niedziela, 27 października 2013

Rozdział 5





„Może i jest, ale i co z tego? To tylko uroda nic po za tym, trzeba tez mieć coś w głowie . i wiedz, że to  ciągle nic nie zmienia rozumiesz?”





- To znowu ty! – popatrzyłam na bruneta. Miałam już dość widoku tej twarzy!
- Mówiłem, że nie odpuszczę – odparł głupio się uśmiechając.
- Czy ty nie rozumiesz tego, że nie chcę cię widywać?!– zapytałam ze złością. – Człowieku daj mi spokój!
- Naprawdę jesteś słodka kiedy… - przerwałam mu.
- Koniec…koniec…koniec!!! -  zatrzymałam się, szybko wyjęłam długopis z torebki, złapałam jego rękę i przyciskając mocno rysik długopisu i zapisałam swój numer.  Chłopak widząc to, że dostaje to czego chciał szeroko się uśmiechną.
- Dziękuje ci bardzo – powiedział radośnie.
- A teraz się odpieprz! – szybko odeszłam od Stylesa.
Wpadłam do swojego pokoju na maxsa  zdenerwowana.  Boże jak mogłam mu dać ten pi pieprzony numer telefonu? Przecież normalny człowiek by nie wytrzymał obecności takiego typa! To nie możliwe! Modliłam się, aby Harry dał już sobie spokój. Miałam taką cicha nadzieję, ale znając życie jak zawsze dostanę po tyłku i najgorszy scenariusz i tak się sprawdzi.
Byłam w złym humorze. Postanowiłam się czymś zająć więc zabrałam się za uporządkowanie swojej szafki na której już od jakiegoś czasu  składałam masę różnych rzeczy. Układałam książki, płyty i różne kartki. Doszłam w końcu do nie za dużego, białego pudełka, które było zamknięte na niewielką kłódkę. Chciałam zajrzeć do niej ponieważ nie miałam pojęcia co może się w niej znajdować. Zaczęłam zastanawiać się gdzie mógł się zawieruszyć kluczyk od tej skrzyneczki. Przypomniałam sobie, że podczas ostatnich porządków znalazłam mały, srebrny kulczyk, który włożyłam do szuflady. Szybko podeszłam do białego biurka i zwinnym ruchem pociągnęłam szufladę do siebie, która bez oporów się otworzyła. Rozejrzałam się po szufladzie jednak moje oczy nie dostrzegły nic co by przypominało klucz. Zaczęła szperać pośród masy różnych kartek, aż w końcu, na samym dnie dostrzegłam to czego szukałam. Wzięłam do ręki klucz wraz z białą tajemnicza skrzyneczka i usiadłam na dużym parapecie w moim pokoju. Spojrzałam przez duże okno. Mój wzrok ponownie skierowałam na niewielki klucz w mojej dłoni. Złapałam kłódkę i po chwili kluczem otworzyłam zamek. Od razu uśmiechnęłam się gdy otworzyłam skrzynkę, ponieważ cieszyłam się, że kluczyk pasował. Zaciekawiona co jest w tej skrzyneczce, spojrzałam na jej zawartość. Znajdowało się w niej kilka zdjęć, całej mojej rodziny. Kiedy byliśmy jeszcze szczęśliwą rodziną. Myślałam, że tak będzie zawsze, a jednak pozory mylą i to zbyt często. Nasze szczęście zostało rozwiane przez wiatr, tak  jak dmuchawce, które unoszą się w powietrzu bez żadnego celu, nie wiedzą co się z nimi stanie, beztrosko tańczą w powietrzu.   Patrząc na moich rodziców, stali obok siebie, każde z nich spoglądało w swoje oczy przepełnione miłością szczęściem. Patrzyłam na to piękne zdjęcie ze smutkiem, ponieważ  to wszystko już minęło. Zamiast miłości w ich oczach widzę smutek, żal.  Zamknęłam oczy, po moich policzkach zaczęły spływać łzy. W tym momencie ukazałam swoją słaba stroną. Na co dzień twarda, mająca gdzieś wszystko i wszystkich, ale tak naprawdę byłam słaba i zagubiona. Co było w tym najgorsze, a to, że byłam z tym same, nikt nie był mi w stanie pomóc, nikt! Nikt tak naprawdę nigdy nie zrozumie co czuję.
Ponownie spojrzałam przez okno, miałam całe policzki we łzach, szybko je otarłam. Chciałam już odłożyć białe pudełko, jednak dostrzegłam coś w nim jeszcze. Wzięłam do ręki notes, który był obity czerwonym materiałem, rogi tego niewielkiego notes był obite złota blaszka. Notes był zamknięty na zamek. Spojrzałam jeszcze raz do pudełka w którym znajdował się mały złoty kluczyk, na długim łańcuszku, obok niego znajdował się  złoty długopis. Wzięłam do ręki niewielki kawałek metalu i bez zastanowienia otworzyłam notes.
Pamiętnik, to mój stary pamiętnik o którym już zapomniałam. Zaczęłam go przeglądać. Czytałam niektóre wpisy, nie było ich wiele. Jeden z nich był urwany w połowie, ostatnie słowa to Już nie chce żyć. Patrzyłam na te wpisy i poczułam się tak jak kiedyś. Czułam się zraniona. Z moich oczu ponownie poleciały łzy chciałam je powstrzymać i zamknęłam oczy. Był to zły pomysł, ponieważ przypomniałam sobie wszystkie złe rzeczy, które miały miejsce w moim życiu. Pamiętam, że pisanie zawsze pomagało pozbyć się negatywnych emocji, smutków. Postanowiłam ponownie napisać coś w moim starym pamiętniku. Chciałam napisać o tym co się działo, co mnie doprowadzało do szaleństwa . Wzięłam do ręki złoty długopis i zabrałam się za pisanie.


