poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 7




*** Rozdział 7 ***


„Spokojnie nie porwę cię”

Światło…dźwięk… piękny śpiew ptaków.
Lekko otworzyłam oczy, po czym zostałam oślepiona przez promienie słoneczne. Z przymrużonymi oczami uniosłam się na łokciach. Czułam ciepłe promienie słoneczne na swojej twarzy. Z uśmiechem otworzyłam oczy. Mój pokój był oświetlony złocistymi ognikami światła. Zwykłe słońce spowodowało, że poczułam się lepiej niż dotychczas. Zwykłe słońce sprawiło mi tyle radości. Taka mała rzecz, a jak ile morze dać szczęścia.
Usiadłam na skraju łóżka i zastanawiałam się czy powinnam z niego dzisiaj wychodzić. Długo się nad tym nie zastanawiałam i szybkim ruchem podniosłam się z łóżka. Nagle cały czar prysł. Słońce, które sprawiło mi  tyle radości, przestało być tak cudowne. Czar prysł.
- Kolejny dzień – powiedziałam sama do siebie. Mój uśmiech znikł z twarzy, ponieważ wiedziałam, że dzisiejszego dnia spotkam się z pewna osobą,  którą nienawidzę.
Westchnęłam lekko i poszłam się wykąpać. Minęła chwila i byłam już gotowa. Dzisiejszego dnia wybrałam wygodny zestaw, chciałam czuć się swobodnie. Ubrałam ciemne dżinsy do tego dobrałam luźny szary T-shert, który miał podwinięte rękawy, był wykonany z lekkiego materiału, przez który lekko prześwitywał mój czarny, koronkowy stanik. Ubrałam moje ulubione czarne botki i byłam prawie gotowa. Szybko poszłam do łazienki i wykonałam kilak makijaż. Lekko przypudrowałam twarz, nałożyłam malinowa szminkę, która delikatnie rozmazałam, aby nie była tak mocna, wy tuszowałam dokładnie rzęsy, przeczesałam włosy układając je tak jak zawsze i byłam gotowa.
Zeszłam na dół. W kuchni natknęłam się na moja mamę.
- Dzień dobry – usłyszałam radosny głos kiedy weszłam do kuchni.
- Dzień dobry – odpowiedziałam obojętnie, między czasie wyjęłam jabłkowy sok z lodówki. Kiedy odwróciłam się do mojej mamy zrobiło mi się trochę ciemno przed oczami, ale to zignorowałam.
- Rose co ci jest? Wyglądasz jak byś miała zaraz mdleć – powiedziała pół żartem pół serio kobieta.
- Uwierz mi  wolała bym to niż… - miałam jej już powiedzie co chodzi, jednak się powstrzymałam.
-  Niż…? – zapytała ciekawska kobieta.
- A nic takiego, możesz zrobić mi herbatę – zmieniałam szybko temat, chciałam uniknąć niepotrzebnych pytań na, które i tak bym nie odpowiedziała.
- Oczywiście – odparła troskliwie kobieta.
Po chwili piłam pyszna malinową herbatę. Kiedy wychodziłam do szkoły zabrałam za sobą torebkę i wzięłam z stolika w holu swój telefon, który w tym samym momencie się rozdzwonił.
- Cześć Rose! – usłyszałam od razu na wstępie.
- Grace spokojnie o co chodzi? – zapytałam.
- Opowiadaj jak tam? – zapytała.
- Nic takiego – odparłam bez emocji.
- Rose mów! – dziewczyna chciała ze mnie wyciągnąć jakieś informacje, ale ja nie chciałam jej mówić o tym co się wydarzyło i o tym, że chociaż się zarzekałam się przy niej, że nigdy prze nigdy nie pójdę z Harry’m na randkę, jednak się sprawdziło.
- Grace wszystko opowiem ci w szkole, jak się bawiłam i wszystkie inne szczegóły – oczywiście nie miałam zamiaru wspominać jej o całym zdarzeniu między mną,  a Harry’m.
-  Dobrze pa – po tych słowach się rozłączyłam.

