wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 10



"Uratuj mnie" 




 Odwracając się nie spodziewałam się, że zobaczę tam jego. Jego wzrok. Ten wzrok, który zadawał mi tyle cierpienia, tyle bólu. Przeszywające spojrzenie sparaliżowało moje ciało. Nie mogłam się ruszyć, nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Chłopak podszedł bliżej mnie, spojrzał mi głęboko w oczy.
- Witaj Rose dawno się już nie widzieliśmy - powiedział cwaniackim tonem głosu, widziałam na jego twarzy delikatny, niemiły uśmieszek. Ciągle stałam w milczeniu, brunet zmierzył mnie wzrokiem, ponownie wbił swoje ciemno brązowe oczy w moje jasno niebieskie tęczówki. W moich oczach mógł wyczytać strach, przerażenie. Stałam i nie mogłam nawet drgnąć, strach sparaliżował mnie. Bałam się, osoby która przede mną stała. Widząc jego twarz przypomniałam sobie wszystko to o czym chciałam zapomnieć. Zapomnieć i nigdy do tego nie wracać. To przez niego tyle cierpiałam. To przez niego sama się zabijałam, przynajmniej próbowałam, ale jak zawsze mi nie wychodziło. Kiedy już prawię zapomniałam o tym jak zostałam skrzywdzona przez tego człowieka, ten miał czelność stanąć ze mną twarzą w twarz. Boże tyle bólu, tyle cierpienia. Zamknęłam szybko oczy, myślałam, że w ten sposób sprawię, że on zniknie. Jednak gdy otworzyłam oczy rozczarowałam się.
- Rose co tak zamilkłaś, aż tak bardzo się za mną stęskniłaś? - zapytał cwaniacko. Nie mogłam już wytrzymać, nie dałam rady i wybuchłam ocknęłam się.
- Jake...Co ty tu robisz?! Jakim prawem ponownie mnie nachodzisz po tym wszystkim co mi chciałeś zrobić i co zrobiłeś! Mało ci?! - zapytałam z krzykiem. Z moich oczu pociekły łzy.
- Rose jak zawsze przesadzasz, chciałem cie tylko odwiedzić - chłopak uśmiechną się i chciał dotknąć mojego policzka, jednak ja z całej siły uderzyłam go w  twarz. Chłopak złapał się za policzek i się uśmiechną. Patrzyłam na to jego zadowolenie w oczach, nie wiedziałam jak można być tak podłym człowiekiem.
- Rose ostra jesteś, tak jak kiedyś - chłopak zbliżał się do mnie, przed oczami stanęła mi scena z przed roku. Nie nie chcę o tym pamiętać.
- Nie zbliżaj się nawet do mnie rozumiesz?! Nawet się nie waż - odparłam ze złością.
- Tym razem ci odpuszczę, ale jeszcze z tobą nie skończyłem  - zanim dokończył ja jak najszybciej od niego odeszłam.
Minęła chwila i byłam na miejscu. Cały park był oświetlony. Duże drzewa szumiały, poruszane przez wiatr. Usiadłam na ławce. Zamknęłam oczy i po moich policzkach spłynęły łzy. Łzy cierpienia i bólu. Nie mogłam uwierzyć, że po tym wszystkim spotkałam jego. To on zadał mi ból,którego w życiu jeszcze nie doznałam. Przed moimi oczami ukazała się scena, o której chciała bym zapomnieć. Ciemny pokój...ja krzycząca i błagająca o pomoc, nikt mnie nie słyszał. Nikt, poza nim. Za drzwiami hałas, głośna muzyka. Jego dotyk. Jego okropny  dotyk, który sprawiał mi ogromny  ból. Miliony żyletek tnących moje ciało. Jego usta, oddech na moim karku  i słowa, które zapamiętam do końca życia " Za chwilę będzie po wszystkim i będziesz moja". Tak bardzo mnie pragną, że był w stanie zdobyć mnie tym sposobem. Chciał sprawić, że będę jego. Chciałam się wyrwać, próbowałam,ale nie dawałam rady. W pewnym momencie zdobyłam w sobie siłę i chwyciłam mocno butelkę po piwie, która leżała na łóżku porzucona przez jednego z imprezowiczów. Mocno chwyciłam butelkę i z całej siły walnęłam Jeka w głowę. Chłopak padł na mnie nie przytomny. Z obrzydzeniem strąciłam go ze mnie i uciekłam. W podartych ciuchach roztrzęsiona.
 Nikt się o tym nie dowiedziała, nie chciałam o tym pamiętać. Chciałam po prostu zapomnieć.  Na początku było ciężko, bardzo ciężko. Nie dawałam rady, dlatego krzywdziłam siebie. Myślałam, że w ten sposób uda mi się zapomnieć, ale myliłam się. W pewnym momencie byłam już "szczęśliwa" , ale moje szczęście było złudne. Jak zawsze sprawiałam tylko pozory szczęśliwej.
- Rose koniec - powiedziałam sama do siebie szybko otwierając oczy.
Wstałam z ławki i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Szłam chodnikiem niedaleko ulicy. Oczywiście zaczął padać deszcz. No jasne jeszcze tego mi brakowało. Świetnie, no świetnie. Szłam i mokłam. Nagle
 stanęło koło mnie auto. Spojrzałam na kierowcę. To te oczy. To te zielone tęczówki, które zawsze były pełne radości.Chłopka za kierownicą nic nie powiedział , tak jaki ja. Po prostu nie zastanawiałam się i po chwili byłam koło niego, na miejscu pasażera. Nie popatrzyłam na niego, tylko tępo wpatrywałam się przed siebie. Widziałam, że Harry patrzy się na mnie z troską. Kątem oka widziałam, że chciał  coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu na to.
- Proszę zabierz mnie stąd jak najdalej, nie chce tu być - popatrzyłam mu prosto w oczy, z moich płynęły łzy. Chłopak nic nie powiedział,  jedynie skina głową i w tym samym momencie ruszyliśmy w deszczu w nie znane mi miejsce.
Patrzyłam przez okno. Mijaliśmy domy, które po chwili zaczęły znikać. Pojawiły się drzewa, które przemykały mi przed oczami. Wpatrzona w mijającą zieleń, zamyśliłam się.
Zastanawiałam się co on tam robił? Jak Jake mnie znalazł?  Te pytania były najmniej ważne. Jedynym pytaniem, które mnie nurtowało to to, dlaczego postanowił mnie "odnaleźć". Zastanawiałam się, czy jest aż takim draniem. Jedynym powodem dla którego mógł by wrócić to ten, że chciał mi przypomnieć, że to się jeszcze nie skończyło, on ciągle myślał, że jestem jego własnością. Chciał mnie dostać. Pomyślałam o tym, że może ponownie próbować mnie... Nie mogłam nawet pomyśleć o tym wszystkim co mógł mi zrobić. Zamknęłam oczy, ponieważ czułam, że po moich policzkach spływały łzy cierpienia. Czy to tak zawsze będzie? Pytam się?! Dlaczego to ja, dlaczego?! Od zawsze zadaję sobie to pytanie i do tej pory nie mogę sobie na nie odpowiedzieć.
Ciągle patrzyłam przez okna. Nagle auto się zatrzymało. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam mały domek na kompletnym odludziu. Nie wiem ile tam jechaliśmy, ale musiałam przegapić moment kiedy wjeżdżaliśmy do lasu.
- Co my tu robimy? - zapytałam cichym, niepewnym głosem.
- Zobaczysz - odparł lekko się uśmiechając.
Kiwnęłam jedynie głową i powoli oboje wysiedliśmy z auta. Stałam przed małym, drewnianym domkiem z ciemnego drewna. W ciemności słabo było go widać. Harry ruszyła na przód, staną przed drzwiami na niewielkim ganeczku. Ja ciągle jak nieprzytomna stałam przy aucie. Chłopak otworzył drzwi i spojrzałam na mnie, dając mi znak abym weszła. Nawet się nie zastanawiałam chciałam po prostu zapomnieć.
W domku panował mrok, brunet szybko zapalił lampę. Nagle rozbłysło światło. Promienie ognia oświetliły niewielkie pomieszczenie gdzie znajdował się kominek, na środku pokoju stała kanapa, przy oknie stał stół z czterema krzesłami w białym kolorze, przy ceglanym piecykiem leżał włochaty dywan. Całe pomieszczenie było przytulne, wypełnione "ciepłem".
- Poczekaj, pewnie jest ci zimno - Harry szybko podszedł do piecyka i zaczął układać drewno, aby rozpalić. Podeszłam do kanapy i delikatnie na niej usiadłam. Po chwili "walki" z kominkiem w końcu rozbłysk ogień. Harry odwrócił się do mnie. Popatrzyłam na niego z obojętnym wyrazem twarzy.
-  Przyniosę jakieś ciuchy na przebranie - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć chłopak znikł w za drzwiami. Po chwili był z powrotem z koszulka i dresem oraz dużym czerwonym kocem.
Z wielkim uśmiechem wręczył mi ciuchy.
- Proszę tylko to znalazłem - wzięłam od niego ubrania spuściłam wzrok. - A dobrze ja cie na chwile zostawię samą - Styles chyba nie wiedziała co ma robić ponieważ nigdy mnie taka nie widział.
Chłopak ponownie znikł za drzwiami. Powoli zaciągnęłam z siebie przemoczoną odzież. Założyłam na siebie o wiele za duże, dresowe spodnie i za dużą koszulkę. Owinęłam się kocem i usiadłam przed kominkiem, w którym płoną ogień. Ciepłe powietrze ogrzało moją zmarznięta twarz. Otulona kocem siedziałam wpatrzona w tańczące ogniki.
- Już się przebrałaś - do pokoju wszedł radosny brunet z dużym kubkiem herbaty. -  Trzymaj , na pewno jest ci zimno - podniosłam wzrok i spojrzałam na Stylesa, chłopak miał namalowany na twarzy szeroki uśmiech.
- Dziękuję - wzięłam od niego ciemno, niebieski kubek i chwyciłam go mocno w dłonie. chciałam je ogrzać.
Chłopak usiadł koło mnie i tak samo zaczął wpatrywać się w płomienie ognia.
- Powiedź dlaczego? - zapytałam cięgle nie odrywając wzroku od ognia.
- Ale co dlaczego? - zapytał zdezorientowany Harry.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego ciągle spotykam cię na mojej drodze...dlaczego ciągle patrzysz mi głęboko w oczy i próbujesz z nich coś wyczytać...ciągle czuję, że próbujesz mnie rozszyfrować. Dlaczego? - spojrzałam mu głęboko w oczy, moje oczy szkliły się przez łzy, które po chwili wypłynęły na zewnątrz. W oczach Harry'ego zobaczyłam, sama nie wiem. W jego oczach dostrzegłam troskę i potrzebę bliskości, zrozumienia.
- Dlaczego...- chłopak oderwał ode mnie wzrok i delikatnie się uśmiechną, ja ciągle patrzyłam na niego zapartym tchem. - Pytasz się dlaczego? Sam tego nie wiem, ale kiedy spotykam ciebie na mojej drodze
poczułam, że muszę cię chronić. Po naszym pierwszym spotkaniu nie mogłem przestać o tobie myśleć. Zapamiętałam to co dostrzegłem wtedy  w twoich oczach. To był ból... - przerwał na moment, z jego twarzy znikł uśmiech. -  W twoich oczach widziałem ból i cierpienie. Od tamtej pory czuje potrzebę aby cię chronić. Czuję, że potrzebujesz osoby, która cię ocali.  Możesz uznać mnie za głupca, totalnego szaleńca, ale wiem jedno, że chociaż za każdym razem mnie odpychasz ja i tak nie odpuszczę. Mimo,że mnie nienawidzisz... - chłopak ponownie przerwał i skierował na mnie wzrok. Spojrzał głęboko w moje niebieskie oczy, spowodował, że byłam sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć, z moich oczy ciągle spływały łzy, Styles uniósł dłoń i delikatnie otarł mój policzek, jego dłoń była taka ciepła, poczułam w sercu dziwne ciepło - i tak będę przy tobie - odparł.
Nie mogłam uwierzyć. Chociaż ciągle go odpychałam, ciągle przed nim "uciekałam" on i tak chciał mnie tylko chronić. Mój świat jak zawsze był dziwny, ale tym razem kompletnie nie wiedziałam co czuć i co myśleć. W mojej głowie miałam kompletny mętlik, byłam zagubiona. Nie wiedziałam dlaczego los postawił na mojej drodze tego bezczelnego, aroganckiego chłopaka. Co on sobie myśli, że od tak wpadnę mu w ramiona i będziemy szczęśliwi. Nie byłam wstanie pokochać nikogo. Nikogo! Ja nawet siebie nie kochałam. Aby być szczęśliwym trzeba pogodzić się z losem i brać co nam przyniesie, a ja tego nie potrafiłam. Nie potrafiłam otworzyć serca, nie po tym wszystkim co przeżyłam. W moim sercu zrodził się gniew, chciałam po prostu wyjść i uciec od Stylesa jak najdalej. Chciałam uciec, przed tym co się najbardziej bałam. Przed uczuciami.
Coraz bardziej wątpiłam w moje istnienie, coraz bardziej zaczynałam wierzyć, że moje życie nie ma sensu. Jeżeli życie nie ma sensu...to poco żyć? Pytam się po co?! Kolejne pytania, na które nikt nie była wstanie odpowiedzieć.
Gniew ból i co jeszcze? Chciałam powiedzieć to wszystko co myślę, wyrzucić z siebie  wszystko, nie chcę dusić tego w sobie. Nie chcę!
- Nawet ty nie jesteś w stanie mnie uratować, nikt nie jest...rozumiesz?! - powiedziałam cicho, odrywając wzrok od Harry'ego. Czułam wzrok bruneta na sobie, chłopak chciał już coś powiedzieć, ale mu nie
pozwoliłam. Odwróciłam  głowę w jego stronę i spojrzałam na niego załzawionymi oczyma.- Ty nie wiesz jak to jest żyć w ciągłym strachu, nie wiesz co to znaczy cierpieć. Cierpieć tak, że aż od środka ten ból cię pochłania. Każdy zakątek twojej umysłu jest wypełniony  wspomnieniami, które ranią. Ranią tak, że nie masz ochoty żyć, jedyne o czym myślisz to skończyć ze sobą .  Za każdym razem chciałam to zrobić, ale byłam za słaba. Ciągle boję się nocy, ponieważ noc zwiastuje nowy dzień, a ja kładąc się spać nie chcę się obudzić. Nie chcę! Rozumiesz nie chcę! -  wykrzyczałam to miałam dość, chłopak ujął mnie szybko w swoje ramiona i mocno przytulił, schowałam twarz w jego ramionach.
- Ciiii... - ucałował mnie w głowę, po chwili odsunęłam się od niego i oboje spojrzeliśmy sobie w oczy. -  Jeżeli boich się iść w ciemną uliczkę, pamiętaj, że ja zawszę będę za tobą, będę czuwał aby nikt cię nie skrzywdził - Harry patrząc w moje oczy, ponownie się uśmiechną. - Jeśli boisz się żyć, ja ujmę twoją dłoń w swoją i pomogę ci przetrwać. Nauczę cię jak być szczęśliwą i pokażę ci co to znaczy kochać. Kochać bez opamiętania, rozkoszować się miłością - chłopak ponownie  dotknął mojego policzka swoją dużą dłonią. - I najważniejsze, po prostu będę, zawsze będę. Spuściłam wzrok na dół i wtuliłam się w bruneta.
- Uratuj mnie - szepnęłam, Harry ponownie ucałował mnie w głowę i po ciuchu odpowiedział.
- Uratuję cię - szepnął. Po tych słowach odpłynęłam.