               


                                    Piątek    23.10.2013


Drogi pamiętniku
Minęło już dwa lata odkąd ostatnio cokolwiek pisałam o tym co się u mnie dzieje. Tak na marginesie, wydarzyło się więcej niż mogłam przepuszczać.
Od dłuższego czasu, nie mogę dogadać się z matką, ponieważ ja znienawidziłam za to co zrobiła mojej rodzinie. Ale nie będę o tym pisać, Nie chcę się przejmować kimś kto i tak ma mnie gdzieś i tylko udaje, że jej zależy. To wszystko to tylko jedno wielkie, pieprzone kłamstwo!
Przez te dwa lata wydoroślałam. Problemy zaczęły stawać się poważniejsze.
Jednym z tych problemów jest chłopak, nie dlatego, że się w  nim zakochałam…o nie. Tylko… Ja nie wiem,  on ciągle nie odpuszcza, nie daje za wygraną . nie wiem co on ode mnie chce.
podczas naszego pierwszego spotkania, spojrzał mi głęboko w oczy. Widziałam w jego wzroku bezradność, wyglądało to tak jakby próbował mnie rozgryźć, ale nie był wstanie mnie rozszyfrować. Nie wiem czego ode mnie oczekuje, ale ja wiem, że nic z tego nie będzie, może zapomnieć.
Jedyne uczucie, które teraz mi towarzyszy to frustracja. Nie wiem jak ty mój drogi pamiętniku, ale ja mam dość tego życia.




 Schowałam pamiętnik, resztę rzeczy i odłożyłam do pudełka na swoje miejsce, odłożyłam skrzyneczkę na półkę. Ponownie podeszłam do okna i spojrzałam przez nie, na zewnątrz panował półmrok, światło księżyca oświetlało drogę i domy. Postałam jeszcze chwilę i postanowiłam się wykapać. Nie minęła godzina i już leżałam w łóżku po czym szybko zasnęłam.


                                                            ***
-  Powiedz czego chcesz?! Dlaczego mnie nachodzisz?! – wykrzyczałam do bruneta stojącego przede mną.  Chłopak ciągle stał i się uśmiechał. – Harry do cholery. Pytam się coś ciebie! – wykrzyczałam do Stylesa. On przybliżył się do mnie i namiętnie mnie pocałował…
Obudziłam się. Pomyślałam: Boże ja dobrze, że to tylko sen.
Myśl, że ten chłopak mógł by mnie pocałować przyprawiała mnie o mdłości.
Zwlokłam się z łóżka i zeszłam do kuchni coś zjeść. Weszłam do pomieszczenia gdzie pachniało przepięknie parzoną kawą, uwielbiałam ten zapach. W kuchni napotkałam moja matkę.
- Dzień dobry – powiedziałam obojętnie i podeszłam do lodówki w celu wyciągnica potrzebnych produktów na śniadanie.
Moja matka, nie odezwała się oni jednym słowem. Zaprałam niewielka przeźroczystą miskę,  nasypałam tam płatków i zalałem mlekiem.
Nabrałam na łyżkę trochę zawartości miseczki i już miałam ja skonsumować, jednak katem oka spostrzegłam, że moja matka mi się przygląda. Zawieszając łyżkę w powietrzu i nie odrywając od łyżki wzroku zapytałam.
- Dlaczego się na mnie patrzysz, coś zrobiłam? – zapytałam mojej mamy, po tych słowach płatki na łyżce wylądowały w mojej buzi.
- Chcę cie zabrać na zakupy – gdy to usłyszałam zachłysnęłam się.
- Poczekaj czy ja dobrze słyszę, chcesz jechać ze mną na zakupy i do tego będziemy musiały spędzić ze sobą prawie cały dzień?  - zapytałam, ciągle byłam w szoku.
- Tak…chciałam kupić ci sukienkę i buty na obcasie. Chciałam abyś wyglądała pięknie na przyjęciu urodzinowym Anny – moja mama uśmiechnęła się.
- Niby po co mam odstawiać taka szopkę? Nie wiem czy to konieczne – odparłam, fajnie było by kupić sobie coś nowego, ale nie miałam zbytnio ochoty na cały dzień w centrum handlowym z moja mamą, ale coś musiałam wybrać.
 - Oj Rose, chcę abyś się dobrze reprezentowała, jesteś taka piękna a ciągle to ukrywasz – zaśmiałam się.
- O proszę jakich ja się tu rzeczy dowiaduję – odparłam.
- Rose to co? – zapytała moja matka.
- Dobra, ale pod jednym warunkiem – powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy do mojej mamy.
- Jakim? – zapytała.
- Ja wybieram sukienkę, buty i resztę i nie masz się wtrącać – odparłam.
 - Dobrze – moja mam się uśmiechnęła.
 - Super to kiedy idziemy na te zakupy? – zapytała.
- Zaraz po śniadaniu – kobieta cały czas się uśmiechała, chyba cieszyła się z tego faktu, że pobędzie ze mną tyle czasu.
- Dobra to ja już idę – po tych słowach zniknęłam.
Weszłam do swojego pokoju, od razu podeszłam do szafy w celu znalezienia czegoś wygodnego na zakupy. Wyjęłam z szafy białą bluzkę na krótki rękaw większym rozmiarze, była ona asymetryczna. Bluzka była wykonana z cię kiego, zwiewnego materiału. Dobrałam do tego ciemne rurki i czarne lordsy z ćwiekami. Przebrałam się w dany zestaw. Będąc w łazience przeczesałam moje długie włosy, umyłam twarz, żeby. Nie chciałam się dzisiaj malować więc na usta nałożyłam jedynie ochronna pomadkę i byłam gotowa. Wychodząc z pokoju zabrałam za sobą czarna torebkę do której włożyłam telefon.
 Zeszłam po schodach na dół, gdzie czekała na mnie moja mama.
- Kochanie pięknie wyglądasz pięknie – powiedziała starsza ode mnie kobieta stojąca przed drzwiami frontowymi.    
- Błagam cie nie jestem nawet pomalowana – odparła.
- Ale i tak…- przerwałam jej, byłyśmy już koło auta.
- Dobra dziękuję ci bardzo, ale może już jedzmy -  zapytałam.
- Oczywiście wsiadaj – po tych słowach byłyśmy już w drodze do centrum miasta.       

