wypić morze alkoholu, wytańczyć się, wyszaleć zrobić wszystko co do tej pory było zakazane – uśmiechnęłam się szeroko.
- Boże dziewczyno myślałam, że coś się stało – Grace powiedziała z wyrzutem, zaśmiałam się. Dziewczyna jedynie się uśmiechnęła i kiwnęła znacząco głową.

Tłum ludzi. Przepchałyśmy się przez masę różnych osób do centrum domu Louisa.
- Dziewczyny w końcu jesteście – wraz z Grace uśmiechnęłyśmy się na widok tego zabawnego bruneta.
- Cześć – powiedziała nieśmiało Grace. Uwielbiłam tą bezradność w oczach Grace kiedy była w 
 towarzystwie Lou, odkąd pamiętam jej reakcja była taka sama, czyli wzrok na dół i delikatnie zarumienione policzki. Jej zachowanie wskazywało na to, że Louis się jej podoba. A może mi się tylko wydaje.
- Cześć Louis – powiedziałam radośnie, brunet mnie przytulił, tak witałam się z nim od zawsze.
- Już myślałem, że wasze mamusie zamknęły was w domach na cztery spusty – brunet wypuścił mnie z ramion i szeroko  uśmiechną się do mnie i do Grace.
- Wymknęłyśmy się – wysłałam mu cwaniacki uśmiech.
 - O ty…nie przepuszczałem, że z was są takie nie grzeczne dziewczynki  - odparł Lou,  przy czym puścił nam oczko i głupio się uśmiechał. 
- Kochany jeszcze wielu rzeczy o nas nie wiesz – zaśmiałam się tak jak Grace i Louis.
- Zapewne – ponownie się uśmiechną. – Drogie panie rozgłoście się, ja na chwilę zmykam,  bo muszę sprawdzić czy mój dom jeszcze jest w jednym kawałku – po chwili chłopak znikną nam z pola widzenia.
- Grace co jest? Dlaczego jesteś…- brunetka mi przerwała.
- Rose nie ważne chodźmy się czegoś napić – odparła szybko Grace.
- O ty… szybka jesteś dopiero przyszłyśmy – odparłam.
- Chodziło mi o wodę – powiedziała zawiedziona Grace.
- Aaaa… - odparłam. – Dobra chodźmy się napić, ale to na pewno nie będzie woda – zaśmiałam się.
Będąc w kuchni zrobiłam nam bardzo mocne drinki. Grace wzięła go ode mnie z oporami, ale jednak się zmusiła. Z przepysznym drinkiem w dłoni udałyśmy się poobserwować innych jak się bawią.
Spotkałyśmy wielu znajomych, dużo znanych twarzy ze szkoły, znałam ich tylko z widzenia.
- Wiesz co Rose ja cię na chwilę zostawiam – powiedziała Grace.
- Dobra leć ja się sobą zajmę – odparłam radośnie, ten drink polepszył mi humor.
Odwróciłam się  na pięcie i wpadłam na kogoś. Kubek z drinkiem wypadł mi z dłoni i upadł na podłogę.
- Szlak,  super – powiedziałam pod nosem.
- Znowu na mnie wpadłaś – usłyszałam tą chrypkę. Nie to nie możliwe, ja nie wierze! Jakim cudem to może być on?! Pomyślałam: Boże zabierz mnie  stąd!
- Ile razy mam ci mówić,  ja na ciebie nie wpadłam! – powiedziałam głośniej skierowałam wzrok na tego przeklętego typ.
Patrzyłam ze złością na Stylesa, w tedy podszedł do nas Louis.
- Cześć ponownie – powiedziała radośnie Lou. – Poznajcie się to jest mój przyjaciel Harry a to Rose, Rose to jest Harry – przedstawił nam siebie.
- Tak super -   powiedziałam pod nosem. W tym samym momencie podeszła do nas Grace.
-  Już jestem – powiedziała Grace. – O Harry cześć.
- Jak to wy się znacie? – zapytał Louis.
- Tak znamy, z Rose znam się troszkę dłużej  - Harry uśmiechną się do mnie  przewróciłam oczami.
- Przepraszam was, ale muszę się czegoś napić – wydukałam z trudem i odeszłam.