*********** 
Ponownie WITAM !!! :*  Dzisiaj zakończenie roku 2013 więc dodałam rozdział, aby dobrze zakończyć ten rok :P 
Powiem szczerze miałam z nim kłopot, ale starałam się, aby była jak najlepszy :)
Nie wiem jak wszyło dlatego proszę umieśćcie swoje opinie w komentarzach :) 
Pozdrawiam ROSE xoxoxo


Ps. Szczęśliwego Nowego ROKU !!! :* 

sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 9



"Nie mogłam sobie poradzić z "demonami" mojej przeszłości."




Drogi pamiętniku. 

Nasze wybory życiowe czasami mogą namieszać w naszym życiu. Decyzje, które często podejmujemy, mogą okazać się największym błędem. 
To tak jak z pytaniem "skoczyć z mostu, czy dalej męczyć się na tym świecie?". To pytanie dobrze podsumowywało moją sytuację. Czułam się jak "samobójca" przed wykonaniem ostatecznego ruchu. Skoczyć i zapomnieć....czy dalej żyć? Czasami chciałam wybrać pierwszą opcję, ale po dłuższym zastanowieniu, zadawałam sobie pytanie, czy warto? Czy warto porzucić to wszystko co mam? 
Chciałam być twarda i nie ugięta. Chciałam przynajmniej sprawiać pozory silnej dziewczyny, która sobie sama ze wszystkim poradzi. Jednak nie zawsze mi to wychodziło. Byłam bardzo zamknięta w sobie.
Nie chciałam oby ktokolwiek spojrzał w moje wnętrze. Zobaczył to co czuję w środku. Moja dusza często krzyczała z bólu, który w sobie dusiłam. Czasami ból był nie do zniesienia, pochłaniał mnie od środka. Nie mogłam sobie poradzić z "demonami" mojej przeszłości. Chciałam chociaż raz zapomnieć o tym wszystkim. Jednak nie dawałam rady, to było zbyt trudne. Jeżeli miła tak wyglądać moje życie NIE CHCĘ ŻYĆ! 




Setka różnych głosów i  ja pośród nich. Obojętna na wszystko. Stałam przed szafką szkolną i zastanawiałam się co ja tu w ogóle robię. Stałam i wpatrywałam się w zdjęcie wiszące na wewnętrznej stronie drzwiczek, szafki szkolnej. Dwie dziewczyny, uśmiechnięte od ucha do ucha. Pełne radości i miłości. Pomyślałam: Cała Grace ciągle uśmiechnięta i zadowolona, szczęśliwa, całkowite przeciwieństwo mnie. 
Zastanawiałam się, dlaczego w ogóle ta jak zawsze radosna dziewczyna zadaje się ze mną. Osobą, która ciągle bije się ze swoimi myślami, walczy sama ze sobą. Ciągle zadawałam sobie to pytanie. Dlaczego to ja? Może Grace czuła, że potrzebuje jej przyjaźni i siostrzanej miłości do życia? Może chciała mnie uratować przed "przepaścią", która od zawsze próbuje pokonać. Wiedziałam, że nasza przyjaźń nie jest przypadkiem, ani żadnym zbiegiem okoliczność. Spotkałam ją na swojej drodze, ponieważ jej zadaniem może być uratowanie mnie przed czymś. Uratowanie przed czymś złym co stanie na mojej drodze. Ala jeśli ona mnie nie uratuje to kto. Kto będzie moim wybawcą, który ocali moją duszę i serce przed zwiędnięciem. Ciągle zadawałam sobie to pytanie. Czy spotkam  w swoim życia osobę, która mnie ocali. To było bardzo dobre pytanie. W tedy pomyślałam o Harrym. A jeśli to on będzie człowiekiem, który sprawi, że znów będę chciała żyć. Co jeśli jego zadaniem jest ocalenie mnie? A co jeśli to on ma mi pokazać, że życie może być piękne. A co jeśli.... Moją rozmowę w myślach przerwała pewna osoba. 
- Rose... - znałam ten radosny ton głosu, czasami wydawało mi się, że ta dziewczyna śpiewa mówiąc, jej głos był pełen radości do życia, jednak tym razem ten cudowny głos był przepełniony smutkiem. 
- Cześć Grace - odparłam.
- Rose chciałam cię przeprosić, naprawdę chciałam dobrze, ale wyszło jak wyszło przepraszam cię nie wiem co mogę ci jeszcze powiedzieć - głos Grace się załamał. 
- Grace w porządku....- dziewczyna mi przerwała. 
- W porządku? - zapytała niepewnie.
- Tak -  wysłałam jej serdeczny uśmiech. 
- Rose... - moja przyjaciółka zaczęła coś mówić, ale ja się wyłączyłam, ponieważ zobaczyłam osobę, którą do niedawna nienawidziłam. Zaraz do niedawna? Sama jeszcze nie mogłam się  z tym pogodzić, że moje odczucia co do tej osoby trochę się zmieniły. Patrzyłam w stronę Harry'ego. Tak w stronę tego chłopaka, którego nie cierpiałam, do niedawna. Zastanawiałam się czy jeszcze kiedykolwiek będę miała możliwość spojrzeć w jego hipnotyzujące, zielone tęczówki. Czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę ten uśmiech. Zaraz, zaraz Rose CO JEST?!  Co się ze mną dzieje? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. To było najgorsze co mogło mi się przydarzyć w tym momencie.  
- Rose słuchasz mnie? - z rozmowy w moich myślach wyrwała mnie Grace. - Od jakiejś chwili mnie nie słuchasz, tylko ciągle patrzysz za moje ramię, kto tam stoi? - dziewczyna w tym samym momencie odwróciła się do tyłu i na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. - Zaraz, zaraz... czy ty... - dziewczyna nie wiedziała co ma powiedzieć. 
- Nie będę o tym mówić tutaj - powiedziałam spuszczając wzrok. 
- Dobra to chodź - dziewczyna złapała mnie za rękę i wyszłyśmy na dwór, pod to samo drzewo gdzie zawsze przesiadywałam. 
Usiadłyśmy wygodnie. Moja przyjaciółka patrzyła na mnie z niecierpliwością, a ja tępo wbiłam wzrok w ziemię. 
- Rose... - przerwałam Grace.
- Pamiętasz jak mówiłaś, że powinnam dać mu szansę przekonać się... - przerwałam na chwilę.
- No tak - odparła.
- Grace chyba zmieniłam zdanie - powiedziałam ze smutkiem. 
- Zmieniłaś zdanie....i dlatego masz taki smutny wyraz twarzy? - zapytała. 
- Nie, bo ja nie chcę... - moja przyjaciółka mi przerwała, spojrzałam na nią dziewczyna głęboko popatrzyła mi się w oczy i szeroko się uśmiechnęła.  
- Słuchaj... Wiem to może być trudne. Wiem w twojej głowie roi się milion pytań, ale posłuchaj,  jeżeli zaufasz swojemu sercu wszystko wyda się prostsze niż myślisz. Za każdym razem jeśli masz problem, lub dylemat, zamknij oczy, weź głęboki oddech i wsłuchaj się w nawet najcichsze bicie twojego serca. Pamiętaj zawsze kieruj się sercem, zawsze. - z moich oczu popłynęły łzy, Grace od razu mnie przytuliła. Czułam to ciepło z jej serca, czułam jak obejmuje mnie swoja "niewidzialną" miłością. 
- Dziękuję ci, dziękuję, ze jesteś - odparłam przez łzy. 
- Nie płacz, tylko chodź idziemy na lekcję, bo profesor nie będzie zadowolony, że nas nie ma - po tych słowach obie poszłyśmy na zajęcia. 

*** 

Półmrok. Siedziałam na skraju łóżka i ciągle myślałam o tym wszystkim co się wydarzyło. Tyle zdarzeń w tak krótkim czasie. Nie dawałam rady. Postanowiłam się przejść i po oddychać trochę świeżym powietrzem. Ubrałam się w ciemne dżinsy, ubrałam do tego szary seter większym rozmiarze i białe coonversy. zabrałam telefon w rękę i oczywiście słuchawki. Po chwili byłam już na dworze i szłam w miejsce gdzie często przebywałam. Postanowiłam pójść trochę dłuższą drogą, ponieważ nigdzie mi się nie spieszyło. 
Było ciemno szłam powoli, miałam dużo czasu więc nigdzie się nie spieszyłam. Ciągle słuchałam muzyki wyciszałam się. Skręciłam w nieznana mi ulicę. Szłam niepewnie. Czułam jak by ktoś za mną szedł. Nie wiedziałam, może mi się tylko wydawało. Trochę przyśpieszyłam, ciągle zachowywałam zimną krew. Odwróciłam się  do tyłu i nikogo tam nie było. Z powrotem odwróciłam głowę do przodu i zamarłam.


