niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 11

"Proszę nie skrzywdź mnie"


Drogi pamiętniku  to znowu ja


Ciemność zawsze mnie przerażała. Zawsze bałam się zamknąć oczy, ponieważ wiedziałam, że spuszczając powieki na dół, będę skazana na samotność.... Pozostawiona sama sobie. Ja i moje mroczne myśli. Nie chcę tak...Nie chcę żyć w ciągłym strachu. Nie chcę! Dlaczego zawsze muszę cierpieć?! Pytam się kurwa dlaczego?! Miałam dość tego cholernego życia. Najgorsze, że każdy mówi, "Spokojnie wszystko jakoś się wyjaśni", "Trzeba żyć dalej", albo "Nie martw się wszystko będzie dobrze" . Otóż pieprzyć to NIC NIE BĘDZIE DOBRZE!
Ludzie myśląc, że życie jest piękne, nawet nie wiedzą jak cholernie się mylą. Życie to codzienna walka z rzeczywistością, to mierzenie się z samym sobą i swoją osobą. Każdy z nas ma problemy o których nie mówi i udaje, że wszystko jest w porządku. Szeroki uśmiech na co dzień, a w samotności pozostawiona sama sobie, próbujesz walczyć z "demonami" swoje duszy. To bezsens...
Dlaczego nie mogę być szczęśliwa? Ciągle się o to pytam, jednak do tej pory nie znalazłam na to odpowiedzi i pewnie nigdy nie znajdę.


Odłożyłam notes na swoje miejsce i wyszłam na balkon, zajmując miejsce na dużym fotelu. Owinęłam się kocem i uniosłam głowę ku górze. Niebo tego wieczoru było piękne, pełne mieniących się gwiazd.
Wpatrzona w rozdziewiczoną kopulę ziemską, oparłam głowę o oparcie fotela.
Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór. Do tej pory czułam cudowny zapach Harry'ego. Czułam jego silne ramiona, które mocno mnie trzymały. Czułam jego bicie serca, oddech. Pomyślałam: Rose co z tobą?
Czy ja oszalałam? W co ja się pcham, przecież to nie jest możliwe, że mogła bym poczuć coś do tego chłopaka. Nie! Nie chciałam tego, nie potrafię, ale było jeszcze jedna rzecz, która nie dawała mi spokoju.
A co jeśli on ma mnie uratować? Co jeśli to jego miłość, troska, ma uratować mnie przed zobojętnieniem. Jeśli to on ma mnie trzymać, trzymać abym nie upadła? Co jeśli...
Koniec! Nie mogę pozwolić na to aby się zakochać, ale nie wiem czy nie było za późno.