                                                          ***
Kiedy byłam już w szkole, od razu zostałam napadnięta przez Grace. Zasypała mnie masą różnych pytań. Jak był? Jak byłam ubrana? Ile było ludzi?
Oraz zadała mi jedno pytanie, którego bym  się nie spodziewałam.
- I co spotkałaś Harry’ego? – zapytała, a mnie zatkało.
- Że co? – zapytałam zdziwiona. – Niby dlaczego miała bym go tam spotkać?
- Wiesz Harry to syn Anny,  trudno żeby go tam nie było – odparła ponownie doznałam szoku.
- Poczekaj… to ty o tym wiedziałaś…? – Grace lekko się uśmiechnęła. – Ty cały czas o ty wiedziałaś. Grace jak mogłaś! – uniosłam głos. – Powiedz mi dlaczego mi to zrobiłaś? – zapytałam.
- Nie powiedziałam ci,  ponieważ wiedziałam, że nie poszła byś tam gdyby on tam był – odparła.
 - To niczego nie tłumaczy! – krzyknęłam. 
- Rose nie wściekaj się – nie mogłam już tego wytrzymać i szybko odwróciłam się na pięcie,  po czym ruszyłam w stronę wyjścia na dwór. Grace cały czas za mną szła. Będąc na zewnątrz odwróciłam się do brunetki.
- Powiedz mi dlaczego to zrobiłaś, ale tak naprawdę? – zapytałam poważnie.
- Ponieważ chciałam ci pomóc, chciałam abyś w końcu dała mu szansę – powiedziała głośniej. 


- Niby po co mam to robić, pytam się po co?! – wykrzyczałam to, nie wiedziałam do czego zmierza moja przyjaciółka.
- Bo to może być ten jedyny, może to akurat on jest tym, który da ci szczęście i co najważniejsze miłość. Skąd możesz wiedzieć, że odpychając go, nie ominie cie coś cudownego, ważnego? – powiedziała.
- Ty chyba nie słyszysz siebie…co ty w ogóle mówisz! Niby to on ma być moim „jedynym”? Wiesz co pozwól mi samej o tym zadecydować, nie potrzebuje twojej pomocy! – po tych słowach szybko odeszłam od niej. 