**********
Witajcie !
Chciałam od razu na wstępie przeprosić za krótki rozdział i niezbyt ciekawy, ale pisałam go dzisiaj i nie miałam czasu na przemyślanie każdego wersu z osobna. 
Więc nie jest to cos z czego jestem dumna, ale postanowiłam go dodać.
Życzę Wam miłego czytania i PROSZĘ SKOMENTUJCIE :D  
Pozdrawiam ROSE XOXOXOX 


niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 8



      "Wiedziałam, że ktoś będzie cierpiał i tą osoba będę ja." 



Ciągle stałam wypatrując chłopaka wynurzającego się z wody, jednak tego ciągle nie było widać. Nie wiedziałam co mam robić! Może Harry tylko sobie ze mnie żartował i udawał, że się topi, a jeśli nie? Jeśli naprawdę coś mu się stało. Nie żeby mnie to obchodziło, ale nie chciałam mieć jakiegoś  durnia na sumieniu! Nie zastanawiałam się długo  zaczęłam się rozbierać. Ściągnęłam z siebie swoje ciuchy i w czarnej, koronkowej bieliźnie wskoczyłam do wody.
Zanurzyłam się pod wodę. Próbowałam dostrzec Harry’ego pod wodę, ale nic nie widziałam, ponieważ woda była tak zmącona, że widoczność w niej była praktycznie zerowa. Zaczynało brakować mi powietrza, więc wynurzyłam się i zaczerpnęłam gwałtownie powietrze. Nie wiedziałam co mam robić, powoli zaczynałam wpadać w panikę.
- Harry durniu wychodź ! – krzyczałam rozglądając się po tafli wody. – Kretynie jeśli to twoje durne żarty, przysięgam ci, że nie żyjesz! Jeśli sam się nie utopiłeś to ja to zrobię!!!! – krzyczałam ciągle, woda nie była taka ciepła jak mi się zdawało, czułam jak moje wargi stają się lodowate, szczęka zaczęła mi dygotać, wydawało mi się, że całe to zdarzenie ciągnie się kilka minut, a tak naprawdę trwało to kilka sekund. – Harry!!! – nie wiedziałam co  mam już robić. Nagle poczułam jak coś mnie łapie od tyłu i wypycha do góry zarazem odwracając w przeciwna stronę.
- A jednak nie jestem ci tak obojętny – zobaczyłam te zielone tęczówki wypełnione radością. W samej bieliźnie, zmarznięta znajdowałam się w objęciach najbardziej popieprzonego człowieka jakiego znałam. - Nie jesteś taka zła i nie pozwoliłaś mi utoną – powiedziała Harry głęboko wpatrując się w moje niebieskie oczy. Chłopak zaczął się do mnie zbliżać,  nasze twarze dzieliły centymetry. Doszło by do pocałunku, gdyby nie fakt, że z całej siły uderzyłam Stylesa w twarz.
- Spierdalaj! – już nie mogłam wytrzymać i wybuchłam, szybko wyrwałam się z objęć Stylesa i po chwili byłam już na brzegu, cała  zmarznięta, telepałam się z zimna.
Szybko pobiegłam koło drzewa którego siedziałam wraz z tym kretynem i owinęłam się kocem na którym siedzieliśmy.
Spojrzałam na brzeg jeziora. Do  brzegu podpłyną Harry i z gracją wyłonił się z wody. Stał już na równych nogach. Gdy zobaczyłam jego ciało ociekające wodą zaniemówiłam. Chłopak podszedł do mnie, na twarzy miał namalowany szeroki uśmiech.
Styles staną parę kroków ode mnie. Nie mogłam oderwać wzroku od jego cudownego ciała. Pojedyncze krople wody spływały po idealnie wyrzeźbionych mięśniach. Mokre włosy okalały jego twarz, Harry zaczesał je prawa dłonią do tyłu. W końcu ocknęłam się kiedy widziałam, że Styles chce coś powiedzieć.
- Ty naprawdę masz nie po kolei w głowie! Co ty sobie myślałeś? No powiedz co?! – ponownie zaczęłam krzyczeć. – Kretynie mogło się coś stać jak nie mi to tobie! Rozumiesz?! Powiedz dlaczego? – zapytałam spokojniej. Harry jedynie na mnie spojrzał i się uśmiechną. Jego uśmiech doprowadzał mnie do granic wytrzymałości.
- Rose chciałem w ten sposób… - nie wytrzymałam. Zrzuciłam z siebie koc, stałam w samej bieliźnie przed chłopakiem. Harry cwaniacko się uśmiechną.

- Nie obchodzi mnie co chciałeś…rozumiesz?! Mam dość wracam do domu -  zabrałam swoje rzeczy i w samej bieliźnie ruszyłam w drogę powrotną.

W samej bieliźnie odeszłam od Stylesa. Szłam przed siebie, powoli zakładając na siebie moją garderobę. Wyglądało to śmieszne, gdyż  ciężko było się ubrać ciągle będąc w ruchu. Po chwili byłam już ubrana. Szłam szybko, chciałam jak najszybciej "uciec" od Harry'ego. Myślałam,. że mam tego kretyna z głowy, jednak jak zawsze się miliłam. Usłyszałam podjeżdżające auto, które po chwili się po chwili zatrzymało. Ciągle szłam przed siebie, nie zwracając uwagi na to co się dzieje.
- Rose! Zaczekaj... - nawet się nie odwróciłam, nie chciałam widzieć tego kretyna na oczy. - Rose! - po chwili chłopak dobiegł do mnie. - Rose... - odwróciłam się w jego stronę.
- Czego chcesz?! Mało ci jeszcze? - byłam wściekła na tego gościa. - Chciałeś mi jeszcze coś powiedzieć? - patrzyłam mu prosto w oczy. Harry chyba dostrzegł w nich, że naprawdę jego zachowanie sprawiło, że byłam zła...Zła to mało powiedziane ja kipiałam ze złości.
- Rose przepraszam - w jego głosie słyszałam, że jest mu przykro. Widziałam to po jego oczach. - Nie... - przerwałam mu.
- Tylko nie mów, że nie chciałeś booo nie jesteś chyba aż tak głupi! A może jednak skoro wpadłeś na tak "genialny" pomysł aby udać, że się topisz! - wykrzyczałam to miałam już dość.

Nagle Harry przycisną mnie do siebie i namiętnie pocałował. Na początku broniłam się, ale potem uległam. Nie wiem dlaczego. Dlaczego nic nie zrobiłam? Tylko oddałam się chwili. Co najgorsze ja odwzajemniłam ten pocałunek. Czułam w sercu dziwne ciepło, które zawładnęło moim ciałem. Harry wplótł swoje długie palce w moje nadal mokre włosy. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Chłopak spojrzał w moje oczy, zostałam uwięziona.
W jego szmaragdowych tęczówkach zobaczyłam, pożądanie. Chęć spojrzenia w moja duszę.Chciał zobaczyć to jaka naprawdę jestem. Nie wiem, ale w jego oczach widziałam tez zagubienie. Chyba w dalszym ciągu nie mógł mnie rozszyfrować, nie potrafił. Byłam zahipnotyzowana, nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Nie potrafiłam. Patrzyłam w oczy Stylesa, jednak zostałam wyrwana z rzekomego zapomnienia się, zatracenia w głębi jego spojrzenia, które przeszywało mnie na wskroś.
- Przepraszam. - szepnął Harry zamykając oczy.
Lekkim ruchem odsunęliśmy się od siebie. Spuściłam wzrok na dół. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Możemy już jechać? - zapytałam cicho.
- Tak...tak oczywiście - powiedział po chwili.
Nie minęła chwili i byliśmy w drodze powrotnej. Przez całą drogę milczałam. Jedynie Harry pytał się czy nie jest mi zimno i czy wszystko w porządku. Dotarliśmy pod mój dom. Oboje staliśmy już pod drzwiami mojego domu. Ciągle milczałam.
- To co? Tak jak się umawialiśmy, jedna randka, jedna noc i ostatni raz się widzimy - powiedziałam smutnie Harry.
- Tak...do nigdy niezobaczenia - tylko tyle byłam zdolna z siebie wydusić, mówiąc to popatrzyłam w oczy Stylesa. Po tych słowach zniknęłam za drzwiami.

Leżałam w łóżku zastanawiając się nad całym tym zdarzeniem. Przypomniały mi się usta Harry'ego na moich zmarzniętych wargach. Jego silne ramiona, szybkie bicie serca, jego oddech. Nie mogłam uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć w to, że nie odsunęłam od siebie  Stylesa, nie zrobiłam nic co by mogło sprawić, aby ta sytuacja nie miała miejsca. W mojej głowie tłoczyło się milion pytań, z każdą minutą było ich coraz więcej i więcej. Nie dawałam już rady. Myśl o pocałunku z Harrym powodowała, że czułam dziwne uczucie i to było uczucie, które nie mogłam opisać. To nie mogła być miłość o nie! Znałam t uczucie i to na pewno nie było to. Uczucie do Stylesa to coś więcej niż miłość. Może nie więcej, ale to uczucie.... Nie miałam pojęcia właśnie w tym tkwił problem. Nie potrafiłam określić tego co się dzieje w mojej głowie i sercu. Uczucie nienawiści do niego,  znikło a dlaczego? Jeszcze wczoraj życzyłam mu jak najgorzej, nie chciałam mieć z tym typem nic wspólnego. To jest cholernie dziwne! Czy taki jeden głupi pocałunek zmienia wszystko? Czy jeden dzień, wieczór może zmienić nastawienie człowieka. Co gorsza uczucia. Najwidoczniej tak! Nie wiem co się ze mną działo, ale wiedziałam, że nic z tego dobrego nie wyjdzie. Wiedziałam, że ktoś będzie cierpiał i tą osoba będę ja. Tyle myśli...tyle problemów miałam dość!
Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Otworzyłam szufladę w toalecie i wyjęłam małe, srebrne cieniutkie ostrze. Usiadłam na posadce w łazience opierając się o wannę. Patrzyłam się na srebrne ostrze.  Trzymałam je nad swoim nadgarstkiem. Patrzyłam na nie. W oczach miałam łzy, które z czasem zaczęły spływać po moich policzkach. Patrzyłam na moja rękę na których widniały jeszcze delikatne blizny po moich momentach słabości. Byłam słaba.
Rose na co dzień twarda, była przestraszoną i samotną dziewczynką, która pragnęła miłości i zrozumienia. Tylko tyle, a nawet tego nie mogła mieć. Wpadłam w panikę. Przycisnęłam do nadgarstka małe ostrze, chciałam to zrobić jednak nie mogłam nie potrafiłam. Ze złością odrzuciłam od siebie zło w postaci pieprzonej żyletki. Podciągnęłam kolana do brody i schowałam twarz w rękach.