Szybko weszłam do kuchni nalałam do kieliszka czystej wódki i jednym tchem wypiłam nawet się nie krzywiąc. Na jednej się nie skończyło po trzeciej była czwarta i piąta.
- Rose co ty? – usłyszałam Grace, odwróciłam się do niej.
- Żyję… i  nie patrzę za siebie - po tych słowach zabrałam butelkę szampana  i wyszłam z kuchni, chciałam tańczyć, zabawić się.
Wypiłam całą butelkę szampana i zaczęłam bawić się na całego. Tańczyłam śmiałam się ze wszystkiego, w pewnym momencie nie wiedziałam co się dzieje. W końcu podeszła do mnie Grace. Było widać, że jest zmartwiona.
- Nawet nie wiesz ile cie szukałam – powiedziała ze złością brunetka.
- O widzisz, ale mnie już znalazłaś – zachichotałam.
- Rose idziemy do domu – powiedziała moja przyjaciółka.
- Jeśli chcesz to idź mi jest tu dobrze – odparłam.
- Rose idziemy!- Grace podniosła na mnie głos. 
- Nigdzie nie idę rozumiesz?!- teraz to ja uniosłam ton głosu.
- Myślę, że już czas, chyba masz już dość – zobaczyłam Louisa, był chyba zły, że doprowadziłam się do takiego stanu.
- Louis nie złość się – zrobiłam smutna minkę.
- Rose przesadziłaś. Ja odprowadzę Grace, a ciebie Harry – powiedział Lou, słysząc to mój umysł od razu otrzeźwiał.
- Co on? Nigdy w życiu – powiedziałam.
- Bez dyskusji zobaczymy się jutro – po chwil Grace wraz z Louisem byli już po za zasięgiem mojego wzroku.
 - Rose chodź idziemy – powiedział spokojnie Harry.
- Nigdzie z tobą nie idę – zaśmiałam się ponieważ alkohol ciągle działał na mnie i długo nie dałam rady być poważna. Chwiejnym krokiem wyszłam z domu Louisa. Harry jak zawsze podążył za mną.
Słyszałam jak ktoś za mną woła. Odwróciłam się do tyłu i przede mną pojawił się Harry.
- W końcu cię dogoniłem – powiedział patrząc się maślankami oczkami.
Spojrzałam na niego i pomyślałam dlaczego ciągle go spotykam? Czy los na siłę chce zmusić mnie abym go polubiła? Naprawdę nurtowało mnie to pytanie. Stałam i patrzyłam się na Stylesa. Zastanawiałam się dlaczego ja, ciągle się na niego gapie? Przecież go nienawidzę. Nie wiem, ale po zużyciu dużej ilości alkoholu stałam się bardziej łagodna. Mogę tak to ująć. Obecność Harry’ego  taka jakby mi nie przeszkadzała. Co o dziwo było bardzo dziwne.
Pomyślałam: Rose co się dzieje?
Oderwałam wzrok od Stylesa,  odwracając się na pięcie zaczęłam iść przed siebie. Przyznam szczerze, trudno było mi utrzymać równowagę w tak wysokich butach, na dodatek byłam pod wpływem procentów i trochę mieszał mi się obraz.
- Nieźle się wstawiłaś – powiedział Harry podchodząc do mnie, spojrzałam na uśmiechniętego bruneta.
Pomyślałam, że dzisiejszego wieczoru będę dla niego miła i tak jestem już zalana w trupa, więc nie zaszkodzi mi jeśli przez chwilę z nim normalnie porozmawiam.
- Może troszeczkę – uśmiechnęłam się do chłopaka, po czym zachichotałam.  Pomyślałam: Łał nawet wyszło mi to, aby mile mu odpowiedzieć, nie powiem jestem z siebie dumna. Na twarzy Harry’ego zauważyłam zdziwienie Najwidoczniej nie mógł uwierzyć, że odezwałam się do niego w tak miły sposób.

-  Ymm..- chłopak nie wiedział co ma powiedzieć.
- Co tak nagle zaniemówiłeś…zazwyczaj masz mi wiele do powiedzenia – powiedziałam nadal się do niego uśmiechając.
- Po prostu jestem w szoku – odparł.
- Co myślałeś, że jestem ciągle taka arogancka, chamska i nie opanowana? – zapytałam z ciekawości. – Otóż…jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz – powiedziałam lekko się podśmiewając.