                                                                 ***


Odbicie lustrzane mojej twarzy, było smutne. Cała ta sytuacja z Grace była przygnębiająca. Nie miałam ochoty spotkać się z Styles’em,  a tym bardziej w takiej sytuacji, ale trudno już jest za późno. Dzisiejszego wieczoru miałam spotkanie ze swoim „przeznaczeniem”. Zaśmiałam się sama do siebie, ponieważ śmieszyła mnie sytuacja, między mną, a Harry’m. Słowa Grace dały mi wiele do myślenia. Może powinnam dać Harry’emu szansę . Może nie powinnam go tak od razu skreślać. Może to, że go cały czas spotykam nie jest przypadkiem, tylko rzeczywiście coś sprawia, że na siebie cały czas wpadamy. To „coś” to może jednak naprawdę… Nie!
- Przestań! – powiedziałam sama do siebie.
Nie wiem co się ze mną stało. Nie ma szans abym dała Styles’owi szansę. Nie, po prostu nie! Pójdę na tą randkę i mam nadzieję, że Harry da sobie spokój.
  Spojrzałam na zegarek, została mi jeszcze godzina. Postanowiłam, że nie będę się za bardzo starać, więc zbytnio nie przykładałam się do przygotowań do wyjścia. Ubrałam na siebie rozkloszowaną, bordową spódnicę, do tego wybrałam czarny top, który był luźniejszy więc wsadziłam do w spódnicę. Bluzka była wykonana z lekko przeźroczystego materiału więc było widać mi trochę czarna bieliznę. Na worze było ciepło więc nie brałam nic na wierzch. Ubrałam jeszcze do tego czarne conversy i stylizacja była gotowa. Szybko przeczesałam włosy robiąc przedziałek na środku, włosy ułożyły mi się w delikatną falę, delikatnie okalały moja twarz. Szybko pomalowałam usta moja ulubiona, malinową szminką, lekko podkreśliłam rzęsy czarnym tuszem, po perfumowałam się i byłam gotowa.
Spojrzałam prze okno, do mojego domu zbliżał się Harry. Szybko zeszłam na dół i od razu otworzyłam drzwi frontowe. Zauważyłam Harry’ego z podniesioną ręką, chciał chyba zapukać w drzwi, ale go uprzedziłam. Po minie Stylesa był zaskoczony i rozbawiony tą sytuacją. Przez chwilę jeszcze popatrzyłam na zdziwionego chłopaka, po czym wyszłam domu.
- Chodźmy już – powiedziałam do chłopaka, ten się ockną i za mną ruszył.
- Chciałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz – odparł Styles gdy do mnie doszedł.
- Dziękuję ci bardzo, a teraz już chodźmy – powiedziałam.
- Jedzmy… - powiedziała a ja uniosłam jedną brew. – Oto karoca na pani czeka – Styles wskazał auto naprzeciwko mojego domu, nie mam pojęcia kiedy on tam zaparkował. Po chwili byliśmy koło auta, chłopak otworzył mi drzwi i po chwili oboje siedzieliśmy na swoich miejscach.
- Dokąd jedziemy? – zapytałam.
- Przekonasz się – wzruszyłam tylko ramionami i odwróciłam się w stronę swojego okna.
Ruszyliśmy, ciągle byłam odwrócona od bruneta, nie chciałam z nim gadać, a co najgorsze patrzeć.
- Będziesz tak przez całą drogę? – zapytała Styles, a ja się ocknęłam. W tym momencie odwróciłam się do chłopaka oparłam się o jego ramię.
- A co mam siedzieć blisko ciebie robić maślane oczka  i słodkie uśmieszki…? - zapytałam sarkastycznie. Popatrzyłam na chłopaka ponownie.
- Tak…tak by było lepiej – Harry ponownie się uśmiechną,  ukazując przy tym swoje…dobra powiem to słodkie dołeczki. Tak muszę to przyznać Harry ma słodkie dołeczki.
- Chyba kpisz – ponownie wróciłam do tej samej pozycji co wcześniej. – powiesz mi w końcu dokąd jedziemy? – zapytałam ponownie.   
- Nie powiem…powiedzmy, że to taka niespodzianka – odparł patrząc się na mnie i szeroko się uśmiechając.