**************   
Witam :* ! 
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale jak wiecie długo już nic nie dodałam więc w końcu nadszedł ten czas. 
Dużo niedociągnięć, no dobra wiele :D 
Ale obecnie nie mam do tego głowy :D 
Miłego czytania życzę i PROSZĘ oceńcie moje wypociny pod rozdziałem. 
KOCHAM !
POZDRAWIAM !
ROSE XOXOXOX 
<3

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 7




*** Rozdział 7 ***


„Spokojnie nie porwę cię”

Światło…dźwięk… piękny śpiew ptaków.
Lekko otworzyłam oczy, po czym zostałam oślepiona przez promienie słoneczne. Z przymrużonymi oczami uniosłam się na łokciach. Czułam ciepłe promienie słoneczne na swojej twarzy. Z uśmiechem otworzyłam oczy. Mój pokój był oświetlony złocistymi ognikami światła. Zwykłe słońce spowodowało, że poczułam się lepiej niż dotychczas. Zwykłe słońce sprawiło mi tyle radości. Taka mała rzecz, a jak ile morze dać szczęścia.
Usiadłam na skraju łóżka i zastanawiałam się czy powinnam z niego dzisiaj wychodzić. Długo się nad tym nie zastanawiałam i szybkim ruchem podniosłam się z łóżka. Nagle cały czar prysł. Słońce, które sprawiło mi  tyle radości, przestało być tak cudowne. Czar prysł.
- Kolejny dzień – powiedziałam sama do siebie. Mój uśmiech znikł z twarzy, ponieważ wiedziałam, że dzisiejszego dnia spotkam się z pewna osobą,  którą nienawidzę.
Westchnęłam lekko i poszłam się wykąpać. Minęła chwila i byłam już gotowa. Dzisiejszego dnia wybrałam wygodny zestaw, chciałam czuć się swobodnie. Ubrałam ciemne dżinsy do tego dobrałam luźny szary T-shert, który miał podwinięte rękawy, był wykonany z lekkiego materiału, przez który lekko prześwitywał mój czarny, koronkowy stanik. Ubrałam moje ulubione czarne botki i byłam prawie gotowa. Szybko poszłam do łazienki i wykonałam kilak makijaż. Lekko przypudrowałam twarz, nałożyłam malinowa szminkę, która delikatnie rozmazałam, aby nie była tak mocna, wy tuszowałam dokładnie rzęsy, przeczesałam włosy układając je tak jak zawsze i byłam gotowa.
Zeszłam na dół. W kuchni natknęłam się na moja mamę.
- Dzień dobry – usłyszałam radosny głos kiedy weszłam do kuchni.
- Dzień dobry – odpowiedziałam obojętnie, między czasie wyjęłam jabłkowy sok z lodówki. Kiedy odwróciłam się do mojej mamy zrobiło mi się trochę ciemno przed oczami, ale to zignorowałam.
- Rose co ci jest? Wyglądasz jak byś miała zaraz mdleć – powiedziała pół żartem pół serio kobieta.
- Uwierz mi  wolała bym to niż… - miałam jej już powiedzie co chodzi, jednak się powstrzymałam.
-  Niż…? – zapytała ciekawska kobieta.
- A nic takiego, możesz zrobić mi herbatę – zmieniałam szybko temat, chciałam uniknąć niepotrzebnych pytań na, które i tak bym nie odpowiedziała.
- Oczywiście – odparła troskliwie kobieta.
Po chwili piłam pyszna malinową herbatę. Kiedy wychodziłam do szkoły zabrałam za sobą torebkę i wzięłam z stolika w holu swój telefon, który w tym samym momencie się rozdzwonił.
- Cześć Rose! – usłyszałam od razu na wstępie.
- Grace spokojnie o co chodzi? – zapytałam.
- Opowiadaj jak tam? – zapytała.
- Nic takiego – odparłam bez emocji.
- Rose mów! – dziewczyna chciała ze mnie wyciągnąć jakieś informacje, ale ja nie chciałam jej mówić o tym co się wydarzyło i o tym, że chociaż się zarzekałam się przy niej, że nigdy prze nigdy nie pójdę z Harry’m na randkę, jednak się sprawdziło.
- Grace wszystko opowiem ci w szkole, jak się bawiłam i wszystkie inne szczegóły – oczywiście nie miałam zamiaru wspominać jej o całym zdarzeniu między mną,  a Harry’m.
-  Dobrze pa – po tych słowach się rozłączyłam.

                                                          ***
Kiedy byłam już w szkole, od razu zostałam napadnięta przez Grace. Zasypała mnie masą różnych pytań. Jak był? Jak byłam ubrana? Ile było ludzi?
Oraz zadała mi jedno pytanie, którego bym  się nie spodziewałam.
- I co spotkałaś Harry’ego? – zapytała, a mnie zatkało.
- Że co? – zapytałam zdziwiona. – Niby dlaczego miała bym go tam spotkać?
- Wiesz Harry to syn Anny,  trudno żeby go tam nie było – odparła ponownie doznałam szoku.
- Poczekaj… to ty o tym wiedziałaś…? – Grace lekko się uśmiechnęła. – Ty cały czas o ty wiedziałaś. Grace jak mogłaś! – uniosłam głos. – Powiedz mi dlaczego mi to zrobiłaś? – zapytałam.
- Nie powiedziałam ci,  ponieważ wiedziałam, że nie poszła byś tam gdyby on tam był – odparła.
 - To niczego nie tłumaczy! – krzyknęłam. 
- Rose nie wściekaj się – nie mogłam już tego wytrzymać i szybko odwróciłam się na pięcie,  po czym ruszyłam w stronę wyjścia na dwór. Grace cały czas za mną szła. Będąc na zewnątrz odwróciłam się do brunetki.
- Powiedz mi dlaczego to zrobiłaś, ale tak naprawdę? – zapytałam poważnie.
- Ponieważ chciałam ci pomóc, chciałam abyś w końcu dała mu szansę – powiedziała głośniej. 


- Niby po co mam to robić, pytam się po co?! – wykrzyczałam to, nie wiedziałam do czego zmierza moja przyjaciółka.
- Bo to może być ten jedyny, może to akurat on jest tym, który da ci szczęście i co najważniejsze miłość. Skąd możesz wiedzieć, że odpychając go, nie ominie cie coś cudownego, ważnego? – powiedziała.
- Ty chyba nie słyszysz siebie…co ty w ogóle mówisz! Niby to on ma być moim „jedynym”? Wiesz co pozwól mi samej o tym zadecydować, nie potrzebuje twojej pomocy! – po tych słowach szybko odeszłam od niej. 

                                                                 ***


Odbicie lustrzane mojej twarzy, było smutne. Cała ta sytuacja z Grace była przygnębiająca. Nie miałam ochoty spotkać się z Styles’em,  a tym bardziej w takiej sytuacji, ale trudno już jest za późno. Dzisiejszego wieczoru miałam spotkanie ze swoim „przeznaczeniem”. Zaśmiałam się sama do siebie, ponieważ śmieszyła mnie sytuacja, między mną, a Harry’m. Słowa Grace dały mi wiele do myślenia. Może powinnam dać Harry’emu szansę . Może nie powinnam go tak od razu skreślać. Może to, że go cały czas spotykam nie jest przypadkiem, tylko rzeczywiście coś sprawia, że na siebie cały czas wpadamy. To „coś” to może jednak naprawdę… Nie!
- Przestań! – powiedziałam sama do siebie.
Nie wiem co się ze mną stało. Nie ma szans abym dała Styles’owi szansę. Nie, po prostu nie! Pójdę na tą randkę i mam nadzieję, że Harry da sobie spokój.
  Spojrzałam na zegarek, została mi jeszcze godzina. Postanowiłam, że nie będę się za bardzo starać, więc zbytnio nie przykładałam się do przygotowań do wyjścia. Ubrałam na siebie rozkloszowaną, bordową spódnicę, do tego wybrałam czarny top, który był luźniejszy więc wsadziłam do w spódnicę. Bluzka była wykonana z lekko przeźroczystego materiału więc było widać mi trochę czarna bieliznę. Na worze było ciepło więc nie brałam nic na wierzch. Ubrałam jeszcze do tego czarne conversy i stylizacja była gotowa. Szybko przeczesałam włosy robiąc przedziałek na środku, włosy ułożyły mi się w delikatną falę, delikatnie okalały moja twarz. Szybko pomalowałam usta moja ulubiona, malinową szminką, lekko podkreśliłam rzęsy czarnym tuszem, po perfumowałam się i byłam gotowa.
Spojrzałam prze okno, do mojego domu zbliżał się Harry. Szybko zeszłam na dół i od razu otworzyłam drzwi frontowe. Zauważyłam Harry’ego z podniesioną ręką, chciał chyba zapukać w drzwi, ale go uprzedziłam. Po minie Stylesa był zaskoczony i rozbawiony tą sytuacją. Przez chwilę jeszcze popatrzyłam na zdziwionego chłopaka, po czym wyszłam domu.
- Chodźmy już – powiedziałam do chłopaka, ten się ockną i za mną ruszył.
- Chciałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz – odparł Styles gdy do mnie doszedł.
- Dziękuję ci bardzo, a teraz już chodźmy – powiedziałam.
- Jedzmy… - powiedziała a ja uniosłam jedną brew. – Oto karoca na pani czeka – Styles wskazał auto naprzeciwko mojego domu, nie mam pojęcia kiedy on tam zaparkował. Po chwili byliśmy koło auta, chłopak otworzył mi drzwi i po chwili oboje siedzieliśmy na swoich miejscach.
- Dokąd jedziemy? – zapytałam.
- Przekonasz się – wzruszyłam tylko ramionami i odwróciłam się w stronę swojego okna.
Ruszyliśmy, ciągle byłam odwrócona od bruneta, nie chciałam z nim gadać, a co najgorsze patrzeć.
- Będziesz tak przez całą drogę? – zapytała Styles, a ja się ocknęłam. W tym momencie odwróciłam się do chłopaka oparłam się o jego ramię.
- A co mam siedzieć blisko ciebie robić maślane oczka  i słodkie uśmieszki…? - zapytałam sarkastycznie. Popatrzyłam na chłopaka ponownie.
- Tak…tak by było lepiej – Harry ponownie się uśmiechną,  ukazując przy tym swoje…dobra powiem to słodkie dołeczki. Tak muszę to przyznać Harry ma słodkie dołeczki.
- Chyba kpisz – ponownie wróciłam do tej samej pozycji co wcześniej. – powiesz mi w końcu dokąd jedziemy? – zapytałam ponownie.   
- Nie powiem…powiedzmy, że to taka niespodzianka – odparł patrząc się na mnie i szeroko się uśmiechając.
Jechaliśmy przez jakieś pustkowie. Przyznam szczerze trochę mi się nudziło, w tle było słychać cicho muzykę. Nie zastanawiałam się długo i pod głosiłam radio w którym leciała piosenka Bridgit Mendler - Hurricane , uwielbiałam tą piosenkę. Harry spojrzała na mnie i się uśmiechną, oczywiście zignorowałam to. Nagle zaczął się wygłupiać, patrzyłam na niego przez chwilę. W końcu nie wytrzymałam i się zaśmiałam. Naprawdę jego wygłupy były zabawne.
- I widzisz umiesz się śmiać – powiedziała Styles. – A po za tym pięknie wyglądasz gdy się uśmiechasz – chłopak spojrzał mi w oczy i się uśmiechną.
- Oh dziękuję, naprawdę umiesz słodzić dziewczynom – powiedziałam, nagle samochód się zatrzymał. – To już tu? – zapytałam.
- Nie resztę drogi musimy iść na piechotę – powiedział.
- Świetnie o niczym innym nie marzę tylko ty i ja po środku pustkowia sama na sam, lepiej nie widzę – powiedziałam wysiadając z auta.
- Spokojnie nie porwę cię – Harry cwaniacko się uśmiechną.   
- Dzięki, dobrze wiedzieć.
Chwilę jeszcze szliśmy, gdy nagle moim oczom ukazało się ogromne jezioro. Księżyc na niebie oświetlał tafle wody, tworząc szkląca się powierzchnie. Nad jeziorem znajdowało się drzewo, które przykuło moją szczególna uwagę. Drzewem było oświetlone światłem księżyca, promienie przedzierające się przez koronę drzewa tworzyły na ziemi piękne wzory. Po drzewem znajdował się koc na którym leżał koszyk. Cała sceneria tego miejsca przypominał jakiś kadr z filmu, przynajmniej się tak czułam. Pomyślałam: łał…Harry nieźle się postarał, ciekawa jestem dlaczego? 
- Tu jest… - nie mogłam dokończyć ponieważ byłam w szoku.
- Jak? Beznadziejnie… wiem mogłem się lepiej postarać, mogłem zabrać cię w bardziej ciekawsze miejsce, a nie na jakieś odludzie, mogłem…- przerwałam  mu w końcu.
- Możesz się w końcu zamknąć – popatrzyłam na Styles’a, lekko się uśmiechając, jakoś klimat tego pięknego miejsca udzielił mi się.  – Tu jest magicznie – dokończyłam, spojrzałam na rozgwieżdżone niebo,
które mieniło się ognistymi iskrami. Ponownie się uśmiechnęłam, co nie uszło uwadze mojemu towarzyszowi.
- Czy to był uśmiech? – zapytał Harry patrząc na mnie tymi swoimi oczami, które próbowały mnie rozgryźć, zrozumieć.
- Tak, to był uśmiech, jakoś to miejsce tak na mnie działa – odparłam, w tedy Harry zbliżył się do mnie, wiedziałam co chce przez to osiągnąć. – Kretyn! – powiedziałam i lekko się zaśmiałam.
- O co chodzi? – zapytał zdezorientowany chłopak.
- Aż takiej mocy nie ma to miejsce, więc troszeczkę się odsuń.
- A o to chodzi…dobrze tak tylko próbuje – odparł z uśmiechem.
- To próbuj dalej, ale i tak nic nie osiągniesz – odparłam.
Nie czekaliśmy już dłużej i po chwili siedzieliśmy nad jeziorem, pod dużą koroną drzewa. Powiem szczerze i bez żadnego ściemniania. Będąc w towarzystwie Harry’ego,  czułam coś dziwnego. To nie było zauroczenie, nie na pewno nie! A co gorsza nie miłość, nigdy w życiu! Ale to było coś innego, było to uczucie…nie zrozumienia. Tak to słowo dobrze opisuje to co czułam w tym momencie, przy Harry’m. Chciałam zrozumieć to,  dlaczego tak dąży do tego, aby być blisko mnie? Chociaż ciągle go odpycham, ciągle jestem nie miła, chamska względem niego,  on nie odpuszcza. Co powoduje u niego takie zawzięcie? Wiele pytań tłoczyło się w mojej głowie. Wiele pytań na które odpowiedz znała tylko jedna osoba. Osoba, której nie rozumiałam czyli Harry.
Rozmawialiśmy razem, śmiałam się, ale ciągle trzymałam dystans. Z czasem zaczęłam widzieć, że ten chłopak jest inny, nie wiem jak określić jego osobę. Chciała bym znaleźć słowo określające to co myślę o Harry’m, ale nie potrafiłam. Czyżby ten chłopak był dla mnie trudny do rozszyfrowania? Może źle go oceniłam na samym początku. Może powinnam dać mu drugą szanse. Zapomnieć o tym niemiłym spotkani na chodniku. Może to załatwi sprawę mojej niechęci do niego. NIE !!! Pomyślałam: Rose co się z tobą dzieje?! Gdzie ta zawzięta dziewczyna, która nie ustępuje i jest uparta?
Może ta dziewczyna, która była zamknięta na rzeczy, których się bała dorosła. Dorosła i chciała się zmienić. Chciała odkryć nieznane i nie bać się co jest za rogiem ciemnej uliczki, tylko pójść przed siebie i zmierzyć się z tym co ją tam czeka. Pomyślałam, że warto spróbować. Warto oddać się w ręce losu, albo „przeznaczeniu”.   
- O czym tak myślisz? – z rozmyśleń nad całym tym zamieszaniem wyrwał mnie męski, zachrypnięty głos.
- Nie twój interes – odparłam, po czym postanowiłam zmienić ton głosu i być łagodniejsza. - - Znaczy o niczym – odrapałam ponownie i lekko się uśmiechnęłam spuszczając wzrok na dół.  
- Może chodźmy się przejść? – zaproponował Harry, pomyślałam, że podczas spaceru, zapomnę chociaż na chwili o tym co myślałam.
- Super jestem za – ponownie się uśmiechnęłam tym razem do Harry’ego, chłopak nieśmiało odwzajemnił mój uśmiech, chyba nie był pewny czy moje uśmiechy są szczere czy udawane.
Szliśmy wzdłuż jeziora, Harry ciągle opowiadał śmieszne historie, które mnie rozbawiały. Ciągle się śmiałam i ciągle zastanawiał się dlaczego? Po chwili się zatrzymał i popatrzył w gwiazdy. Popatrzyłam na niego i spojrzałam w niebo podobni tak jak on.
- Naprawdę? – zapytał.
- Ale co „Naprawdę?” – zapytałam.
- Czy jesteś taka naprawdę…- przerwałam mu, popatrzyłam na niego, chłopak skierowała wzrok na mnie.
- Nie wiem tak naprawdę jaka jestem… wiem jedno…- przerwałam bo nie wiedziałam czy powinnam tak się przed nim otworzyć. – Wiem, że jestem zagubiona i to jest najgorsze,  gdy nie wiesz co robić, gdzie pójść, co wybrać, żeby być szczęśliwym i nie popełnić błędu – odrapałam, ze smutkiem, nie wiem, ale obecność tego chłopaka zmieniła moje nastawienie do wszystkiego.  
- Nie powinnaś o tym myśleć, ponieważ życie nie polega na tym, aby ciągle myśleć co było by dla nas najlepsze, powinniśmy żyć i nie oglądać się za siebie, nigdy – odparł brunet patrząc mi się głęboko w oczy, jego wzrok wskazywał na to, że ciągle próbuje mnie rozgryźć, ale nie potrafi.
- Nierób tego – powiedziałam cicho.
- Co powiedziałaś? – zapytała Harry.
- Nic..tylko szczerze dziękuję – odparłam.
- A co do „żyć i nie oglądać się za siebie”  - Harry zaczął się rozbierać, pomyślałam: Czy on oszalał? Najwidoczniej tak skoro rozebrał się przy mnie do samych bokserek. Przyznam szczerze, że jego ciało było boskie, idealnie umięśnione.   
- Co ty robisz? – zapytałam zszokowana.
- Żyję! – Krzykną i odbiegł ode mnie  wskakując do jeziora.
- Harry co ty robisz! Wychodź! – krzyknęłam do bruneta, który wyłonił się z wody.
- A co boisz się, że się utopię?! – zapytał.
- Chyba kpisz! Tylko nie chcę mieć ciebie na swoim sumieniu! – odparłam.
- Skoro tak to nie wychodzę – odparł uśmiechnięty chłopak. Nagle chłopak krzykną i znikną pod wodą.