Po trzech godzinach wszystko zastało kupione. Kupiłam przepiękną sukienkę i super szpilki. Zaopatrzyłam się też w cały strój na imprezę do Louisa.
Weszłam do siebie do pokoju, położyłam na łóżku zakupione ciuchy. Od razu włączyłam muzykę. Chciałam się odprężyć. Po chwili z głośników wydobył się dźwięk. „Evrything Has Changed”. Uwielbiałam ta piosenkę. Wsłuchałam się w melodie i tekst. Uwielbiałam muzykę, kochałam to. Zawsze uwielbiałam śpiewać od dziecka to kochałam i do teraz się to nie zmieniło.
Piosenka dobiegła końca.
Zaczęłam szukać miejsca w swojej szafie na nowe ciuchy, jednak ciężko było wypatrzeć jakieś wolne miejsce. Zastanawiałam się co zrobić z tym ciuchami. Moje intensywne myślenie,  przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Odebrałam połączenie.
- Hej Rose, chciałam się zapytać czy jeszcze jest aktualne to zaproszenie? – po drugiej stronie słuchawki była Grace.
- Oczywiście, że tak. Nie ma co porządnie zabalujemy – odparłam radośnie.
 - To super. No to do zobacz…- przerwałam jej.
- Grace wiesz co może wpadniesz do mnie za chwilę? – zapytałam. – pomożesz mi się przygotować i ja tobie też.
 - Ale…- ponownie jej przerwałam.
- Spokojnie… nie musisz brać nic  na przebranie, wybierzesz sobie coś z mojej szafy, a wiesz dużo tego – zaśmiałam się.
- Jeśli tak to zaraz będę – powiedziała.
- Do zobaczenia – po tych słowach zakończyłam połączenie.

Pół godziny później Grace była już u mnie. Miałyśmy jeszcze dużo czasu, więc po prostu wygodnie usiadłyśmy na moim łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać o tym w co się ubrać, o szkole, ale nie o nauce, tylko o ludziach i w końcu doszłyśmy do tematu który był dal mnie najtrudniejszym ze wszystkich.
- I co? Mów jak sprawy z Harry,? – zapytała moja przyjaciółka.
- Błagam cię grace…nie katuj mnie – jęknęłam.
- Ja tylko chcę wiedzieć…- pomyślałam: Tylko nie pytaj czy dałam mu ten pieprzony numer – czy dałaś mu ten numer czy nie? – kurwa dziękuje bardzo.
Spuściłam wzrok, nie miałam ochoty opowiadać na to pytanie. Jednakże brak odpowiedzi było by jednoznaczne, więc Grace zaczęła dalej drążyć temat.
- Wiedziała, że pękniesz , byłam tego pewna -  Grace uśmiechnęła się tryumfalnie.
- I co z tego? – Przecież to tylko głupi numer telefonu nic po za tym- odparłam.
- No tak…ale przyznaj, że jest przystojny i nie zaprzeczaj – Grace czasami mnie załamywała.
- Może i jest, ale i co z tego? To tylko uroda nic po za tym, trzeba tez mieć coś w głowie . i wiedz, że to  ciągle nic nie zmienia rozumiesz? – zapytałam, grace przekręciła oczami.
- A jeśli on będzie na tej imprezie? – zapytała.
 - Właściwie to się nad tym nie zastanawiałam – przypomniałam sobie słowa Louisa „Poznam cię z moim kolegą, który niedawno wprowadził się do tej okolicy” .Czyżby Louis mówił o Harrym. Jeśli tak to wiedziałam, że długo nie zabawie na tej imprezie. Nie ma takich szans abym została w tym samym pomieszczeniu co ten typ.
Minęła godzina ja oraz grace uznałyśmy, że powinnyśmy zacząć się szykować. Stanęłyśmy przed szafą i wzrokiem Grace próbowała znaleźć odpowiednich ciuchów.  Ja jedynie wyciągnęłam worki z nowymi ciuchami.
-O ty cwaniaro kupiłaś sobie nowe ciuchy – zaśmiała się Grace.
- Wiesz dzięki temu cała szafa do twojej dyspozycji – uśmiechnęłam się.
Po chwili Grace wybrała zestaw i poszła do łazienki wziąć szybki prysznic. Dwadzieścia minut później weszła do mojego pokoju w za dużym grubym szlafroku i dużym ręczniku na głowie. Zaraz po niej szybko się wykapałam. Gdy weszłam do pokoju grace miała już zrobione włosy. Lekkie fale okalały jej twarz.
- Rose myślałam, że już tam utonęłaś -  Grace zaczęła się śmiać.
 -Hahah bardzo śmieszne – odparłam sarkastycznie.
- Wiesz mamy tylko 30 minut na przygotowanie się – powiedziała zaniepokojona Grace.
 - Wyluzuj przewiesz nikt nie będzie punktualnie, Louis nie zamknie nam drzwi przed nosem – zaśmiałam się.
- Ale jednak pospiesz się – przyjaciółka mnie poganiała.
- No dobra już, już – odparłam.
Wzięłam do reki szczotkę i suszarkę po 10 minutach włosy były śniące i puszyste. Przeczesałam jeszcze raz włosy szczotka robiąc przedziałek na środku , kosmyki moich włosów były nie idealnie proste.
- Rose 15 minut – Grace pospieszała mnie.
 - Widzę, że pilnujesz czasu, lepiej ty się pospiesz bo jesteś jeszcze nie ubrana, a znając ciebie przepierzesz się jeszcze piec razy -  zaśmiałam się.
- Oj dobra – moja przyjaciółka wzięła ciuchy i zaczęła się przebierać.
Zabrałam się za makijaż. Tusz odrobina pudru i lekko podkreśliłam usta malinową szminką. Kiedy Grace powrotem weszła do mojego pokoju oniemiała.
- OMG! – wydukała.
- O co chodzi? -   Rozmazałam się? – ponownie spojrzałam w lustro, jednak wszystko była tak jak być powinno. Ponownie odwróciłam się do Grace.
 - Jesteś piękna – Grace ciągle się na mnie patrzyła.
- Grace daj sobie spokój – powiedziałam.
Po chwili obie byłyśmy ubrane. Grace miała na sobie koronkową,  słodką  sukienkę do tego jasna dżinsową katanę, rękawy były lekko podwinięte na nogach miała kremowe baleriny [TO]. Długie ciemne włosy okalały jej twarz. Ja postanowiłam zaszaleć i wybrałam szara bluzę, która z tyłu była dłuższą a z przodu krótsza, czarną,  rozkloszowaną spódnicę, czarne koturn i  trochę dodatków [TO]. Obie byłyśmy gotowe.
Było przed 21:00. Ukradkiem wyszłyśmy z domu, ponieważ moja mama nic nie wiedziała o tej imprezie. Gdy udało nam się wymknąć szybko odeszłyśmy od mojego domu po czym się gwałtownie  zatrzymałam.
- Grace zaczekaj ! – powiedziałam.