Jechaliśmy przez jakieś pustkowie. Przyznam szczerze trochę mi się nudziło, w tle było słychać cicho muzykę. Nie zastanawiałam się długo i pod głosiłam radio w którym leciała piosenka Bridgit Mendler - Hurricane , uwielbiałam tą piosenkę. Harry spojrzała na mnie i się uśmiechną, oczywiście zignorowałam to. Nagle zaczął się wygłupiać, patrzyłam na niego przez chwilę. W końcu nie wytrzymałam i się zaśmiałam. Naprawdę jego wygłupy były zabawne.
- I widzisz umiesz się śmiać – powiedziała Styles. – A po za tym pięknie wyglądasz gdy się uśmiechasz – chłopak spojrzał mi w oczy i się uśmiechną.
- Oh dziękuję, naprawdę umiesz słodzić dziewczynom – powiedziałam, nagle samochód się zatrzymał. – To już tu? – zapytałam.
- Nie resztę drogi musimy iść na piechotę – powiedział.
- Świetnie o niczym innym nie marzę tylko ty i ja po środku pustkowia sama na sam, lepiej nie widzę – powiedziałam wysiadając z auta.
- Spokojnie nie porwę cię – Harry cwaniacko się uśmiechną.   
- Dzięki, dobrze wiedzieć.
Chwilę jeszcze szliśmy, gdy nagle moim oczom ukazało się ogromne jezioro. Księżyc na niebie oświetlał tafle wody, tworząc szkląca się powierzchnie. Nad jeziorem znajdowało się drzewo, które przykuło moją szczególna uwagę. Drzewem było oświetlone światłem księżyca, promienie przedzierające się przez koronę drzewa tworzyły na ziemi piękne wzory. Po drzewem znajdował się koc na którym leżał koszyk. Cała sceneria tego miejsca przypominał jakiś kadr z filmu, przynajmniej się tak czułam. Pomyślałam: łał…Harry nieźle się postarał, ciekawa jestem dlaczego? 
- Tu jest… - nie mogłam dokończyć ponieważ byłam w szoku.
- Jak? Beznadziejnie… wiem mogłem się lepiej postarać, mogłem zabrać cię w bardziej ciekawsze miejsce, a nie na jakieś odludzie, mogłem…- przerwałam  mu w końcu.
- Możesz się w końcu zamknąć – popatrzyłam na Styles’a, lekko się uśmiechając, jakoś klimat tego pięknego miejsca udzielił mi się.  – Tu jest magicznie – dokończyłam, spojrzałam na rozgwieżdżone niebo,
które mieniło się ognistymi iskrami. Ponownie się uśmiechnęłam, co nie uszło uwadze mojemu towarzyszowi.
- Czy to był uśmiech? – zapytał Harry patrząc na mnie tymi swoimi oczami, które próbowały mnie rozgryźć, zrozumieć.
- Tak, to był uśmiech, jakoś to miejsce tak na mnie działa – odparłam, w tedy Harry zbliżył się do mnie, wiedziałam co chce przez to osiągnąć. – Kretyn! – powiedziałam i lekko się zaśmiałam.
- O co chodzi? – zapytał zdezorientowany chłopak.
- Aż takiej mocy nie ma to miejsce, więc troszeczkę się odsuń.
- A o to chodzi…dobrze tak tylko próbuje – odparł z uśmiechem.
- To próbuj dalej, ale i tak nic nie osiągniesz – odparłam.
Nie czekaliśmy już dłużej i po chwili siedzieliśmy nad jeziorem, pod dużą koroną drzewa. Powiem szczerze i bez żadnego ściemniania. Będąc w towarzystwie Harry’ego,  czułam coś dziwnego. To nie było zauroczenie, nie na pewno nie! A co gorsza nie miłość, nigdy w życiu! Ale to było coś innego, było to uczucie…nie zrozumienia. Tak to słowo dobrze opisuje to co czułam w tym momencie, przy Harry’m. Chciałam zrozumieć to,  dlaczego tak dąży do tego, aby być blisko mnie? Chociaż ciągle go odpycham, ciągle jestem nie miła, chamska względem niego,  on nie odpuszcza. Co powoduje u niego takie zawzięcie? Wiele pytań tłoczyło się w mojej głowie. Wiele pytań na które odpowiedz znała tylko jedna osoba. Osoba, której nie rozumiałam czyli Harry.