- Harry! Nie wygłupiaj się! Harry! – ponownie zawołałam, , podeszłam bliżej brzegu. – Harry! - chłopak dalej nie odpowiadał.



*****************
Kolejny rozdział !!!
Mam nadzieję, że nie zawiodłam. Starałam się aby wyszło jak najlepiej :)
oceńcie mój rozdział w komentarzach przyjmę każdą krytykę ! :)
Miłego czytania :)
Pozdrawiam Rose xoxoxo 
Ps. Kocham was ! <3 xoxoxoxo 

Oto nowy zwiastun!!!!
Oglądając go dowiecie się co będzie się dziać w następnych rozdziałach. 
Miłego oglądania :D 
Oceniać w komentarzach :D
Pozdrawiam jeszcze raz Rose xoxoxoxo  





czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 6



*** Rozdział 6 ***


„Proszę daj mi szansę! – kiedy to usłyszałam przystanęłam. – Jedna randka i dam ci spokój!...”



- O co chodzi Rose? – zapytała moja przyjaciółka.
- Proszę obiecaj mi…- przerwałam na moment.
- Rose powiedź o co chodzi bo zaczynam się bać – Grace była zmartwiona.
- Proszę obiecaj mi, że dzisiejszy wieczór  będzie   jednym z najlepszych w naszym życiu. Musimy wypić morze alkoholu, wytańczyć się, wyszaleć zrobić wszystko co do tej pory było zakazane – uśmiechnęłam się szeroko.
- Boże dziewczyno myślałam, że coś się stało – Grace powiedziała z wyrzutem, zaśmiałam się. Dziewczyna jedynie się uśmiechnęła i kiwnęła znacząco głową.

Tłum ludzi. Przepchałyśmy się przez masę różnych osób do centrum domu Louisa.
- Dziewczyny w końcu jesteście – wraz z Grace uśmiechnęłyśmy się na widok tego zabawnego bruneta.
- Cześć – powiedziała nieśmiało Grace. Uwielbiłam tą bezradność w oczach Grace kiedy była w 
 towarzystwie Lou, odkąd pamiętam jej reakcja była taka sama, czyli wzrok na dół i delikatnie zarumienione policzki. Jej zachowanie wskazywało na to, że Louis się jej podoba. A może mi się tylko wydaje.
- Cześć Louis – powiedziałam radośnie, brunet mnie przytulił, tak witałam się z nim od zawsze.
- Już myślałem, że wasze mamusie zamknęły was w domach na cztery spusty – brunet wypuścił mnie z ramion i szeroko  uśmiechną się do mnie i do Grace.
- Wymknęłyśmy się – wysłałam mu cwaniacki uśmiech.
 - O ty…nie przepuszczałem, że z was są takie nie grzeczne dziewczynki  - odparł Lou,  przy czym puścił nam oczko i głupio się uśmiechał. 
- Kochany jeszcze wielu rzeczy o nas nie wiesz – zaśmiałam się tak jak Grace i Louis.
- Zapewne – ponownie się uśmiechną. – Drogie panie rozgłoście się, ja na chwilę zmykam,  bo muszę sprawdzić czy mój dom jeszcze jest w jednym kawałku – po chwili chłopak znikną nam z pola widzenia.
- Grace co jest? Dlaczego jesteś…- brunetka mi przerwała.
- Rose nie ważne chodźmy się czegoś napić – odparła szybko Grace.
- O ty… szybka jesteś dopiero przyszłyśmy – odparłam.
- Chodziło mi o wodę – powiedziała zawiedziona Grace.
- Aaaa… - odparłam. – Dobra chodźmy się napić, ale to na pewno nie będzie woda – zaśmiałam się.
Będąc w kuchni zrobiłam nam bardzo mocne drinki. Grace wzięła go ode mnie z oporami, ale jednak się zmusiła. Z przepysznym drinkiem w dłoni udałyśmy się poobserwować innych jak się bawią.
Spotkałyśmy wielu znajomych, dużo znanych twarzy ze szkoły, znałam ich tylko z widzenia.
- Wiesz co Rose ja cię na chwilę zostawiam – powiedziała Grace.
- Dobra leć ja się sobą zajmę – odparłam radośnie, ten drink polepszył mi humor.
Odwróciłam się  na pięcie i wpadłam na kogoś. Kubek z drinkiem wypadł mi z dłoni i upadł na podłogę.
- Szlak,  super – powiedziałam pod nosem.
- Znowu na mnie wpadłaś – usłyszałam tą chrypkę. Nie to nie możliwe, ja nie wierze! Jakim cudem to może być on?! Pomyślałam: Boże zabierz mnie  stąd!
- Ile razy mam ci mówić,  ja na ciebie nie wpadłam! – powiedziałam głośniej skierowałam wzrok na tego przeklętego typ.
Patrzyłam ze złością na Stylesa, w tedy podszedł do nas Louis.
- Cześć ponownie – powiedziała radośnie Lou. – Poznajcie się to jest mój przyjaciel Harry a to Rose, Rose to jest Harry – przedstawił nam siebie.
- Tak super -   powiedziałam pod nosem. W tym samym momencie podeszła do nas Grace.
-  Już jestem – powiedziała Grace. – O Harry cześć.
- Jak to wy się znacie? – zapytał Louis.
- Tak znamy, z Rose znam się troszkę dłużej  - Harry uśmiechną się do mnie  przewróciłam oczami.
- Przepraszam was, ale muszę się czegoś napić – wydukałam z trudem i odeszłam.
Szybko weszłam do kuchni nalałam do kieliszka czystej wódki i jednym tchem wypiłam nawet się nie krzywiąc. Na jednej się nie skończyło po trzeciej była czwarta i piąta.
- Rose co ty? – usłyszałam Grace, odwróciłam się do niej.
- Żyję… i  nie patrzę za siebie - po tych słowach zabrałam butelkę szampana  i wyszłam z kuchni, chciałam tańczyć, zabawić się.
Wypiłam całą butelkę szampana i zaczęłam bawić się na całego. Tańczyłam śmiałam się ze wszystkiego, w pewnym momencie nie wiedziałam co się dzieje. W końcu podeszła do mnie Grace. Było widać, że jest zmartwiona.
- Nawet nie wiesz ile cie szukałam – powiedziała ze złością brunetka.
- O widzisz, ale mnie już znalazłaś – zachichotałam.
- Rose idziemy do domu – powiedziała moja przyjaciółka.
- Jeśli chcesz to idź mi jest tu dobrze – odparłam.
- Rose idziemy!- Grace podniosła na mnie głos. 
- Nigdzie nie idę rozumiesz?!- teraz to ja uniosłam ton głosu.
- Myślę, że już czas, chyba masz już dość – zobaczyłam Louisa, był chyba zły, że doprowadziłam się do takiego stanu.
- Louis nie złość się – zrobiłam smutna minkę.
- Rose przesadziłaś. Ja odprowadzę Grace, a ciebie Harry – powiedział Lou, słysząc to mój umysł od razu otrzeźwiał.
- Co on? Nigdy w życiu – powiedziałam.
- Bez dyskusji zobaczymy się jutro – po chwil Grace wraz z Louisem byli już po za zasięgiem mojego wzroku.
 - Rose chodź idziemy – powiedział spokojnie Harry.
- Nigdzie z tobą nie idę – zaśmiałam się ponieważ alkohol ciągle działał na mnie i długo nie dałam rady być poważna. Chwiejnym krokiem wyszłam z domu Louisa. Harry jak zawsze podążył za mną.
Słyszałam jak ktoś za mną woła. Odwróciłam się do tyłu i przede mną pojawił się Harry.
- W końcu cię dogoniłem – powiedział patrząc się maślankami oczkami.
Spojrzałam na niego i pomyślałam dlaczego ciągle go spotykam? Czy los na siłę chce zmusić mnie abym go polubiła? Naprawdę nurtowało mnie to pytanie. Stałam i patrzyłam się na Stylesa. Zastanawiałam się dlaczego ja, ciągle się na niego gapie? Przecież go nienawidzę. Nie wiem, ale po zużyciu dużej ilości alkoholu stałam się bardziej łagodna. Mogę tak to ująć. Obecność Harry’ego  taka jakby mi nie przeszkadzała. Co o dziwo było bardzo dziwne.
Pomyślałam: Rose co się dzieje?
Oderwałam wzrok od Stylesa,  odwracając się na pięcie zaczęłam iść przed siebie. Przyznam szczerze, trudno było mi utrzymać równowagę w tak wysokich butach, na dodatek byłam pod wpływem procentów i trochę mieszał mi się obraz.
- Nieźle się wstawiłaś – powiedział Harry podchodząc do mnie, spojrzałam na uśmiechniętego bruneta.
Pomyślałam, że dzisiejszego wieczoru będę dla niego miła i tak jestem już zalana w trupa, więc nie zaszkodzi mi jeśli przez chwilę z nim normalnie porozmawiam.
- Może troszeczkę – uśmiechnęłam się do chłopaka, po czym zachichotałam.  Pomyślałam: Łał nawet wyszło mi to, aby mile mu odpowiedzieć, nie powiem jestem z siebie dumna. Na twarzy Harry’ego zauważyłam zdziwienie Najwidoczniej nie mógł uwierzyć, że odezwałam się do niego w tak miły sposób.