             ***
Piękny słoneczny dzień. Jak zawsze zwlokłam się z łóżka. Myśl o kolejnym dniu w szkole doprowadzał mnie do szału. Nie chciałam znowu przeżywać tego samego.
Dobra koniec marudzenia! Dzisiejszego dnia założyłam na siebie szary sweter, do tego wybrałam czarną
bluzkę z Jacka Daniels'a, założyłam na siebie dżinsowe, krótkie spodenki. Chciałam aby było mi wygodnie więc ubrałam swoje ulubione buty, białe conversy. Mój makijaż składał się z delikatnie pomalowanych rzęs i odrobinę zaczerwionymi ustami. Włosy przeczesałam kilka razy szczotką, po czym zrobiłam przedziałek na środku i byłam gotowa. Zabrałam do ręki i'Phon'a, z fotela stojącego w rogu mojego pokoju zabrałam czarną listonoszkę i wyszłam z pokoju.
Nie wchodziłam nawet do kuchni zjeść śniadanie, ponieważ nie miałam siły na nic.
- Idę! - krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami frontowymi.
Szłam wolnym krokiem, nigdzie mi się nie śpieszyło. Ciągle przed oczami miałam tą radosną twarz. Szczery uśmiech, który ciągle widywałam na jego twarzy kiedy się widywaliśmy. Ten jego błysk w oku, który mnie zastanawiał. Byłam ciekawa dlaczego to on? Dlaczego los chce za wszelką cenę sprawić aby to był on. Nie rozumiałam tego i powiem szczerze, że nawet nie chciałam, ponieważ mogłam odkryć prawdę, która mogła by zmienić moje życie. Wolałam zapomnieć, ale nie dawałam rady. Ktoś by mógł powiedzieć "Najlepiej o nim nie myśl w tedy zapomnisz", ale tak na prawdę się nie da. Cokolwiek bym nie robiła nie mogłam zapomnieć o jego trosce i pragnienia bliskości w oczach. Nie wiem co jest grane, ale wolę się nie dowiedzieć.
Moją rozmowę sama ze sobą przerwał dźwięk zbliżającego się auta. Odwróciłam się do tyłu i zaniemówiłam.
- Może mała przejażdżka? - ten cudowny uśmiech, który sprawił, że chciałam się uśmiechać.  Poczułam się
tak jakby ktoś wyjął z mojej głowy i serca wszystkie problemy, jeden uśmiech a tyle potrafi.
- Nie - koniec bujania w obłokach. Chłopak jedynie się uśmiechną. - Nie chcę z tobą jechać - ciągle się broniłam. Nie miałam zamiaru podjechać jego autem i to w dodatku z nim pod szkołę, to by było jednoznaczne.
Nagle chłopak zgasił silnik, zamkną auto.
- Skoro nie chcesz jechać to ja pójdę z tobą - powiedział Harry podchodząc radosnym krokiem do mnie.
Ciągle patrzyłam na bruneta i nie mogłam oderwać od niego wzroku. W końcu się ocknęłam i odwróciłam się.
- Głupek - powiedziałam ciszej lekko się uśmiechając, po czym ruszyłam w dalszą drogę.
- Dlaczego ciągle wciąż uciekasz? - zapytał Styles podbiegając do mnie.
- Ja nie uciekam - odparłam bezinteresownie.
- Uciekasz i boisz się do tego przyznać - jak to usłyszałam zatrzymałam się gwałtownie i odwróciłam w stronę Stylesa.
- Nie boję się...tylko nie chce tego - odparłam, nie byłam w stanie spojrzeć w oczy Harry'ego. Najgorsze było to, że on miał rację, bałam się i to cholernie. Nie chciałam cierpieć dlatego wolałam skończyć coś zanim się zaczęło.
- Rose kiedyś musisz zaryzykować i skoczyć w tą przepaść - Harry ujął moja dłoń, złapał mój podbródek i delikatnym ruchem unius moja głowę ku górze tak abym spojrzała mu w oczy. 
Powstrzymywałam się od płaczu, ale byłam już bliska granic wytrzymałości. Nie chciałam, aby Harry zobaczył mnie w takim stanie bo by się domyślił, że moja niechęć do niego jest nieszczera.
Nie mogłam patrzyć w oczy Harry'ego, wyrwałam z jego dłoni swoja rękę i spuściłam wzrok.
- Skoczę w tą przepaść, ale sama - po tych słowach szybkim krokiem odeszłam, Styles już za mną nie podążał, to co powiedziałam dało mu chyba wiele do myślenia .
Cudownie mój dzień lepiej nie mógł się zacząć, DZIĘKUJĘ BARDZO!  Miałam coraz więcej powodów do tego, aby skończyć swoje życie. Ciągły strach sprawiał, że nie byłam w stanie nikomu zaufać nie potrafiłam. Myśl o dalszym życiu była straszna. Po co to wszystko, po co?! Po co los zesłał mi Harry'ego skoro nie jestem w stanie się przed nim otworzyć, nie potrafię nawet spróbować. Nie rozumiem.