Rozmawialiśmy razem, śmiałam się, ale ciągle trzymałam dystans. Z czasem zaczęłam widzieć, że ten chłopak jest inny, nie wiem jak określić jego osobę. Chciała bym znaleźć słowo określające to co myślę o Harry’m, ale nie potrafiłam. Czyżby ten chłopak był dla mnie trudny do rozszyfrowania? Może źle go oceniłam na samym początku. Może powinnam dać mu drugą szanse. Zapomnieć o tym niemiłym spotkani na chodniku. Może to załatwi sprawę mojej niechęci do niego. NIE !!! Pomyślałam: Rose co się z tobą dzieje?! Gdzie ta zawzięta dziewczyna, która nie ustępuje i jest uparta?
Może ta dziewczyna, która była zamknięta na rzeczy, których się bała dorosła. Dorosła i chciała się zmienić. Chciała odkryć nieznane i nie bać się co jest za rogiem ciemnej uliczki, tylko pójść przed siebie i zmierzyć się z tym co ją tam czeka. Pomyślałam, że warto spróbować. Warto oddać się w ręce losu, albo „przeznaczeniu”.   
- O czym tak myślisz? – z rozmyśleń nad całym tym zamieszaniem wyrwał mnie męski, zachrypnięty głos.
- Nie twój interes – odparłam, po czym postanowiłam zmienić ton głosu i być łagodniejsza. - - Znaczy o niczym – odrapałam ponownie i lekko się uśmiechnęłam spuszczając wzrok na dół.  
- Może chodźmy się przejść? – zaproponował Harry, pomyślałam, że podczas spaceru, zapomnę chociaż na chwili o tym co myślałam.
- Super jestem za – ponownie się uśmiechnęłam tym razem do Harry’ego, chłopak nieśmiało odwzajemnił mój uśmiech, chyba nie był pewny czy moje uśmiechy są szczere czy udawane.
Szliśmy wzdłuż jeziora, Harry ciągle opowiadał śmieszne historie, które mnie rozbawiały. Ciągle się śmiałam i ciągle zastanawiał się dlaczego? Po chwili się zatrzymał i popatrzył w gwiazdy. Popatrzyłam na niego i spojrzałam w niebo podobni tak jak on.
- Naprawdę? – zapytał.
- Ale co „Naprawdę?” – zapytałam.
- Czy jesteś taka naprawdę…- przerwałam mu, popatrzyłam na niego, chłopak skierowała wzrok na mnie.
- Nie wiem tak naprawdę jaka jestem… wiem jedno…- przerwałam bo nie wiedziałam czy powinnam tak się przed nim otworzyć. – Wiem, że jestem zagubiona i to jest najgorsze,  gdy nie wiesz co robić, gdzie pójść, co wybrać, żeby być szczęśliwym i nie popełnić błędu – odrapałam, ze smutkiem, nie wiem, ale obecność tego chłopaka zmieniła moje nastawienie do wszystkiego.  
- Nie powinnaś o tym myśleć, ponieważ życie nie polega na tym, aby ciągle myśleć co było by dla nas najlepsze, powinniśmy żyć i nie oglądać się za siebie, nigdy – odparł brunet patrząc mi się głęboko w oczy, jego wzrok wskazywał na to, że ciągle próbuje mnie rozgryźć, ale nie potrafi.
- Nierób tego – powiedziałam cicho.
- Co powiedziałaś? – zapytała Harry.
- Nic..tylko szczerze dziękuję – odparłam.
- A co do „żyć i nie oglądać się za siebie”  - Harry zaczął się rozbierać, pomyślałam: Czy on oszalał? Najwidoczniej tak skoro rozebrał się przy mnie do samych bokserek. Przyznam szczerze, że jego ciało było boskie, idealnie umięśnione.   
- Co ty robisz? – zapytałam zszokowana.
- Żyję! – Krzykną i odbiegł ode mnie  wskakując do jeziora.
- Harry co ty robisz! Wychodź! – krzyknęłam do bruneta, który wyłonił się z wody.
- A co boisz się, że się utopię?! – zapytał.
- Chyba kpisz! Tylko nie chcę mieć ciebie na swoim sumieniu! – odparłam.
- Skoro tak to nie wychodzę – odparł uśmiechnięty chłopak. Nagle chłopak krzykną i znikną pod wodą.