**********
Witam :d Przepraszam, że tak długo czekaliście na nowy rozdział, ale nie maiłam czasu na pisanie :( 
Więc teraz nadrabiam :D Nie jest to rozdział z którego jest dumna, ale coś pasowało dodać :D 

TERAZ TAK CHCE PODZIĘKOWAĆ DZIEWCZYNIE KTÓRA PROWADZI OTO TO TEGO BLOGA ---> http://loveispleasure.blogspot.com/
DZIĘKUJE CI BARDZO ZA TEN CUDOWNY SZABLON :* 
UWIELBIAM CIEBIE <3 

Więc zapraszam do czytania i komentowania :D
Jak myślicie co Rose chce powiedzieć Grace? 
Jeśli macie pytania śmiało pytajcie  :D
Pozdrawiam was miśki !!!! :* <3  

środa, 16 października 2013

Rozdział 4






"Tak pewnie masz rację, powinnam tak zrobić i potem jeszcze iść z nim na randkę"






Minęło kilka dni… Kilka dni piekła istnego piekła! Od kilku dni byłam dręczona prze tego palanta! Z każdym razem mu odmawiałam, nie dawałam się złamać, ale po setnym razie powoli zaczynałam mieć dość! Dość to dosyć blachę określenie tego co czułam. Ja byłam na skraju przepaści w swoim umyśle, ta przepaść stawała się coraz bardziej głęboka. W pewnym momencie chciałam skoczyć i mieć spokój, jednak chciałam wytrwać i nie dać Stylosowi tej satysfakcji, że zdołał mnie złamać. Jednak nadszedł ten czas kiedy już nie wytrzymałam i pękłam. Ale dobra od początku.
Stałam przed swoją szafką szkolną, szukałam w niej swojego notesu.  Nie zwracałam uwagi na ten cały chaos, który dział się na korytarzu szkolnym. Krzyki, głośne rozmowy były teraz najmniejszym problemem. Zajęta szukaniem turkusowego notesu, nie zauważyłam, że ktoś do mnie podchodzi.
- Mam cię! – ktoś złapał mnie w talii. Podskoczyłam ze strachu, szybko się odwróciłam i odetchnęłam z ulgą, ponieważ moim „napastnikiem” była Grace.
-  Dziewczyno nie strasz mnie  - odparłam z trudem, ponieważ ciągle byłam oszołomiona.
- Rose, co ci jest? Zbladłaś, widzę w twoich oczach przerażenie – powiedziała przejęta Grace. Dziewczyna spojrzała mi jeszcze raz głęboko w oczy i od razu wszystko było jasne. – Harry? – odparła, tak jakby to nie było pytanie, po prostu stwierdziła fakt.
Spuściłam wzrok na dół, byłam już zmęczona widokiem tego cholernego typa. Na wcześniejsze pytanie Grace pokiwałam tylko znacząco głową.
- Ohoho, no to ten Harry nieźle daje ci w kość, już sobie wyobrażam jak jesteś na niego wściekła – spojrzałam na brunetkę.
- Grace denerwuje? – zapytałam ironicznie. – Mnie to wkurwia, dobija i powoli „zabija”! Mam już dość – powiedziałam podniosłym tonem głosu.
- Ale co on od ciebie chce? – zapytała brunetka.
- Ponoć tylko numeru telefonu, ale przecież to oczywiste, że jeżeli mu go dam,  na 100% się ode mnie nie odczepi! – uniosłam głos.
- A może warto zaryzykować – przyjaciółka popatrzyła na mnie znacząco. – A może jednak podanie tego numeru rozwiąże problem.
- Tak pewnie masz rację, powinnam tak zrobić i potem jeszcze iść z nim na randkę   – odparłam.
- Naprawdę? – zapytała zagubiona dziewczyna.
- Oczywiście, że nie! Nie jestem kretynką, aby ulec i dać mu satysfakcje, że jednak mnie złamał – odparłam.
- Rose jeśli nie spróbujesz to nigdy się nie przekonasz – podsumowała moja przyjaciółka.
- Nie Grace! Ja wiem…że chociaż miała bym się użerać z tym typem do końca swojego życia i tak nie dam mu tego czego chce – powiedziałam do brunetki.
- I tak pękniesz – brunetka szeroko się uśmiechnęła.
- Ty chyba oszalałaś! – wykrzyczałam. Szybko odwróciłam się od dziewczyny, po czym zamarłam.
On tam stoi !!! Co najgorsze patrzy się na mnie z tym swoim szerokim uśmieszkiem.
- Ja pierdolę on tam stoi! – powiedziałam piskliwym głosem odwracając się z powrotem do Grace. Pomyślałam: Zaraz tu podejdzie.
- O co chodzi? – zapytała moja przyjaciółka.
Przełknęłam tylko nerwowo ślinę, dziewczyna dyskretnie spojrzała za moje ramie, po czym ponownie się na mnie popatrzyła. Na twarzy miała namalowany szeroki uśmiech, lekko się podśmiewała.
- Dlaczego się śmiejesz? To nie jest śmieszne. On tu może w każdej chwili podejść i w tedy… - Grace mi przerwała.
-  Śmieje się bo właśnie twój „ukochany” wielbiciel się zbliża – dziewczyna dalej się podmuchiwała.
- O nie! – powiedziałam głośniej. Chciałam z tamtą uciec, jednak było już za późno! Pomyślałam: No pięknie Rose lepiej już być nie może. Jednym słowem mam PRZEJEBANE.
- O tak baby – Grace dalej idiotycznie się uśmiechała. – No to powodzenia.
- Ale jak to ty chyba…o nie, nie zrobisz mi tego, nie zostawisz mnie z nim samą – powiedziałam błagalnym tonem .
- A zdziwisz się…O cześć – Gracy popatrzyła za moje ramie i szeroko się uśmiechnęła.