- Rose zaczekaj!- usłyszałam głos dziewczyny kiedy byłam na schodach przed szkołą.
Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam Grace.
- Cześć Grace - powiedziałam bezinteresownie.
- Rose coś się stało? - dziewczyna od razu zapytała widząc mój wyraz twarzy.
- Nic się nie stało, po prostu chce być sama - odparłam odwracając się od niej i ruszając przed siebie. Grace szybko do mnie podbiegła i stanęła koło mojego boku. Nagle koło nas przeszedł Harry wraz ze swoimi kolegami. Chłopak spojrzał na mnie, spojrzał mi prosto w oczy. Nie mogłam uwolnić się spod jego hipnotyzującego spojrzenia. Spostrzegłam w jego oczach smutek i żal. Czyżby moje słowa go zabolały? Przecież nie powinien ode mnie oczekiwać, że rzucę mu się w ramiona i będziemy szczęśliwi. To było niemożliwe. Nie mógł by być ze mną szczęśliwy, ponieważ miałam za sobą "ciemną" przeszłość z którą zmagałam się do dziś. Dla mnie każdy dzień to walka sama ze sobą. Nie potrafiła bym pokochać go tak bardzo jak bym chciała. Dlatego wolałam mu i sobie zaoszczędzić cierpienia.
Kiedy Harry oderwał ode mnie wzrok dopiero w tedy się ocknęłam.
- Rose... masz mi wszystko powiedzieć - Grace chyba zrozumiała o co chodzi.
- Dobra, ale nie tu - zgodziłam się, ponieważ wiedziałam, że prędzej czy później Grace i tak się dowie.
Jak zawsze poszłyśmy pod nasze drzewo w pobliskim parku szkolnym, gdzie odbywały się ogniska i inne imprezy szkolne.
Usiadłam wygodnie pod drzewem wraz z Grace i tępo zaczęłam patrzeć się przed siebie.
- Harry... - słysząc to z ust Grace zaniemówiłam.
- Ale jak ty... - nie skończyłam mówić ponieważ
- Rose nawet ślepy by zauważył ten wzrok.
- Ale niby jaki? - spojrzałam na Grace pytającym wyrazem twarzy.
- W jego oczach i twoich dostrzegłam smutek....on się w tobie...- przerwałam jej.
- Nie Grace nawet tego nie mów. On mnie nawet nie zna... - przerwałam na moment.
- Bo ty nawet nie pozwalasz mu na to - odparła moja przyjaciółka. - Wiem, że coś się stało opowiedz.
Po tych słowach wzięłam kilka wdechów i opowiedziałam całą historią, która miała miejsce wczorajszego wieczoru i dzisiejszego poranka.
- Jesteś ślepa i głucha, nie zauważasz w okół siebie dobra. Jak mogłaś? - moja przyjaciółka była szokowana tym faktem, że po tym wszystkim co powiedział mi Styles i tak go odtrąciłam.
- Nic nie rozumiesz - odparłam zrezygnowana.
- Nie Rose to ty nic nie rozumiesz - odparła moja przyjaciółka. - Nie widzisz nawet co tracisz, na twojej drodze spotkałaś chłopaka, który jest w stanie....  - Garce przerwała.
- No powiedz w końcu - ponaglałam moja przyjaciółkę, ponieważ widziałam, że zastanawia się czy powiedzieć mi to co myśli.
- Uratować - dokończyła, zaniemówiłam słysząc to z jej ust. - Ja już nic na twoją decyzję nie poradzie, to twoje życie, ale pamiętaj, że możesz stracić coś czego będziesz żałować do końca życia.
- Wiem - odparłam i szybkim ruchem zerwałam się z ziemi. - Nie idź za mną chcę zostać sama - po tych słowach uciekłam jak tchórz.
Wyszłam przed szkołę na parking szkolny. Miałam wielu uczniów, nie patrzyłam przed siebie, chciałam jak najszybciej uciec. Koło auta Stylesa zauważyłam jego kolegów jednak nie widziałam jego. Zapatrzona w całą gromadę wpadłam na kogoś.
- Przepraszam - uniosłam wzrok ku górze i zobaczyłam szmaragdowe tęczówki.
- Rose... - nie pozwoliłam mu dokończyć tylko jak najszybciej chciałam uciec.
- Proszę nie - po tych słowach "uciekłam".
Będąc wystarczająco daleko zwolniłam kroki. Długo się włóczyłam różnymi uliczkami, chodziłam bez celu. Nagle zaczęło się ściemniać, postanowiłam pójść w pewne miejsce. Tam gdzie zawsze zmagałam się ze swoimi myślami. To tam uciekałam przed wszystkim.