- Harry! Nie wygłupiaj się! Harry! – ponownie zawołałam, , podeszłam bliżej brzegu. – Harry! - chłopak dalej nie odpowiadał.



*****************
Kolejny rozdział !!!
Mam nadzieję, że nie zawiodłam. Starałam się aby wyszło jak najlepiej :)
oceńcie mój rozdział w komentarzach przyjmę każdą krytykę ! :)
Miłego czytania :)
Pozdrawiam Rose xoxoxo 
Ps. Kocham was ! <3 xoxoxoxo 

Oto nowy zwiastun!!!!
Oglądając go dowiecie się co będzie się dziać w następnych rozdziałach. 
Miłego oglądania :D 
Oceniać w komentarzach :D
Pozdrawiam jeszcze raz Rose xoxoxoxo  





czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 6



*** Rozdział 6 ***


„Proszę daj mi szansę! – kiedy to usłyszałam przystanęłam. – Jedna randka i dam ci spokój!...”



- O co chodzi Rose? – zapytała moja przyjaciółka.
- Proszę obiecaj mi…- przerwałam na moment.
- Rose powiedź o co chodzi bo zaczynam się bać – Grace była zmartwiona.
- Proszę obiecaj mi, że dzisiejszy wieczór  będzie   jednym z najlepszych w naszym życiu. Musimy wypić morze alkoholu, wytańczyć się, wyszaleć zrobić wszystko co do tej pory było zakazane – uśmiechnęłam się szeroko.
- Boże dziewczyno myślałam, że coś się stało – Grace powiedziała z wyrzutem, zaśmiałam się. Dziewczyna jedynie się uśmiechnęła i kiwnęła znacząco głową.