Szybko odwróciłam się na pięcie, przede mną stał wyższy ode mnie   brunet, jego zielone oczy skierował w moje ciemno niebieskie tęczówki. Próbował mnie omamić swoim spojrzeniem jednak mu się to nie udało, ponieważ szybko spuściłam wzrok na jego skórzane ciemno brązowe buty.
- Dobra Rose to ja już idę… - popatrzyłam błagalnie na Grace ona jedynie się słodko uśmiechnęła. – To do zobaczenia widzimy się potem, cześć wam – po tych słowach moja cwana przyjaciółka odeszła.
Popatrzyłam z powrotem na radosnego Stylesa, jak zawsze był szeroko uśmiechnięty, odwróciłam wzrok i bez ani jednego słowa ruszyłam w stronę damskiej toalety, która mieściła się na końcu korytarza. Wiedziałam że tam będę bezpieczna i ukryję się przed Harrym.
Styles szybkim krokiem podążył za mną po chwili był koło mojego boku.
- Znów przede mną uciekasz – spojrzałam na jego jak,  że zawsze radosną twarz po czym z  powrotem  skierowałam wzrok przed siebie.
- Dziwisz się? – zapytała.
- Właściwie to tak, ponieważ nie spotkałem dziewczyny, która… -przerwałam mu.
- Która nie dała ci kosza – odparłam.
- Nie… Nie spotkałem jeszcze dziewczyny, która tak jak ty była by niedostępna dla nikogo, tak tajemniczej – popatrzyłam na niego i zaśmiałam się.
- No proszę jak ty to poetycko ubrałeś w słowa. A teraz powiem ci co ja o tym myślę. Mam po prostu gdzieś to, że chcesz sobie podwyższyć samo ocenę! Nie wiem czego oczekujesz ode mnie, ale wiedz jedno nigdy nie dam się wkręcić w jakieś twoje chore gierki! A i jeszcze jedno, powiem to tak abyś w końcu zrozumiałam. ODPIERDOL SIĘ ODE MNIE !!! – powiedziałam to na cały głos, kilka osób spojrzała na nas, ale miałam to gdzieś. Na twarzy Stylesa dalej widniał uśmiech. Jaki ten koleś był głupi! Mówisz mu  żeby się odpieprzył, a on ciągle nie dawał ci spokoju. Nie zastanawiałam się za długo i zniknęłam w toalecie, myślałam, że jestem tam bezpieczna, ale nic mylnego.
- Jesteś słodka jak się złościsz – usłyszałam tą przeklęta chrypkę w toalecie. On na serio jest jebnięty skoro nawet wszedł do damskiej toalety. Doskonale wiedział, że jak by przyłapała go jakąś nauczycielka miał by problem.
- Brawo za odwagę – stałam przy kranie i myłam dłonie. – Nie sądzisz, że nie powinnaś tu wchodzić? – zapytałam.
- Może nie powinienem,  ale mówiłem, że ci nie odpuszczę – chłopak oparł się o próg kolejnej umywalki, która znajdowała się zaraz obok mnie. Harry ciągle się na mnie patrzył. Skończyła myć dłonie. Chłopak podał mi papierowy ręcznik.
- Och dziękuje jakiś ty miły – powiedziałam sarkastycznie.
- Nie ma za co – podarł z szerokim uśmiechem.
- A teraz jeszcze raz ci powtórzę… - chciałam dokończyć jednak ktoś wszedł do toalety.
- Cześć Harry – powiedziała to Caroline. Była to jedna z sławniejszych dziewczyn w szkole. Może dla tego była taka sławna bo chodziła z nie kto innym jak Harrym Styles. Pomyślałam: Ta dwójka nieźle do siebie by pasowała.
- Cześć…cześć – Stykles nie odrywając wzroku ode mnie przywitał się z dziewczyną. – Więc co chciałaś mi powiedzieć? – zapytał.
- To, żebyś  stąd wyszedł, bardzo cie proszę – Harry chyba zrozumiałam, że nie chcę robić sobie kłopotów jakimiś plotami, które mogły być rozniesione przez jego byłą.
- Dobra, ale wiesz, że ci nie odpuszczę – po tych słowach Styles wyszedł z toalety.
Spojrzałam jeszcze w lustro i chciałam już wyjść, ale ktoś mi na to nie pozwolił, ktoś,  czyli ten plastik,   który zwał się Caroline.
- Uważaj na niego – powiedziała dziewczyna stojąca przed lustrem. Spojrzałam na nią znacząco.
- Przepraszam, że co ? – zapytałam.
- Powiedziała abyś uważała na tego chłopaka, bo wiesz będzie tak jak ze mną zaliczy cię i żuci, z resztą tak jak prawie każdą dziewczynę w tej szkole i uwierz mi on nie leci na ciebie bo jesteś ładna czy coś tylko,  chce zaliczyć numerek i tyle szybko i prosto -  dziewczyna spojrzała na mnie znaczącym spojrzeniem. .
- Wiesz co najwidoczniej nie byłaś taka dobra w łóżku skoro cię rzucił. Ja nie mam nic z nim wspólnego,  więc daj sobie spokój i nie zgrywaj troskliwej i zranionej dziewczyny. A i jeszcze jedno,  na przyszłość nie wtrącaj się w czyjeś sprawy. Życzę miłego dnia – odparłam i wyszłam z toalety.

Delikatny powiew wiatru zburzył moje długie włosy. Poprawiałam je, układające z  powrotem na swoje miejsce. Męczący dzień w szkole spowodował, że szłam powoli, nigdzie mi się nie spieszyło. Wolnym i spokojnym krokiem zmierzałam do domu, jednak mój spokój zakłóciła pewna osoba.