- Nie po prostu jesteś dla mnie miła – powiedział ciągle będąc w szoku.
- Nie przyzwyczajaj się, to przez alkohol, teraz to kocham wszystkich – zaśmiałam się,  lekko mną  zachwiało, chłopak chwycił mnie  i znalazłam się w jego ramionach. Brunet spojrzał mi głęboko w oczy, przybrał poważny wyraz twarzy, lekko uniósł kciuki ust ku górze.
- Jeśli tak alkohol na ciebie działa…to możesz być pijana codziennie – chłopak  szeroko  się uśmiechnął, a ja wybuchłam śmiechem i się od niego odsunęła.    
- Nie wiem co na to moja mama, ale dobra – odparłam.
W dalszym ciągu zmierzaliśmy w kierunku mojego domu. Było bardzo miło i zabawnie. Harry ciągle się wygłupiał,  rozśmieszał mnie.  Ciągle byłam uśmiechnięta. Było dla mnie dziwne to, że idąc z Stylesem byliśmy bardzo blisko siebie w pewnych momencie nasze dłonie dotknęły się. Było to bardzo dziwna sytuacja. Czułam się jak by coś do niego mnie  przyciągało. Jakaś siła chciała, abym była blisko niego, ale teraz pytanie dlaczego? Dlaczego za wszelką cenę los chciał, abym była blisko tego chłopaka. Dlaczego ciągle sprawia, że się na siebie wpadamy. Wiele w tej sprawie była rzeczy nie wyjaśnionych, niejasnych.  Chciałam wiedzieć co o tym myśli mój towarzysz, dlatego po chwili milczenia spojrzałam na Harry’ego.
- Co sądzisz o przeznaczeniu? – zapytałam poważnie, chłopak skierował wzrok na mnie i spojrzał mi w oczy.
- Przeznaczenie… Myślę, że każdy z nas ma już zapisaną swoją historię, która tak jak książka,  jest czytana przez życie – patrzyłam na Stylesa z ciekawością, ponieważ zdziwiły mnie jego słowa. – A jeśli chodzi o miłość… to wiem jedno. – przerwał na moment i popatrzył na gwiazdy, które mieniły się na  niebie.
- Co? – zapytałam zaciekawiona, w tym samym momencie chłopak spojrzał w moje oczy.
- Wiem, że nawet gdyby dwoje ludzi nienawidziło się nawzajem,  a  byli by sobie pisani, to i tak prędzej czy później los połączył by ich razem, nie ważne czy im się to podoba czy nie – chłopak się uśmiechną tak jak i ja. Byłam zaskoczona jego słowami. Nie spodziewałam się po nim tego.
Nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy do mojego domu, po chwili staliśmy już na chodniku prowadzącym do mojego domu. 
- To już tu – powiedziałam do chłopaka.
- To co od jutra wraca stara Rose? – zapytał, w jego oczach widziałam smutek.
- Jak ty mnie dobrze znasz – uśmiechnęłam się do niego.
Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął się do mnie zbliżać. Jego zielone tęczówki mnie zahipnotyzowały, nie mogłam się ruszyć. Moje ciało było sparaliżowane. Co było najgorsze w tym wszystkim, że nie chciałam się ruszyć, świadomie utknęłam. Przeraziłam się. Gdy dzieliły nas centymetry, ocknęłam się i szybko odskoczyłam.
- Popieprzyło cię?! – krzyknęłam.
- No i wróciła – powiedział Harry gdy od niego szybko odeszłam. 
Weszłam cicho do domu. Dyskretnie spojrzałam przez małe okienko w drzwiach. Przed moim domem ciągle stał Harry, na twarzy miał namalowany szeroki uśmiech. Po chwili chłopak włożył  obie dłonie  do kieszeni swoich ciemnych dżinsów i odszedł radośnie. Odwróciłam się  od okna  i zamarłam.
W przedpokoju stała moja matka.
- Gdzie byłaś? – zapytała spokojnie.
- Nie twoja sprawa – wyminęłam ja i poszłam do kuchni, napić się wody.
Stałam przy lodówce i wzrokiem szukałam upragnionej wody, jednak nie było jej w lodówce. Więc podeszłam do kranu i szybko nalałam szklankę wody z kranu.