-  Ymm..- chłopak nie wiedział co ma powiedzieć.
- Co tak nagle zaniemówiłeś…zazwyczaj masz mi wiele do powiedzenia – powiedziałam nadal się do niego uśmiechając.
- Po prostu jestem w szoku – odparł.
- Co myślałeś, że jestem ciągle taka arogancka, chamska i nie opanowana? – zapytałam z ciekawości. – Otóż…jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz – powiedziałam lekko się podśmiewając.
- Nie po prostu jesteś dla mnie miła – powiedział ciągle będąc w szoku.
- Nie przyzwyczajaj się, to przez alkohol, teraz to kocham wszystkich – zaśmiałam się,  lekko mną  zachwiało, chłopak chwycił mnie  i znalazłam się w jego ramionach. Brunet spojrzał mi głęboko w oczy, przybrał poważny wyraz twarzy, lekko uniósł kciuki ust ku górze.
- Jeśli tak alkohol na ciebie działa…to możesz być pijana codziennie – chłopak  szeroko  się uśmiechnął, a ja wybuchłam śmiechem i się od niego odsunęła.    
- Nie wiem co na to moja mama, ale dobra – odparłam.
W dalszym ciągu zmierzaliśmy w kierunku mojego domu. Było bardzo miło i zabawnie. Harry ciągle się wygłupiał,  rozśmieszał mnie.  Ciągle byłam uśmiechnięta. Było dla mnie dziwne to, że idąc z Stylesem byliśmy bardzo blisko siebie w pewnych momencie nasze dłonie dotknęły się. Było to bardzo dziwna sytuacja. Czułam się jak by coś do niego mnie  przyciągało. Jakaś siła chciała, abym była blisko niego, ale teraz pytanie dlaczego? Dlaczego za wszelką cenę los chciał, abym była blisko tego chłopaka. Dlaczego ciągle sprawia, że się na siebie wpadamy. Wiele w tej sprawie była rzeczy nie wyjaśnionych, niejasnych.  Chciałam wiedzieć co o tym myśli mój towarzysz, dlatego po chwili milczenia spojrzałam na Harry’ego.
- Co sądzisz o przeznaczeniu? – zapytałam poważnie, chłopak skierował wzrok na mnie i spojrzał mi w oczy.
- Przeznaczenie… Myślę, że każdy z nas ma już zapisaną swoją historię, która tak jak książka,  jest czytana przez życie – patrzyłam na Stylesa z ciekawością, ponieważ zdziwiły mnie jego słowa. – A jeśli chodzi o miłość… to wiem jedno. – przerwał na moment i popatrzył na gwiazdy, które mieniły się na  niebie.
- Co? – zapytałam zaciekawiona, w tym samym momencie chłopak spojrzał w moje oczy.
- Wiem, że nawet gdyby dwoje ludzi nienawidziło się nawzajem,  a  byli by sobie pisani, to i tak prędzej czy później los połączył by ich razem, nie ważne czy im się to podoba czy nie – chłopak się uśmiechną tak jak i ja. Byłam zaskoczona jego słowami. Nie spodziewałam się po nim tego.
Nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy do mojego domu, po chwili staliśmy już na chodniku prowadzącym do mojego domu. 
- To już tu – powiedziałam do chłopaka.
- To co od jutra wraca stara Rose? – zapytał, w jego oczach widziałam smutek.
- Jak ty mnie dobrze znasz – uśmiechnęłam się do niego.
Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął się do mnie zbliżać. Jego zielone tęczówki mnie zahipnotyzowały, nie mogłam się ruszyć. Moje ciało było sparaliżowane. Co było najgorsze w tym wszystkim, że nie chciałam się ruszyć, świadomie utknęłam. Przeraziłam się. Gdy dzieliły nas centymetry, ocknęłam się i szybko odskoczyłam.
- Popieprzyło cię?! – krzyknęłam.
- No i wróciła – powiedział Harry gdy od niego szybko odeszłam. 
Weszłam cicho do domu. Dyskretnie spojrzałam przez małe okienko w drzwiach. Przed moim domem ciągle stał Harry, na twarzy miał namalowany szeroki uśmiech. Po chwili chłopak włożył  obie dłonie  do kieszeni swoich ciemnych dżinsów i odszedł radośnie. Odwróciłam się  od okna  i zamarłam.
W przedpokoju stała moja matka.
- Gdzie byłaś? – zapytała spokojnie.
- Nie twoja sprawa – wyminęłam ja i poszłam do kuchni, napić się wody.
Stałam przy lodówce i wzrokiem szukałam upragnionej wody, jednak nie było jej w lodówce. Więc podeszłam do kranu i szybko nalałam szklankę wody z kranu.
- Powiedz gdzie byłaś, jest po trzeciej w nocy – do kuchni weszła moja matka, nie dawała za wygraną.
- Byłam na dzikiej imprezie, gdzie był alkohol i narkotyki upiłam się w trupa i co najlepsze mam to gdzieś – odparłam,  moja matka była zszokowana. – Co tak na mnie patrzysz chciałaś wiedzieć.
- Rose idź do swojego pokoju – moja matka powiedziała zawiedziona.
- Och dziękuje za pozwolenie – po tych słowach zniknęłam na schodach szybko weszłam do pokoju i nawet nie wiem kiedy zasnęłam na łóżku.


***                                              
- Rose wstawaj! – usłyszałam głos mojej matki. Pomyślałam: Boże co ona znowu ode mnie chce?
- Czego chcesz? – zapytałam prawie, że nie przytomna. Spojrzałam na zegarek, była siódma rano! Co ta kobieta ode mnie chce o tak wczesnej porze.
- Rose wstawaj musisz mi pomóc – powiedziała moja matka. – Musimy jechać na zakupy.
- Po co przecież już byłyśmy…- powiedziałam markotnie.
- Musimy kupić prezent urodzinowy Annie – o kurcze zapomniałam o tych urodzinach na które wraz z mamą zostałyśmy zaproszone. Anna była aż tak miła, że z wielka radością dała nam zaproszenia.
- Dobra już wstaję! – krzyknęłam.
- Za piętnaście minut na dole – odparła kobieta.
- Dobra!- po tych słowach z niechęcią wstałam z łóżka. Stojąc na równych nogach zakręciło mi się w głowie. Pomyślałam: Kurde nieźle wczoraj musiałam zabalować, ale mało co pamiętam z wczorajszego dnia.
Powolnym krokiem zeszłam po schodach do kuchni. Od razu wzięłam butelkę wody do ręki za jednym razem wypiłam pół butelki wody.
- Suszy cię? – zapytała moja matka.
- Przepraszam, że co? – zapytałam udając, że nie wiem o co jej chodzi.
- Trzymaj pewnie boli cie głowa – brunetka podała mi szklankę wody z  aspiryną, nie zastanawiałam się długo i od razu wypiłam zawartość szklanki. – Wiem, że byłaś pijana, ale przynajmniej odprowadził cie jakiś chłopak, naprawdę był bardzo przystojny. – kiedy to usłyszałam nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Miałam tysiąc myśli na sekundę.
- Ale poczekaj…kto mnie odprowadził? Jak on wyglądał? – zapytałam.
- To nie był Louis, ten chłopak miał dłuższe, lekko kręcone włosy – słysząc słowa mojej mamy wszystko mi się przypomniało. Cała rozmowa z Harrym. To, że byłam dla niego taka miła, że prawie mnie pocałował. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Po co ja się w ogóle zgodziłam na to, aby mnie odprowadził do tego cholernego domu!
- Rose czy to twój chłopak? – zapytała zaciekawiona moja mam.
- Co…? Nie…nigdy w życiu! –
- Myślałam, że tak, bo na pożegnanie chciał cie pocałować, ale odeszłaś bez pożegna – odparła kobieta.
- To źle myślałaś  - po tych słowach wyszłam z kuchni.
Minęło dziesięć minut i byłam gotowa do wyjazdu. Zeszłam na dół i chwilę potem obie z mamą byłyśmy w drodze do galerii.
W galerii razem z mamą wybrałyśmy bardzo drogą, elegancką bransoletkę, naprawdę bardzo mi się podobała.
Do wieczora zleciało mi szybko. Godzinę przed wyjazdem, zaczęłam się szykować, długo mi to nie zajęło. Po wykąpaniu się i wysuszeniu i ułożeniu  włosów w delikatna falę, zabrałam się za robienie makijażu, który był bardzo prosty. Delikatnie wyrównałam kolor skóry odrobina podkłady, którego nie było widać praktycznie na skórze. Dobrze podkreśliłam swoje oczy rozświetlającym, cieniem w kolorze beżu, podkreśliłam rzęsy czarnym tuszem. Moje oczy stały się duże i lekko się mieniły ładnym blaskiem. Usta delikatnie podkreśliłam matową, czerwona szminką. Spojrzałam w lustro, byłam zadowolona z mojej tak krótkiej pracy, zajęło mi to góra dziesięć minut. Moje włosy pięknie okalały moją twarz. Przestałam patrzeć się w swoje szklane odbicie i wyciągnęłam z szafy swój zestaw na dziś. Zastanawiałam się, po co to wszystko, równie dobrze mogła bym pokazać się im w dżinsach. Na wieszaku wisiała sukienka, była biała, odcinana pod biustem…., do tego założyłam klasyczne beżowe  szpilki, zabrałam jeszcze ze sobą sweterek gdyby było mi zimno. 
Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół. Weszłam do salonu gdzie czekała na mnie moja mama.
- Co się tak na mnie patrzysz? – zapytałam  kobiety, która zaniemówiła kiedy  mnie zobaczyła.
- Tak po prostu, bo wyglądasz przepięknie – uśmiechnęłam się, ponieważ rozśmieszyła mnie ta sytuacja.
- Świetnie, że ci się podoba, a teraz może chodźmy bo chyba nie chcesz się spóźnić? – po tych słowach wyszłyśmy z domu i byłyśmy w drodze do restauracji  gdzie odbywała się cała impreza urodzinowa.
Po drodze, zawiozłyśmy Kate do naszej cioci i nie minęła chwili byłyśmy przed dana restauracja.
- Rose na pewno spodobasz się synowi Anny Harry’emu – powiedziała moja mama kiedy wysiadałyśmy z auta.
- Poczekaj, że co ty powiedziałaś? Harry? – zapytałam zdziwiona. Modliłam się, aby to, że ten chłopak ma na imię Harry było tylko dziwnym zbiegiem okoliczności. 
Byłam podenerwowana wchodząc do Sali gdzie odbywało się wystawne przyjęcie. Patrzyłam po nogi, ponieważ bałam się tego, że gdy podniosę głowę mogę przypadkiem go zauważyć.
- Rose unieś głowę i uśmiechnij się – powiedziała ładnie ubrana brunetka.
- Nie…- odparłam, nagle ktoś za nami zawołał.
- Julia! – moja mam automatycznie się odwróciła, z niechęcią postąpiłam podobnie.
Zobaczyłam pięknie ubrana Anne, wyglądała cudownie.
- Witajcie…czekałam na was z niecierpliwością – powiedziała radośnie.
- Miło nam to słyszeć – oparła moja matka.
- Proszę to dla pani – wręczyłam kobiecie drobny podarunek. – Życzę wszystkiego co najlepsze. Życzę pani tego, aby zawsze pozostała pani  tak wspaniałą i radosną osobą – powiedziałam szeroko się uśmiechając do kobiety. Brunetka szybko mnie uściskała i szepnęła mi do ucha „Dziękuje ci bardzo”
Chwilę stałyśmy jeszcze rozmawiając, gdy  nagle…
- Rose chcę ci kogoś przedstawić – kobieta szeroko się uśmiechnęła, odwróciła się i w tedy go ujrzałam. - Harry proszę podejdź proszę.
- Witam -  spuściłam wzrok, jednak wszędzie bym rozpoznała ten głos, ta charakterystyczna chrypkę. Nie mogłam uwierzyć w to co się teraz dzieje.
- Poznajecie się to jest mój syn Harry – uniosłam wzrok i spojrzałam na mojego prześladowcę. Chłopak na twarzy miał namalowane rozbawienie i satysfakcję.
- Miło mi poznać, tak piękne damy – pocałował moja matkę w dłoń, po czym ujął moja dłoń w swoje duże ręce i delikatnie ucałował, nie odrywając wzroku od moich oczu.
- To co może zostawmy ich samych?- Anna znacząco popatrzyła się na moja matkę, po tym wszystko już było jasne. -  To my już idziemy,…pa dzieci miłej zabawy – po tych słowach Anna wraz z moja mamą odeszły radośnie.
- Wiem co pewnie powiesz „to znowu ty” – Harry jak zawsze głupio się uśmiechał, przy czym lekko się śmiał.
- Super czytasz mi w myślach, szkoda tylko, że nie potrafisz odczytasz jednej, bardzo ważnej informacji dla ciebie – na mojej twarzy można było dostrzec poirytowanie.
- Dlaczego…. – przerwałam.
- Proszę cie bardzo daruj – po tych słowach odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia. Oczywiście, jak zawsze Harry musiał pójść za mną.
- Rose zaczekaj! – byłam już na zewnątrz, znajdowałam się w przepięknym ogrodzie oświetlonym mieniącymi się lampkami.  Słysząc jego głos stanęłam, zamknęłam oczy i uniosłam głowę ku górze.
- Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem! – powiedziałam głośno.
- Rose…- gdy Harry był już koło mnie automatycznie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Powiedz mi dlaczego? Dlaczego gdzie bym nie poszła spotykam ciebie, ciągle i ciągle! – krzyknęłam na niego ze wściekłością.
- Przeznaczenie – odparł Harry, w jego oczach dostrzegłam powagę.
- Przeznaczenie?! Błagam cię. Daj mi lepiej spokój i wracaj do tego swojego świata, gdzie ty jesteś najważniejszy! – ponownie uniosłam głos do Stylesa.
- Dlaczego ciągle mnie odtrącasz? – zapytał.
- Naprawdę nie wiesz? – zapytałam, Harry ciągle nie wiedział. – Nie wiesz, to ja ci powiem. Znam takich gości jak ty i wiem, że dla was liczy się tylko liczba ile panienek zaliczyliście! – uniosłam głos bo miałam już dość jego towarzystwa.
- Powiedz mi dlaczego tak źle o mnie myślisz? – zapytał poważnie. – Ja nie jestem taki.
- Nie obchodzi mnie to! – odwróciłam się i ruszyłam w stronę altanki  gdzie tańczyli goście.
- Proszę daj mi szansę! – kiedy to usłyszałam przystanęłam. – Jedna randka i dam ci spokój! – nie zwlekając długo odwróciłam się na pięcie i podeszłam do Stylesa.
- Dobra jedna randka i nie chcę cię potem widzieć na oczy rozumiesz? – zapytałam bruneta.
-  Dobrze – Harry uśmiechną się. – Ale i tak się we mnie zakochasz – jego uśmiech poszerzył się.
- Odwal się już! – krzyknęłam i odwróciłam się.
- Będę po ciebie jutro o 20:00, do jutra  –krzykną za mną Harry.