************
Mam nadzieję, że wam się spodoba :D
Wiem dużo literówek itd, ale chciałam coś już dodać :d
Więc życzę miłego czytania  :D
Pozdrawiam xxx

piątek, 4 października 2013

Rozdział 3





„Myślałeś, że jestem aż tak głupia, aby rozdawać na prawo i lewo obcym ludziom swój numer telefonu?”



Nie…nie…nie!
Wstał kolejny dzień. Znowu kolejny nudny dzień w szkole. Myśl, że mogę ponownie natknąć się na tego głupiego i nachalnego typa, powodowało kompletną niechęć do wychodzenia z mojego pokoju. Leżałam na łóżku patrząc się tępo w sufit. Pomyślałam: Czy ja zawsze muszę mieć przejebane?! Najwidoczniej tak,  skoro spotyka mnie tyle złych rzeczy. Na swojej drodze napotykam ciągle jakieś niemiłe przeszkody. Teraz tą przeszkodą był Harry. Los naprawdę mnie nie oszczędzał. Kurwa dziękuje bardzo!
Usłyszałam pukanie do drzwi, spodziewałam się, że to znowu moja młodsza siostra więc postanowiłam ją szybko przegonić.
-  Spier… - chciałam dokończyć,  jednak w pewnym momencie powstrzymałam się , kiedy zorientowałam się, że to nie Kate.
- Rose wstawaj, spóźnisz się do szkoły – za drzwiami stała moja mama. Pomyślałam: O kurwa! Dobrze, że do niej nie przeklęłam, bo nie chciałam słuchać jej kazania, na temat jak ją bardzo ranię. Kto najbardziej ranił?                     Tylko i wyłącznie ona!
- Dziękuję za upomnienie!  Jak się spóźnię do szkoły, to będzie moja sprawa!  Ale dzięki za troskę – odparłam.
- Rose! – moja mama uniosła głos, jednak czułam w nim ciągle radość.
- Dobra już!  - odparłam poczym wstałam szybko z łóżka i podeszłam do białych drzwi mojego pokoju. Chwyciłam za złotą klamkę i otworzyłam drzwi przed którymi stała moja mama. Trzymała w rękach duży biały kosz wykonany z włókniny. W dużym koszu znajdowało się pranie. Starsza  ode mnie kobieta popatrzyła na mnie i szczerze się uśmiechnęła. W pierwszej chwili chciałam odwzajemnić ten szczery i piękny uśmiech, jednak nie dałam rady, nie potrafiłam po tym wszystkim co zrobiła.
-Cudownie, że wstałaś…dobra dziewczynka – brunetka ciągle się uśmiechała.
- Jak widać – wysłałam jej sztuczny uśmiech.
- Zejdź za chwile na śniadanie – powiedziała schodząc po schodach.
- Oczywiście mamo – powiedziałam, dając nacisk na słowo „mamo” . Zatrzaskałam drzwi.                                                                                                                       Nienawidziłam jej tego rzekomego humorku. Cały czas udawała, to musiało być męczące. Mam już dość myślenia o tej kobiecie, która zwie się moją „mamą”. Miałam to daleko gdzieś… Koniec!                                                                                              Weszłam na mój balkon, usiadłam wygodnie na bujanym fotelu, na którym zawsze byłam usypiana przez mojego kochanego tatę. To miejsce zawsze przywoływało wiele miłych wspomnień, które niestety już nie powrócą. To co było minęło i to w tym wszystkim było najgorsze. Po moim bladym policzku spłynęła pojedyncza łza, którą otarłam swoja dłonią. Wstałam z fotela i po chwili stałam już w swoim pokoju. Udałam się od razu do łazienki w celu wykonania codziennej toalety. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam swoje ciało oraz włosy.  Założyłam na siebie czarną, koronkową bieliznę. Ułożyłam włosy w delikatna falę jak zawsze przedziałek na środku. Wykonałam tak jak co dzień podobny makijaż odrobina tuszu, pudru. Tego dania postanowiłam pomalować usta malinową szminką i byłam gotowa. Radosnym susem znalazłam się przed dużą białą szafą z ogromnymi lustrami. Otworzyłam szafę i tępo wpatrywałam się w dużą ilość ciuchów wiszących na wieszakach. Ciężko było mi wybrać zestaw na dziś. Po długim wpatrywaniu się w swoją garderobę wybrałam kilka ciuchów i rzuciłam je na moje łóżko. Wzięłam do reki  szarą bluzkę na ramiączka większym rozmiarze, szybko założyłam ją na siebie. Nie sądziłam, że ta bluzka jest aż tak duża, po bokach było mi widać mój czarny koronkowy stanik. Zabrałam z mojego łóżka czarną materiałową spódnice, która była rozkloszowana. Ubrałam ją na siebie po czym  podciągnęłam ją do swojej szczupłej tali. Materiał szarej bluzki włożyłam w spódnicę. Ubrałam do tego moje ulubione buty czyli białe krótkie conversy. Odwróciłam się  do dużego lustro. W lustrze zobaczyłam całą swoja postać. Czarna spódnica podkreślała moja talię i pokazywała moje nogi, tak na marginesie była krótka. Mój wzrok wędrował od dołu w górę,  analizowałam każdy szczegół mojego ubioru. Gdy doszłam do góry zatrzymałam się na ciemno-brązowych lekko pofalowanych włosach,  opadających na moje ramiona. Dopiero w tedy spostrzegłam, że moje włosy są naprawdę bardzo długie, gdyż kończyły się dopiero w okolic mojej talii.
Dźwięk przychodzącej wiadomości spowodował, że wróciłam do realnego świata. Podeszłam do swojej czarnej listonoszki. Wyjęłam z niej swojego i’Phon”a i odebrałam wiadomość.
„Przepraszam, ale dzisiaj będziesz musiała się sama zmierzyć z swoim „cichym” wielbicielem. ;P Kocham Gracy xx”