***

Światło księżyca oświetlało mi schody po, których szłam. Po chwili znalazłam się na dachu mojego miejsca gdzie chciałam zapomnieć. Stary, opuszczony budynek był idealnym miejscem na samotne przemyślenia. Jedyna osobą która o nim wiedziała była Grace, ale nie miała pojęcia gdzie konkretnie ono się mieści mogła jedynie się domyślać. Uniosłam wzrok ku górze. Światło księżyca oświetliło moją bladą twarz. Na niebie mieniło się tysiące gwiazd. Wzięłam głęboki wdech. Zamknęłam oczy. Rozkoszowałam się chwilą. Myślałam o tym czy powinnam zakończyć swoje życie. Czy powinnam to zrobić. Nagle otworzyłam oczy i szybkim krokiem podbiegłam do krawędzi dachu starego budynku przeszłam za barierkę mocno się jej trzymając. Zrobić to czy nie? To jedyne pytanie które mnie trapiło. Skacząc  pozbędę się bólu, cierpienia. Zostając skaże się na wieczną samotność. Odpowiedź była prosta, skaczę!
- Rose...- usłyszałam męski głos, odwróciłam lekko głowę i kotem oka zobaczyłam ta samą twarz, którą widziałam codziennie w moich snach.
- Co ty tu robisz? - zapytałam odwracając wzrok, z powrotem  spojrzałam na dół.
- Rose co ty chcesz zrobić? - zapytał przerażony.
- Wiesz co nie udawaj durnia Harry! - odparłam, chłopak zbliżył się do mnie ostrożnie.
- Nie chcesz tego zrobić, nie jest warto - odparł spokojnie.
- Nie podchodź! - krzyknęłam. Chłopak nawet się nie przeją tym co powiedziałam.
- Jeżeli ty skaczesz to ja też - spojrzałam w bok, koło mnie stał już Styles.
- Ty nic nie rozumiesz - powiedziałam zrezygnowana.
-  Własnie nie rozumiem - odparł bez zastanowienia. - Czy ty nie widzisz, że ciągle próbuję się do ciebie zbliżyć. Czy te wszystkie słowa, które powiedzieliśmy sobie wczorajszego wieczoru nie mają dla ciebie znaczenia? - zapytał.
- Harry ja nie potrafię, nie potrafię - z moich oczu popłynęły łzy.
- Daj się pokochać - powiedziała Harry spojrzałam na niego, chłopak zahipnotyzował mnie swoim spojrzeniem. - Pozwól się pokochać tylko o tyle cię proszę - widziałam w oczach Stylesa łzy. Łzy smutku.
W tym momencie zastanowiłam się czy próbując uratować siebie i jego przed bólem sprawiłam, że cierpieliśmy jeszcze bardziej? Czy nie popełniłam przypadkiem błędu? - Proszę wróć ze mną na dół  - Styles wyciągnę w moją stronę swoją dłoń. Przez chwilę zastanawiałam się czy ją ująć. Czy zaryzykować?
Koniec życia w strachu! Koniec! Chwyciłam dłoń Stylesa i po chwili byliśmy za barierkami.
- Rose... - szepną Harry, staliśmy na przeciwko siebie i nie czekając długo rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam go, Harry odwzajemnił mój pocałunek. Był on namiętny pełen pasji i uczucia.
- Proszę nie skrzywdź mnie - szepnęłam odsuwając się trochę od niego, chłopak wplótł swoje palce w moje geste włosy i odparł.
- Obiecuję - powiedział szeptem, po czym wpił swoje usta w moje.

Nie byłam pewna mojej decyzji jednak nie miałam nic do stracenia. Poczekamy co przyniesie czas...


******
Jest kolejny rozdział :3
Nie wiem jak wam się podoba....
Więc proszę zostawiajcie po sobie ślad :D
Mam nadzieję, że podczas ferii uda mi się dodać jeszcze z kilka rozdziałów.
Mam taka nadzieję ;) 
Pozdrawiam GORĄCO WSZYSTKICH TYCH CO CZYTAJĄ :* <3
Czekam na wasze KOMENTARZA :3
Do następnego ! :****