Tłum ludzi. Przepchałyśmy się przez masę różnych osób do centrum domu Louisa.
- Dziewczyny w końcu jesteście – wraz z Grace uśmiechnęłyśmy się na widok tego zabawnego bruneta.
- Cześć – powiedziała nieśmiało Grace. Uwielbiłam tą bezradność w oczach Grace kiedy była w 
 towarzystwie Lou, odkąd pamiętam jej reakcja była taka sama, czyli wzrok na dół i delikatnie zarumienione policzki. Jej zachowanie wskazywało na to, że Louis się jej podoba. A może mi się tylko wydaje.
- Cześć Louis – powiedziałam radośnie, brunet mnie przytulił, tak witałam się z nim od zawsze.
- Już myślałem, że wasze mamusie zamknęły was w domach na cztery spusty – brunet wypuścił mnie z ramion i szeroko  uśmiechną się do mnie i do Grace.
- Wymknęłyśmy się – wysłałam mu cwaniacki uśmiech.
 - O ty…nie przepuszczałem, że z was są takie nie grzeczne dziewczynki  - odparł Lou,  przy czym puścił nam oczko i głupio się uśmiechał. 
- Kochany jeszcze wielu rzeczy o nas nie wiesz – zaśmiałam się tak jak Grace i Louis.
- Zapewne – ponownie się uśmiechną. – Drogie panie rozgłoście się, ja na chwilę zmykam,  bo muszę sprawdzić czy mój dom jeszcze jest w jednym kawałku – po chwili chłopak znikną nam z pola widzenia.
- Grace co jest? Dlaczego jesteś…- brunetka mi przerwała.
- Rose nie ważne chodźmy się czegoś napić – odparła szybko Grace.
- O ty… szybka jesteś dopiero przyszłyśmy – odparłam.
- Chodziło mi o wodę – powiedziała zawiedziona Grace.
- Aaaa… - odparłam. – Dobra chodźmy się napić, ale to na pewno nie będzie woda – zaśmiałam się.
Będąc w kuchni zrobiłam nam bardzo mocne drinki. Grace wzięła go ode mnie z oporami, ale jednak się zmusiła. Z przepysznym drinkiem w dłoni udałyśmy się poobserwować innych jak się bawią.
Spotkałyśmy wielu znajomych, dużo znanych twarzy ze szkoły, znałam ich tylko z widzenia.
- Wiesz co Rose ja cię na chwilę zostawiam – powiedziała Grace.
- Dobra leć ja się sobą zajmę – odparłam radośnie, ten drink polepszył mi humor.
Odwróciłam się  na pięcie i wpadłam na kogoś. Kubek z drinkiem wypadł mi z dłoni i upadł na podłogę.
- Szlak,  super – powiedziałam pod nosem.
- Znowu na mnie wpadłaś – usłyszałam tą chrypkę. Nie to nie możliwe, ja nie wierze! Jakim cudem to może być on?! Pomyślałam: Boże zabierz mnie  stąd!
- Ile razy mam ci mówić,  ja na ciebie nie wpadłam! – powiedziałam głośniej skierowałam wzrok na tego przeklętego typ.
Patrzyłam ze złością na Stylesa, w tedy podszedł do nas Louis.
- Cześć ponownie – powiedziała radośnie Lou. – Poznajcie się to jest mój przyjaciel Harry a to Rose, Rose to jest Harry – przedstawił nam siebie.
- Tak super -   powiedziałam pod nosem. W tym samym momencie podeszła do nas Grace.
-  Już jestem – powiedziała Grace. – O Harry cześć.
- Jak to wy się znacie? – zapytał Louis.
- Tak znamy, z Rose znam się troszkę dłużej  - Harry uśmiechną się do mnie  przewróciłam oczami.
- Przepraszam was, ale muszę się czegoś napić – wydukałam z trudem i odeszłam.
Szybko weszłam do kuchni nalałam do kieliszka czystej wódki i jednym tchem wypiłam nawet się nie krzywiąc. Na jednej się nie skończyło po trzeciej była czwarta i piąta.
- Rose co ty? – usłyszałam Grace, odwróciłam się do niej.
- Żyję… i  nie patrzę za siebie - po tych słowach zabrałam butelkę szampana  i wyszłam z kuchni, chciałam tańczyć, zabawić się.
Wypiłam całą butelkę szampana i zaczęłam bawić się na całego. Tańczyłam śmiałam się ze wszystkiego, w pewnym momencie nie wiedziałam co się dzieje. W końcu podeszła do mnie Grace. Było widać, że jest zmartwiona.
- Nawet nie wiesz ile cie szukałam – powiedziała ze złością brunetka.
- O widzisz, ale mnie już znalazłaś – zachichotałam.
- Rose idziemy do domu – powiedziała moja przyjaciółka.
- Jeśli chcesz to idź mi jest tu dobrze – odparłam.
- Rose idziemy!- Grace podniosła na mnie głos. 
- Nigdzie nie idę rozumiesz?!- teraz to ja uniosłam ton głosu.
- Myślę, że już czas, chyba masz już dość – zobaczyłam Louisa, był chyba zły, że doprowadziłam się do takiego stanu.
- Louis nie złość się – zrobiłam smutna minkę.
- Rose przesadziłaś. Ja odprowadzę Grace, a ciebie Harry – powiedział Lou, słysząc to mój umysł od razu otrzeźwiał.
- Co on? Nigdy w życiu – powiedziałam.
- Bez dyskusji zobaczymy się jutro – po chwil Grace wraz z Louisem byli już po za zasięgiem mojego wzroku.
 - Rose chodź idziemy – powiedział spokojnie Harry.
- Nigdzie z tobą nie idę – zaśmiałam się ponieważ alkohol ciągle działał na mnie i długo nie dałam rady być poważna. Chwiejnym krokiem wyszłam z domu Louisa. Harry jak zawsze podążył za mną.
Słyszałam jak ktoś za mną woła. Odwróciłam się do tyłu i przede mną pojawił się Harry.
- W końcu cię dogoniłem – powiedział patrząc się maślankami oczkami.
Spojrzałam na niego i pomyślałam dlaczego ciągle go spotykam? Czy los na siłę chce zmusić mnie abym go polubiła? Naprawdę nurtowało mnie to pytanie. Stałam i patrzyłam się na Stylesa. Zastanawiałam się dlaczego ja, ciągle się na niego gapie? Przecież go nienawidzę. Nie wiem, ale po zużyciu dużej ilości alkoholu stałam się bardziej łagodna. Mogę tak to ująć. Obecność Harry’ego  taka jakby mi nie przeszkadzała. Co o dziwo było bardzo dziwne.
Pomyślałam: Rose co się dzieje?
Oderwałam wzrok od Stylesa,  odwracając się na pięcie zaczęłam iść przed siebie. Przyznam szczerze, trudno było mi utrzymać równowagę w tak wysokich butach, na dodatek byłam pod wpływem procentów i trochę mieszał mi się obraz.
- Nieźle się wstawiłaś – powiedział Harry podchodząc do mnie, spojrzałam na uśmiechniętego bruneta.
Pomyślałam, że dzisiejszego wieczoru będę dla niego miła i tak jestem już zalana w trupa, więc nie zaszkodzi mi jeśli przez chwilę z nim normalnie porozmawiam.
- Może troszeczkę – uśmiechnęłam się do chłopaka, po czym zachichotałam.  Pomyślałam: Łał nawet wyszło mi to, aby mile mu odpowiedzieć, nie powiem jestem z siebie dumna. Na twarzy Harry’ego zauważyłam zdziwienie Najwidoczniej nie mógł uwierzyć, że odezwałam się do niego w tak miły sposób.