Cudownie, po prostu świetnie! Gracy nie będzie w szkole. Czyli sama mszę zmierzyć się z natrętnym Harrym. Naprawdę lepiej już być nie może.
Spakowałam z powrotem telefon do torebki,  wzięłam czarną listonoszkę na ramię i wyszłam ze swojego pokoju. Zeszłam po schodach i udałam się do kuchni. Ponownie zabrałam tylko jabłko. Włożyłam je do torebki i chciałam już wyjść, jednak zatrzymała mnie moja mama.
- Rose! – odwróciłam się  na pięcie przed drzwiami wyjściowymi.
- Słucham? – zapytałam spokojnie.
- Dlaczego zawsze wychodzisz bez ani jednego słowa? Było by mi miło jak byś się ze mną pożegnała – powiedziała kobieta.
- Dobrze… do widzenie mamo – wyśliniłam się na serdeczny uśmiech.
Pożegnałam się ze swoja mamą i wyszłam z domu.
Szłam powoli do szkoły, jednak gdy doszłam do miejsca gdzie spotkałam się z Harrym pierwszy raz odruchowo przyśpieszyłam. Podczas tej ucieczki od tego miejsca słyszałam każde bicie serca, każdy nerwowy oddech. Chwilę potem byłam daleko od owego „strasznego”  miejsca.
Szłam spokojnie gdy nagle.
- Buuuu!!! – ktoś podszedł mnie od tyłu łapiąc mnie w tali dużymi silnymi dłońmi.
 - Ja pierdo… - chciałam dokończyć,  jednak gdy zobaczyłam kto mnie przestraszył powstrzymałam się.
- Cześć Rose! Nie ładnie się tak zwracać do swojego najlepszego przyjaciela – powiedział radośnie brunet.
Szeroko się uśmiechnęłam i nie czekając długo rzuciłam mu się na szyje.
- Louis co ty tu robisz?!!! Wykrzyczałam radośnie prawie dusząc chłopaka w swoich ramionach.
- Jak nie umrę z baraku tlenu to ci powiem – chłopak zaśmiała się resztki sił. Po tych słowach puściłam bruneta. – Boże dziewczyno jaka ty jesteś silna – Louis wziął głęboki wdech.
-  Przepraszam cie, ale po prostu cieszę się, że ciebie widzę – cały czas się uśmiechałam.
- Ja też… no dobra chodź tu jeszcze – chłopak rozłożył ręce. Przybliżyłam się do niego spokojnie. Brunet mocno mnie przytulił, tym razem to mi odciąć dopływ powietrza, ale to nie ważne, ważne było to,  że był. To było najważniejsze.
Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam na niego z najszerszym i najszczerszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widniał na mojej twarzy.
Nie wierzyłam, że przede mną stoi sam Louis Tomlinson. To jedna z tych osób na świecie, która była dla mnie najważniejsza, ponieważ był on moim przyjacielem. Kochałam go po prostu. Niedawno nasze drogi się rozeszły, gdyż Louis wyjechał na studia i opuścił soje rodzinne miasto, ale teraz wrócił… pytanie dlaczego?
Chłopak cały czas na mnie patrzył radosnym spojrzeniem.
- Matko Rose jak ty wypiękniałaś przez te pół roku. Myślałem, że lepiej już być nie może a jednak – brunet uśmiechną się szeroko. Zawstydziło mnie jego komplement.
- Dziękuję ci bardzo, ale ty z nów  zdążyłeś porządnie zarosnąć – uśmiechnęłam się kierując swój wzrok na jego zarost.
- No tak masz rację… - odparł.
- No to opowiadaj dlaczego wróciłeś? – zapytałam.
- Chciałem ciebie odwiedzić oraz spotkać się z kumplem który niedawno się tu wprowadził – Louis się uśmiechną.
- Aha a teraz naprawdę co cie tu sprowadza? – chłopak zaśmiał się.
- Rose za kogo ty mnie masz? – zapytał.
- Przyjechałeś porządnie zabalować – powiedziałam.
- Jak ty mnie dobrze znasz, ale tak naprawdę chciałem zobaczyć ciebie stęskniłem się – chłopak zrobił smutną minkę.
- Oj biedny, ale tak na serio to ja też – uśmiechnęłam się po czym chłopak ponownie mnie uściskał.
- Rose ty pewnie śpieszysz się do szkoły.. więc ja do ciebie zadzwonię, a i czuj się zaproszona na imprezę, która odbędzie się w sobotę. Chciał bym cie poznać z moim młodszym kolegą – chłopak uśmiechną się cwaniacko wiedziałam co mu chodzi po głowie.
- Louis tylko błagam cię żadnego swatania… - Lou mi przerwał.
- Ale..
- Nie waż się – dokończyłam.
- No kurde a miało być tak fajnie – chłopak zrobił zawiedziona minkę rozbawiło mnie to.
- Dobra ja już musze iść więc do soboty – ucałowałam bruneta w policzek i odeszłam.