- Powiedz gdzie byłaś, jest po trzeciej w nocy – do kuchni weszła moja matka, nie dawała za wygraną.
- Byłam na dzikiej imprezie, gdzie był alkohol i narkotyki upiłam się w trupa i co najlepsze mam to gdzieś – odparłam,  moja matka była zszokowana. – Co tak na mnie patrzysz chciałaś wiedzieć.
- Rose idź do swojego pokoju – moja matka powiedziała zawiedziona.
- Och dziękuje za pozwolenie – po tych słowach zniknęłam na schodach szybko weszłam do pokoju i nawet nie wiem kiedy zasnęłam na łóżku.


***                                              
- Rose wstawaj! – usłyszałam głos mojej matki. Pomyślałam: Boże co ona znowu ode mnie chce?
- Czego chcesz? – zapytałam prawie, że nie przytomna. Spojrzałam na zegarek, była siódma rano! Co ta kobieta ode mnie chce o tak wczesnej porze.
- Rose wstawaj musisz mi pomóc – powiedziała moja matka. – Musimy jechać na zakupy.
- Po co przecież już byłyśmy…- powiedziałam markotnie.
- Musimy kupić prezent urodzinowy Annie – o kurcze zapomniałam o tych urodzinach na które wraz z mamą zostałyśmy zaproszone. Anna była aż tak miła, że z wielka radością dała nam zaproszenia.
- Dobra już wstaję! – krzyknęłam.
- Za piętnaście minut na dole – odparła kobieta.
- Dobra!- po tych słowach z niechęcią wstałam z łóżka. Stojąc na równych nogach zakręciło mi się w głowie. Pomyślałam: Kurde nieźle wczoraj musiałam zabalować, ale mało co pamiętam z wczorajszego dnia.
Powolnym krokiem zeszłam po schodach do kuchni. Od razu wzięłam butelkę wody do ręki za jednym razem wypiłam pół butelki wody.
- Suszy cię? – zapytała moja matka.
- Przepraszam, że co? – zapytałam udając, że nie wiem o co jej chodzi.
- Trzymaj pewnie boli cie głowa – brunetka podała mi szklankę wody z  aspiryną, nie zastanawiałam się długo i od razu wypiłam zawartość szklanki. – Wiem, że byłaś pijana, ale przynajmniej odprowadził cie jakiś chłopak, naprawdę był bardzo przystojny. – kiedy to usłyszałam nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Miałam tysiąc myśli na sekundę.
- Ale poczekaj…kto mnie odprowadził? Jak on wyglądał? – zapytałam.
- To nie był Louis, ten chłopak miał dłuższe, lekko kręcone włosy – słysząc słowa mojej mamy wszystko mi się przypomniało. Cała rozmowa z Harrym. To, że byłam dla niego taka miła, że prawie mnie pocałował. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Po co ja się w ogóle zgodziłam na to, aby mnie odprowadził do tego cholernego domu!
- Rose czy to twój chłopak? – zapytała zaciekawiona moja mam.
- Co…? Nie…nigdy w życiu! –
- Myślałam, że tak, bo na pożegnanie chciał cie pocałować, ale odeszłaś bez pożegna – odparła kobieta.
- To źle myślałaś  - po tych słowach wyszłam z kuchni.
Minęło dziesięć minut i byłam gotowa do wyjazdu. Zeszłam na dół i chwilę potem obie z mamą byłyśmy w drodze do galerii.
W galerii razem z mamą wybrałyśmy bardzo drogą, elegancką bransoletkę, naprawdę bardzo mi się podobała.
Do wieczora zleciało mi szybko. Godzinę przed wyjazdem, zaczęłam się szykować, długo mi to nie zajęło. Po wykąpaniu się i wysuszeniu i ułożeniu  włosów w delikatna falę, zabrałam się za robienie makijażu, który był bardzo prosty. Delikatnie wyrównałam kolor skóry odrobina podkłady, którego nie było widać praktycznie na skórze. Dobrze podkreśliłam swoje oczy rozświetlającym, cieniem w kolorze beżu, podkreśliłam rzęsy czarnym tuszem. Moje oczy stały się duże i lekko się mieniły ładnym blaskiem. Usta delikatnie podkreśliłam matową, czerwona szminką. Spojrzałam w lustro, byłam zadowolona z mojej tak krótkiej pracy, zajęło mi to góra dziesięć minut. Moje włosy pięknie okalały moją twarz. Przestałam patrzeć się w swoje szklane odbicie i wyciągnęłam z szafy swój zestaw na dziś. Zastanawiałam się, po co to wszystko, równie dobrze mogła bym pokazać się im w dżinsach. Na wieszaku wisiała sukienka, była biała, odcinana pod biustem…., do tego założyłam klasyczne beżowe  szpilki, zabrałam jeszcze ze sobą sweterek gdyby było mi zimno. 
Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół. Weszłam do salonu gdzie czekała na mnie moja mama.
- Co się tak na mnie patrzysz? – zapytałam  kobiety, która zaniemówiła kiedy  mnie zobaczyła.
- Tak po prostu, bo wyglądasz przepięknie – uśmiechnęłam się, ponieważ rozśmieszyła mnie ta sytuacja.
- Świetnie, że ci się podoba, a teraz może chodźmy bo chyba nie chcesz się spóźnić? – po tych słowach wyszłyśmy z domu i byłyśmy w drodze do restauracji  gdzie odbywała się cała impreza urodzinowa.
Po drodze, zawiozłyśmy Kate do naszej cioci i nie minęła chwili byłyśmy przed dana restauracja.
- Rose na pewno spodobasz się synowi Anny Harry’emu – powiedziała moja mama kiedy wysiadałyśmy z auta.
- Poczekaj, że co ty powiedziałaś? Harry? – zapytałam zdziwiona. Modliłam się, aby to, że ten chłopak ma na imię Harry było tylko dziwnym zbiegiem okoliczności. 
Byłam podenerwowana wchodząc do Sali gdzie odbywało się wystawne przyjęcie. Patrzyłam po nogi, ponieważ bałam się tego, że gdy podniosę głowę mogę przypadkiem go zauważyć.
- Rose unieś głowę i uśmiechnij się – powiedziała ładnie ubrana brunetka.
- Nie…- odparłam, nagle ktoś za nami zawołał.
- Julia! – moja mam automatycznie się odwróciła, z niechęcią postąpiłam podobnie.
Zobaczyłam pięknie ubrana Anne, wyglądała cudownie.
- Witajcie…czekałam na was z niecierpliwością – powiedziała radośnie.
- Miło nam to słyszeć – oparła moja matka.
- Proszę to dla pani – wręczyłam kobiecie drobny podarunek. – Życzę wszystkiego co najlepsze. Życzę pani tego, aby zawsze pozostała pani  tak wspaniałą i radosną osobą – powiedziałam szeroko się uśmiechając do kobiety. Brunetka szybko mnie uściskała i szepnęła mi do ucha „Dziękuje ci bardzo”
Chwilę stałyśmy jeszcze rozmawiając, gdy  nagle…
- Rose chcę ci kogoś przedstawić – kobieta szeroko się uśmiechnęła, odwróciła się i w tedy go ujrzałam. - Harry proszę podejdź proszę.
- Witam -  spuściłam wzrok, jednak wszędzie bym rozpoznała ten głos, ta charakterystyczna chrypkę. Nie mogłam uwierzyć w to co się teraz dzieje.
- Poznajecie się to jest mój syn Harry – uniosłam wzrok i spojrzałam na mojego prześladowcę. Chłopak na twarzy miał namalowane rozbawienie i satysfakcję.
- Miło mi poznać, tak piękne damy – pocałował moja matkę w dłoń, po czym ujął moja dłoń w swoje duże ręce i delikatnie ucałował, nie odrywając wzroku od moich oczu.
- To co może zostawmy ich samych?- Anna znacząco popatrzyła się na moja matkę, po tym wszystko już było jasne. -  To my już idziemy,…pa dzieci miłej zabawy – po tych słowach Anna wraz z moja mamą odeszły radośnie.
- Wiem co pewnie powiesz „to znowu ty” – Harry jak zawsze głupio się uśmiechał, przy czym lekko się śmiał.
- Super czytasz mi w myślach, szkoda tylko, że nie potrafisz odczytasz jednej, bardzo ważnej informacji dla ciebie – na mojej twarzy można było dostrzec poirytowanie.