**********

Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni :D
Starałam się napisać jak najwięcej.
Jeśli jesteście zainteresowani tym co wydarzy się na randce Rose i Harry’ego zapraszam na rozdział 7 :D
Jak myślicie, Rose podda się przeznaczeniu i będzie się dobrze bawić na randce?
Czy randka będzie kompletna porażką ?
Jeśli chcecie się przekonać zapraszam na następny rozdział :D
Pozdrawiam xoxoxoxoxo !!!





niedziela, 27 października 2013

Rozdział 5





„Może i jest, ale i co z tego? To tylko uroda nic po za tym, trzeba tez mieć coś w głowie . i wiedz, że to  ciągle nic nie zmienia rozumiesz?”





- To znowu ty! – popatrzyłam na bruneta. Miałam już dość widoku tej twarzy!
- Mówiłem, że nie odpuszczę – odparł głupio się uśmiechając.
- Czy ty nie rozumiesz tego, że nie chcę cię widywać?!– zapytałam ze złością. – Człowieku daj mi spokój!
- Naprawdę jesteś słodka kiedy… - przerwałam mu.
- Koniec…koniec…koniec!!! -  zatrzymałam się, szybko wyjęłam długopis z torebki, złapałam jego rękę i przyciskając mocno rysik długopisu i zapisałam swój numer.  Chłopak widząc to, że dostaje to czego chciał szeroko się uśmiechną.
- Dziękuje ci bardzo – powiedział radośnie.
- A teraz się odpieprz! – szybko odeszłam od Stylesa.
Wpadłam do swojego pokoju na maxsa  zdenerwowana.  Boże jak mogłam mu dać ten pi pieprzony numer telefonu? Przecież normalny człowiek by nie wytrzymał obecności takiego typa! To nie możliwe! Modliłam się, aby Harry dał już sobie spokój. Miałam taką cicha nadzieję, ale znając życie jak zawsze dostanę po tyłku i najgorszy scenariusz i tak się sprawdzi.
Byłam w złym humorze. Postanowiłam się czymś zająć więc zabrałam się za uporządkowanie swojej szafki na której już od jakiegoś czasu  składałam masę różnych rzeczy. Układałam książki, płyty i różne kartki. Doszłam w końcu do nie za dużego, białego pudełka, które było zamknięte na niewielką kłódkę. Chciałam zajrzeć do niej ponieważ nie miałam pojęcia co może się w niej znajdować. Zaczęłam zastanawiać się gdzie mógł się zawieruszyć kluczyk od tej skrzyneczki. Przypomniałam sobie, że podczas ostatnich porządków znalazłam mały, srebrny kulczyk, który włożyłam do szuflady. Szybko podeszłam do białego biurka i zwinnym ruchem pociągnęłam szufladę do siebie, która bez oporów się otworzyła. Rozejrzałam się po szufladzie jednak moje oczy nie dostrzegły nic co by przypominało klucz. Zaczęła szperać pośród masy różnych kartek, aż w końcu, na samym dnie dostrzegłam to czego szukałam. Wzięłam do ręki klucz wraz z białą tajemnicza skrzyneczka i usiadłam na dużym parapecie w moim pokoju. Spojrzałam przez duże okno. Mój wzrok ponownie skierowałam na niewielki klucz w mojej dłoni. Złapałam kłódkę i po chwili kluczem otworzyłam zamek. Od razu uśmiechnęłam się gdy otworzyłam skrzynkę, ponieważ cieszyłam się, że kluczyk pasował. Zaciekawiona co jest w tej skrzyneczce, spojrzałam na jej zawartość. Znajdowało się w niej kilka zdjęć, całej mojej rodziny. Kiedy byliśmy jeszcze szczęśliwą rodziną. Myślałam, że tak będzie zawsze, a jednak pozory mylą i to zbyt często. Nasze szczęście zostało rozwiane przez wiatr, tak  jak dmuchawce, które unoszą się w powietrzu bez żadnego celu, nie wiedzą co się z nimi stanie, beztrosko tańczą w powietrzu.   Patrząc na moich rodziców, stali obok siebie, każde z nich spoglądało w swoje oczy przepełnione miłością szczęściem. Patrzyłam na to piękne zdjęcie ze smutkiem, ponieważ  to wszystko już minęło. Zamiast miłości w ich oczach widzę smutek, żal.  Zamknęłam oczy, po moich policzkach zaczęły spływać łzy. W tym momencie ukazałam swoją słaba stroną. Na co dzień twarda, mająca gdzieś wszystko i wszystkich, ale tak naprawdę byłam słaba i zagubiona. Co było w tym najgorsze, a to, że byłam z tym same, nikt nie był mi w stanie pomóc, nikt! Nikt tak naprawdę nigdy nie zrozumie co czuję.
Ponownie spojrzałam przez okno, miałam całe policzki we łzach, szybko je otarłam. Chciałam już odłożyć białe pudełko, jednak dostrzegłam coś w nim jeszcze. Wzięłam do ręki notes, który był obity czerwonym materiałem, rogi tego niewielkiego notes był obite złota blaszka. Notes był zamknięty na zamek. Spojrzałam jeszcze raz do pudełka w którym znajdował się mały złoty kluczyk, na długim łańcuszku, obok niego znajdował się  złoty długopis. Wzięłam do ręki niewielki kawałek metalu i bez zastanowienia otworzyłam notes.
Pamiętnik, to mój stary pamiętnik o którym już zapomniałam. Zaczęłam go przeglądać. Czytałam niektóre wpisy, nie było ich wiele. Jeden z nich był urwany w połowie, ostatnie słowa to Już nie chce żyć. Patrzyłam na te wpisy i poczułam się tak jak kiedyś. Czułam się zraniona. Z moich oczu ponownie poleciały łzy chciałam je powstrzymać i zamknęłam oczy. Był to zły pomysł, ponieważ przypomniałam sobie wszystkie złe rzeczy, które miały miejsce w moim życiu. Pamiętam, że pisanie zawsze pomagało pozbyć się negatywnych emocji, smutków. Postanowiłam ponownie napisać coś w moim starym pamiętniku. Chciałam napisać o tym co się działo, co mnie doprowadzało do szaleństwa . Wzięłam do ręki złoty długopis i zabrałam się za pisanie.


               


                                    Piątek    23.10.2013


Drogi pamiętniku
Minęło już dwa lata odkąd ostatnio cokolwiek pisałam o tym co się u mnie dzieje. Tak na marginesie, wydarzyło się więcej niż mogłam przepuszczać.
Od dłuższego czasu, nie mogę dogadać się z matką, ponieważ ja znienawidziłam za to co zrobiła mojej rodzinie. Ale nie będę o tym pisać, Nie chcę się przejmować kimś kto i tak ma mnie gdzieś i tylko udaje, że jej zależy. To wszystko to tylko jedno wielkie, pieprzone kłamstwo!
Przez te dwa lata wydoroślałam. Problemy zaczęły stawać się poważniejsze.
Jednym z tych problemów jest chłopak, nie dlatego, że się w  nim zakochałam…o nie. Tylko… Ja nie wiem,  on ciągle nie odpuszcza, nie daje za wygraną . nie wiem co on ode mnie chce.
podczas naszego pierwszego spotkania, spojrzał mi głęboko w oczy. Widziałam w jego wzroku bezradność, wyglądało to tak jakby próbował mnie rozgryźć, ale nie był wstanie mnie rozszyfrować. Nie wiem czego ode mnie oczekuje, ale ja wiem, że nic z tego nie będzie, może zapomnieć.
Jedyne uczucie, które teraz mi towarzyszy to frustracja. Nie wiem jak ty mój drogi pamiętniku, ale ja mam dość tego życia.