***
Lekcje dzisiejszego dnia bardzo mi się dłużyły, każda minuta w klasie była dla mnie męczarnią.
Dotrwałam do lanchu. Wyszłam na zewnątrz. Zajęłam tak jak zawsze to samo miejsce. Nie byłam głodna więc postanowiłam zająć się czymś innym. Wzięłam telefon do ręki zaczęłam szukać słuchawek w swojej torebce, ale ktoś mi w tym przeszkodził.
- Cześć – spojrzałam na osobę, która się do mnie dosiadła.
O nie znowu on ? !!!
Pomyślałam: Kurwa.. Why ?!
Chłopak spojrzał na mnie i szeroko sie uśmiechną w przeciwieństwie do mnie. Na mojej twarzy można było dostrzec złość i zażenowanie. Ponownie pomyślałam: Co ten pieprzony typ ode mnie chce?!
- Dałaś mi zły numer telefonu… nie ładnie tak kłamać – powiedział ciągle głupio się uśmiechając.
- Myślałeś, że jestem aż tak głupia, aby rozdawać na prawo i lewo obcym ludziom swój numer telefonu? – zapytałam nie oczekując na odpowiedz.
- Właśnie domyśliłem się, że dasz mi fałszywy numer – chłopak cały czas się uśmiechał. To jego pozytywne nastawienie doprowadzało mnie do szału! – Dlatego postanowiłem cię  ponownie poprosić o twój numer, ale tym razem właściwy – powiedział mile, spojrzałam na niego. Gdy zobaczyłam ponownie szereg białych zębów nie wiedziałam co mam powiedzieć, ponieważ byłam zaskoczona tym faktem, że on się nie podaje i ciągle próbuje. Ale lepiej niech odpuści,  bo ja za żadne skarby świata się z nim nie umówię,  ani nie nawiążę żadnego kontaktu,  nie ma takiej opcji, po prostu nie ma ! 
- I co myślisz, że w tym momencie ci go podam – spojrzałam na Stylesa pytającym wyrazem twarzy.
- Tak.. bo do póki tego nie zrobisz będę cię „dręczył”. Będziesz widywać mnie na każdej przerwie, ciągle będę za tobą chodził, aż w końcu pękniesz i podasz mi swój  numer – odparł tak jakby poważnie, zaśmiałam się.
- Ty naprawdę jesteś popieprzony! Myślisz, że tak łatwo można mnie złamać? Otóż mylisz się! Nigdy w życiu nie zdobędziesz mojego numeru – powiedziałam ze złością.
- Może jestem, ale mówiłem ci, że nie odpuszczę i prędzej czy późni…. – przerwałam mu i wstałam.
- Daj sobie spokój dobrze – powiedziałam po czym odeszłam szybkim krokiem.
Co za nachalny typ! Czy on jest, aż tak głupi i nie rozumie, że nie mam zamiaru się z nim zadawać widywać ani nic z tych rzeczy. Mam go już serdecznie dość, a znamy się tylko kilka dni. Nie mogę uwierzyć, że Harry   interesuje się dziewczyną, która go olewa, a tu proszę jak na złość uczepił się mnie. Właśnie mnie,  nie wiem czym sobie na to zasłużyłam.
Przez resztę dnia Harry mnie nachodził. Stojąc z koleżankami podchodził i dogadywał mi, był tak jak zawsze „uroczy”. Za każdym razem gdy do mnie podchodził traciłam nadzieję, że kiedy kiedykolwiek się odczepi! Miałam już dość jego obecności,  nie mogłam już wytrzymać. Powiedziałam mu, że nie ma szans aby mnie złamał, ale powoli zaczynałam się łamać, ponieważ Styles był tak skuteczny w tym co robił, że nie dawałam już rady, po prostu nie dawałam.
***

Zmęczona szybko weszłam do domu i po chwili byłam już w swoim pokoju. Dzisiejszy dzień był naprawdę bardzo wyczerpujący, ta cała szopka, którą odstawiała Harry, to śledzenie mnie na każdym kroku, spowodowało, że byłam wyczerpana. Czułam się tak jak by ktoś wypompował ze mnie resztki sił. Jednym słowem byłam zmęczona psychicznie i fizycznie. Chociaż byłam bardzo zmęczona chciałam podpychać świeżym powietrzem. Udałam się w jedno miejsce. O jego istnieniu wiedziałam tylko ja. Nigdy wcześniej nikogo tam nie przyprowadziłam, ponieważ chciałam mieć chociaż jedno swoje miejsce, gdzie zawsze mogę przyjść i pomyśleć,  odetchnąć. Obiecałam sobie, że nikogo tu nie przyprowadzę,  oprócz osoby w której się  zakocham  do szaleństwa, którą obdarzę swoją miłością. 
Wyszłam z domu i po chwili byłam przed dużym opuszczonym budynkiem, była to największa budowla w całym miasteczku i co najlepsze znajdowała się w samym centrum. W samym środku tego zamieszania, całego życia wszystkich ludzi. Tyle ludzi mijało tą budowle obojętnie. Nikt nawet nie wpadł na to, że ta budowla jest idealnym miejscem na to aby przyjrzeć się wszystkiemu z góry. Weszłam do starego budynku przez rozbite duże okno. Po chwili znalazłam się już na dachu ogromnego budynku. Położyłam się i zaczęłam patrzeć w coraz to ciemniejsze niebo. Z czasem pojawiły się piękne gwiazdy, które śniły się jak małe diamenciki, był to piękny widok. Zamknęłam oczy i pomyślałam o tym co się dzisiaj wydarzyło i o Harrym. Pomyślałam na spokojnie. Co powoduje, że ten chłopak nie odpuszcza, że się nie podaje. Przecież jasno dałam mu do zrozumienia, że nie chcę go widywać, ale jest jeszcze druga rzecz. Kiedy go spotykam Harry cały czas próbuje głęboko spojrzeć mi w oczy. Nie wiem mam wrażenie, że w ten sposób chce się czegoś dowiedzieć. Jakby z moich oczu chciałam wyczytać całą prawdę. Tak naprawdę ten chłopak działa mi na nerwy, ale kiedy zostaję uwięziona w jego spojrzeniu nie mogę się wyrwać, nie potrafię. Ciągle się nad tym zastanawiałam. Koniec myślenia o tym chłopaku. Czas już wracać do domu, ponieważ wieczorem miał dzwonić Louis a ja nie wzięłam telefonu. Szybko podniosłam się i ruszyłam w stronę wyjścia. Zatrzymałam się jeszcze na chwile.
- Do zobaczenia – pożegnałam się z moim ukochanym miejscem, ponieważ wiedziałam, że jeszcze tu przyjdę.
Odwróciłam się i odeszłam.


************

Cześć !!!!
Długo mnie nie było.. Wiem, że nie mam jeszcze tylu czytelników i nie ma kto komentować i tak jakby recenzować a szkoda, ponieważ chciała bym wiedzieć co sądzicie. Na serio serio dla mnie mega ważne.
Chciałam was prosić o to, że jeżeli czytacie zostawcie po sobie komentarz, ponieważ to dla mnie bardzo ważne (znowu się powtarzam :D )
Więc miłego czytania i zachęcam do komentowania :D
Pozdrawiam xxx