- Dlaczego…. – przerwałam.
- Proszę cie bardzo daruj – po tych słowach odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia. Oczywiście, jak zawsze Harry musiał pójść za mną.
- Rose zaczekaj! – byłam już na zewnątrz, znajdowałam się w przepięknym ogrodzie oświetlonym mieniącymi się lampkami.  Słysząc jego głos stanęłam, zamknęłam oczy i uniosłam głowę ku górze.
- Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem! – powiedziałam głośno.
- Rose…- gdy Harry był już koło mnie automatycznie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Powiedz mi dlaczego? Dlaczego gdzie bym nie poszła spotykam ciebie, ciągle i ciągle! – krzyknęłam na niego ze wściekłością.
- Przeznaczenie – odparł Harry, w jego oczach dostrzegłam powagę.
- Przeznaczenie?! Błagam cię. Daj mi lepiej spokój i wracaj do tego swojego świata, gdzie ty jesteś najważniejszy! – ponownie uniosłam głos do Stylesa.
- Dlaczego ciągle mnie odtrącasz? – zapytał.
- Naprawdę nie wiesz? – zapytałam, Harry ciągle nie wiedział. – Nie wiesz, to ja ci powiem. Znam takich gości jak ty i wiem, że dla was liczy się tylko liczba ile panienek zaliczyliście! – uniosłam głos bo miałam już dość jego towarzystwa.
- Powiedz mi dlaczego tak źle o mnie myślisz? – zapytał poważnie. – Ja nie jestem taki.
- Nie obchodzi mnie to! – odwróciłam się i ruszyłam w stronę altanki  gdzie tańczyli goście.
- Proszę daj mi szansę! – kiedy to usłyszałam przystanęłam. – Jedna randka i dam ci spokój! – nie zwlekając długo odwróciłam się na pięcie i podeszłam do Stylesa.
- Dobra jedna randka i nie chcę cię potem widzieć na oczy rozumiesz? – zapytałam bruneta.
-  Dobrze – Harry uśmiechną się. – Ale i tak się we mnie zakochasz – jego uśmiech poszerzył się.
- Odwal się już! – krzyknęłam i odwróciłam się.
- Będę po ciebie jutro o 20:00, do jutra  –krzykną za mną Harry.


**********

Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni :D
Starałam się napisać jak najwięcej.
Jeśli jesteście zainteresowani tym co wydarzy się na randce Rose i Harry’ego zapraszam na rozdział 7 :D
Jak myślicie, Rose podda się przeznaczeniu i będzie się dobrze bawić na randce?
Czy randka będzie kompletna porażką ?
Jeśli chcecie się przekonać zapraszam na następny rozdział :D
Pozdrawiam xoxoxoxoxo !!!





4 komentarze:

  1. OMG, OMG, OMG! To jest niesamowite! Uwielbiam te sprzeczki Rose i Harry'ego, są cudowne! A ten spacer do domu, kiedy Rose była pijana... Mistrzostwo! Tak się cieszę, że Rose się zgodziła na randkę! Czuję, że coś z tego będzie :D
    Czekam na następny z niecierpliwością! x

    OdpowiedzUsuń
  2. O jeju. *.* Kochana, ja zakochałam się w twoim opowiadaniu.
    Masz talent. I to wielki! A ta historia... mnie powala.
    Tak jak Anonim powyżej, kocham te relacje pomiędzy Rose i Harry'm.
    Jesteś zajebista i tyle i powiem. ♥ ; )
    Czekam na rozdział 7.
    Buziaki. :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiecie jak takie miłe komentarze motywują do pracy :) Ciągle pracuję nad kolejnym rozdziałam :D
      Mama nadzieję, że za niedługo uda mi się go dokończyć :)
      Trzymajcie kciuki :*
      Pozdrawiam xoxoxoxoxo

      Usuń
  3. Zgadzam się z przedmówczyniami w 100% ! Tak bardzo się cieszę, że piszesz to opowiadanie. :** Jest taką odskocznią od codzienności. Dzięki wielkie !! <3 Pisz, bo wychodzi Ci świetnie :D
    Czekam na 7 :D mam nadzieję, że długo nie będziesz mi kazała czekać :**
    Pozdrawiam :**** <3

    OdpowiedzUsuń