 Schowałam pamiętnik, resztę rzeczy i odłożyłam do pudełka na swoje miejsce, odłożyłam skrzyneczkę na półkę. Ponownie podeszłam do okna i spojrzałam przez nie, na zewnątrz panował półmrok, światło księżyca oświetlało drogę i domy. Postałam jeszcze chwilę i postanowiłam się wykapać. Nie minęła godzina i już leżałam w łóżku po czym szybko zasnęłam.


                                                            ***
-  Powiedz czego chcesz?! Dlaczego mnie nachodzisz?! – wykrzyczałam do bruneta stojącego przede mną.  Chłopak ciągle stał i się uśmiechał. – Harry do cholery. Pytam się coś ciebie! – wykrzyczałam do Stylesa. On przybliżył się do mnie i namiętnie mnie pocałował…
Obudziłam się. Pomyślałam: Boże ja dobrze, że to tylko sen.
Myśl, że ten chłopak mógł by mnie pocałować przyprawiała mnie o mdłości.
Zwlokłam się z łóżka i zeszłam do kuchni coś zjeść. Weszłam do pomieszczenia gdzie pachniało przepięknie parzoną kawą, uwielbiałam ten zapach. W kuchni napotkałam moja matkę.
- Dzień dobry – powiedziałam obojętnie i podeszłam do lodówki w celu wyciągnica potrzebnych produktów na śniadanie.
Moja matka, nie odezwała się oni jednym słowem. Zaprałam niewielka przeźroczystą miskę,  nasypałam tam płatków i zalałem mlekiem.
Nabrałam na łyżkę trochę zawartości miseczki i już miałam ja skonsumować, jednak katem oka spostrzegłam, że moja matka mi się przygląda. Zawieszając łyżkę w powietrzu i nie odrywając od łyżki wzroku zapytałam.
- Dlaczego się na mnie patrzysz, coś zrobiłam? – zapytałam mojej mamy, po tych słowach płatki na łyżce wylądowały w mojej buzi.
- Chcę cie zabrać na zakupy – gdy to usłyszałam zachłysnęłam się.
- Poczekaj czy ja dobrze słyszę, chcesz jechać ze mną na zakupy i do tego będziemy musiały spędzić ze sobą prawie cały dzień?  - zapytałam, ciągle byłam w szoku.
- Tak…chciałam kupić ci sukienkę i buty na obcasie. Chciałam abyś wyglądała pięknie na przyjęciu urodzinowym Anny – moja mama uśmiechnęła się.
- Niby po co mam odstawiać taka szopkę? Nie wiem czy to konieczne – odparłam, fajnie było by kupić sobie coś nowego, ale nie miałam zbytnio ochoty na cały dzień w centrum handlowym z moja mamą, ale coś musiałam wybrać.
 - Oj Rose, chcę abyś się dobrze reprezentowała, jesteś taka piękna a ciągle to ukrywasz – zaśmiałam się.
- O proszę jakich ja się tu rzeczy dowiaduję – odparłam.
- Rose to co? – zapytała moja matka.
- Dobra, ale pod jednym warunkiem – powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy do mojej mamy.
- Jakim? – zapytała.
- Ja wybieram sukienkę, buty i resztę i nie masz się wtrącać – odparłam.
 - Dobrze – moja mam się uśmiechnęła.
 - Super to kiedy idziemy na te zakupy? – zapytała.
- Zaraz po śniadaniu – kobieta cały czas się uśmiechała, chyba cieszyła się z tego faktu, że pobędzie ze mną tyle czasu.
- Dobra to ja już idę – po tych słowach zniknęłam.
Weszłam do swojego pokoju, od razu podeszłam do szafy w celu znalezienia czegoś wygodnego na zakupy. Wyjęłam z szafy białą bluzkę na krótki rękaw większym rozmiarze, była ona asymetryczna. Bluzka była wykonana z cię kiego, zwiewnego materiału. Dobrałam do tego ciemne rurki i czarne lordsy z ćwiekami. Przebrałam się w dany zestaw. Będąc w łazience przeczesałam moje długie włosy, umyłam twarz, żeby. Nie chciałam się dzisiaj malować więc na usta nałożyłam jedynie ochronna pomadkę i byłam gotowa. Wychodząc z pokoju zabrałam za sobą czarna torebkę do której włożyłam telefon.
 Zeszłam po schodach na dół, gdzie czekała na mnie moja mama.
- Kochanie pięknie wyglądasz pięknie – powiedziała starsza ode mnie kobieta stojąca przed drzwiami frontowymi.    
- Błagam cie nie jestem nawet pomalowana – odparła.
- Ale i tak…- przerwałam jej, byłyśmy już koło auta.
- Dobra dziękuję ci bardzo, ale może już jedzmy -  zapytałam.
- Oczywiście wsiadaj – po tych słowach byłyśmy już w drodze do centrum miasta.       

Po trzech godzinach wszystko zastało kupione. Kupiłam przepiękną sukienkę i super szpilki. Zaopatrzyłam się też w cały strój na imprezę do Louisa.
Weszłam do siebie do pokoju, położyłam na łóżku zakupione ciuchy. Od razu włączyłam muzykę. Chciałam się odprężyć. Po chwili z głośników wydobył się dźwięk. „Evrything Has Changed”. Uwielbiałam ta piosenkę. Wsłuchałam się w melodie i tekst. Uwielbiałam muzykę, kochałam to. Zawsze uwielbiałam śpiewać od dziecka to kochałam i do teraz się to nie zmieniło.
Piosenka dobiegła końca.
Zaczęłam szukać miejsca w swojej szafie na nowe ciuchy, jednak ciężko było wypatrzeć jakieś wolne miejsce. Zastanawiałam się co zrobić z tym ciuchami. Moje intensywne myślenie,  przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Odebrałam połączenie.
- Hej Rose, chciałam się zapytać czy jeszcze jest aktualne to zaproszenie? – po drugiej stronie słuchawki była Grace.
- Oczywiście, że tak. Nie ma co porządnie zabalujemy – odparłam radośnie.
 - To super. No to do zobacz…- przerwałam jej.
- Grace wiesz co może wpadniesz do mnie za chwilę? – zapytałam. – pomożesz mi się przygotować i ja tobie też.
 - Ale…- ponownie jej przerwałam.
- Spokojnie… nie musisz brać nic  na przebranie, wybierzesz sobie coś z mojej szafy, a wiesz dużo tego – zaśmiałam się.
- Jeśli tak to zaraz będę – powiedziała.
- Do zobaczenia – po tych słowach zakończyłam połączenie.

Pół godziny później Grace była już u mnie. Miałyśmy jeszcze dużo czasu, więc po prostu wygodnie usiadłyśmy na moim łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać o tym w co się ubrać, o szkole, ale nie o nauce, tylko o ludziach i w końcu doszłyśmy do tematu który był dal mnie najtrudniejszym ze wszystkich.
- I co? Mów jak sprawy z Harry,? – zapytała moja przyjaciółka.
- Błagam cię grace…nie katuj mnie – jęknęłam.
- Ja tylko chcę wiedzieć…- pomyślałam: Tylko nie pytaj czy dałam mu ten pieprzony numer – czy dałaś mu ten numer czy nie? – kurwa dziękuje bardzo.
Spuściłam wzrok, nie miałam ochoty opowiadać na to pytanie. Jednakże brak odpowiedzi było by jednoznaczne, więc Grace zaczęła dalej drążyć temat.
- Wiedziała, że pękniesz , byłam tego pewna -  Grace uśmiechnęła się tryumfalnie.
- I co z tego? – Przecież to tylko głupi numer telefonu nic po za tym- odparłam.
- No tak…ale przyznaj, że jest przystojny i nie zaprzeczaj – Grace czasami mnie załamywała.
- Może i jest, ale i co z tego? To tylko uroda nic po za tym, trzeba tez mieć coś w głowie . i wiedz, że to  ciągle nic nie zmienia rozumiesz? – zapytałam, grace przekręciła oczami.
- A jeśli on będzie na tej imprezie? – zapytała.
 - Właściwie to się nad tym nie zastanawiałam – przypomniałam sobie słowa Louisa „Poznam cię z moim kolegą, który niedawno wprowadził się do tej okolicy” .Czyżby Louis mówił o Harrym. Jeśli tak to wiedziałam, że długo nie zabawie na tej imprezie. Nie ma takich szans abym została w tym samym pomieszczeniu co ten typ.
Minęła godzina ja oraz grace uznałyśmy, że powinnyśmy zacząć się szykować. Stanęłyśmy przed szafą i wzrokiem Grace próbowała znaleźć odpowiednich ciuchów.  Ja jedynie wyciągnęłam worki z nowymi ciuchami.
-O ty cwaniaro kupiłaś sobie nowe ciuchy – zaśmiała się Grace.
- Wiesz dzięki temu cała szafa do twojej dyspozycji – uśmiechnęłam się.
Po chwili Grace wybrała zestaw i poszła do łazienki wziąć szybki prysznic. Dwadzieścia minut później weszła do mojego pokoju w za dużym grubym szlafroku i dużym ręczniku na głowie. Zaraz po niej szybko się wykapałam. Gdy weszłam do pokoju grace miała już zrobione włosy. Lekkie fale okalały jej twarz.
- Rose myślałam, że już tam utonęłaś -  Grace zaczęła się śmiać.
 -Hahah bardzo śmieszne – odparłam sarkastycznie.
- Wiesz mamy tylko 30 minut na przygotowanie się – powiedziała zaniepokojona Grace.
 - Wyluzuj przewiesz nikt nie będzie punktualnie, Louis nie zamknie nam drzwi przed nosem – zaśmiałam się.
- Ale jednak pospiesz się – przyjaciółka mnie poganiała.
- No dobra już, już – odparłam.
Wzięłam do reki szczotkę i suszarkę po 10 minutach włosy były śniące i puszyste. Przeczesałam jeszcze raz włosy szczotka robiąc przedziałek na środku , kosmyki moich włosów były nie idealnie proste.
- Rose 15 minut – Grace pospieszała mnie.
 - Widzę, że pilnujesz czasu, lepiej ty się pospiesz bo jesteś jeszcze nie ubrana, a znając ciebie przepierzesz się jeszcze piec razy -  zaśmiałam się.
- Oj dobra – moja przyjaciółka wzięła ciuchy i zaczęła się przebierać.
Zabrałam się za makijaż. Tusz odrobina pudru i lekko podkreśliłam usta malinową szminką. Kiedy Grace powrotem weszła do mojego pokoju oniemiała.
- OMG! – wydukała.
- O co chodzi? -   Rozmazałam się? – ponownie spojrzałam w lustro, jednak wszystko była tak jak być powinno. Ponownie odwróciłam się do Grace.
 - Jesteś piękna – Grace ciągle się na mnie patrzyła.
- Grace daj sobie spokój – powiedziałam.
Po chwili obie byłyśmy ubrane. Grace miała na sobie koronkową,  słodką  sukienkę do tego jasna dżinsową katanę, rękawy były lekko podwinięte na nogach miała kremowe baleriny [TO]. Długie ciemne włosy okalały jej twarz. Ja postanowiłam zaszaleć i wybrałam szara bluzę, która z tyłu była dłuższą a z przodu krótsza, czarną,  rozkloszowaną spódnicę, czarne koturn i  trochę dodatków [TO]. Obie byłyśmy gotowe.
Było przed 21:00. Ukradkiem wyszłyśmy z domu, ponieważ moja mama nic nie wiedziała o tej imprezie. Gdy udało nam się wymknąć szybko odeszłyśmy od mojego domu po czym się gwałtownie  zatrzymałam.
- Grace zaczekaj ! – powiedziałam.




**********
Witam :d Przepraszam, że tak długo czekaliście na nowy rozdział, ale nie maiłam czasu na pisanie :( 
Więc teraz nadrabiam :D Nie jest to rozdział z którego jest dumna, ale coś pasowało dodać :D 

TERAZ TAK CHCE PODZIĘKOWAĆ DZIEWCZYNIE KTÓRA PROWADZI OTO TO TEGO BLOGA ---> http://loveispleasure.blogspot.com/
DZIĘKUJE CI BARDZO ZA TEN CUDOWNY SZABLON :* 
UWIELBIAM CIEBIE <3 

Więc zapraszam do czytania i komentowania :D
Jak myślicie co Rose chce powiedzieć Grace? 
Jeśli macie pytania śmiało pytajcie  :D
Pozdrawiam was miśki !!!! :* <3