-  Ymm..- chłopak nie wiedział co ma powiedzieć.
- Co tak nagle zaniemówiłeś…zazwyczaj masz mi wiele do powiedzenia – powiedziałam nadal się do niego uśmiechając.
- Po prostu jestem w szoku – odparł.
- Co myślałeś, że jestem ciągle taka arogancka, chamska i nie opanowana? – zapytałam z ciekawości. – Otóż…jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz – powiedziałam lekko się podśmiewając.
- Nie po prostu jesteś dla mnie miła – powiedział ciągle będąc w szoku.
- Nie przyzwyczajaj się, to przez alkohol, teraz to kocham wszystkich – zaśmiałam się,  lekko mną  zachwiało, chłopak chwycił mnie  i znalazłam się w jego ramionach. Brunet spojrzał mi głęboko w oczy, przybrał poważny wyraz twarzy, lekko uniósł kciuki ust ku górze.
- Jeśli tak alkohol na ciebie działa…to możesz być pijana codziennie – chłopak  szeroko  się uśmiechnął, a ja wybuchłam śmiechem i się od niego odsunęła.    
- Nie wiem co na to moja mama, ale dobra – odparłam.
W dalszym ciągu zmierzaliśmy w kierunku mojego domu. Było bardzo miło i zabawnie. Harry ciągle się wygłupiał,  rozśmieszał mnie.  Ciągle byłam uśmiechnięta. Było dla mnie dziwne to, że idąc z Stylesem byliśmy bardzo blisko siebie w pewnych momencie nasze dłonie dotknęły się. Było to bardzo dziwna sytuacja. Czułam się jak by coś do niego mnie  przyciągało. Jakaś siła chciała, abym była blisko niego, ale teraz pytanie dlaczego? Dlaczego za wszelką cenę los chciał, abym była blisko tego chłopaka. Dlaczego ciągle sprawia, że się na siebie wpadamy. Wiele w tej sprawie była rzeczy nie wyjaśnionych, niejasnych.  Chciałam wiedzieć co o tym myśli mój towarzysz, dlatego po chwili milczenia spojrzałam na Harry’ego.
- Co sądzisz o przeznaczeniu? – zapytałam poważnie, chłopak skierował wzrok na mnie i spojrzał mi w oczy.
- Przeznaczenie… Myślę, że każdy z nas ma już zapisaną swoją historię, która tak jak książka,  jest czytana przez życie – patrzyłam na Stylesa z ciekawością, ponieważ zdziwiły mnie jego słowa. – A jeśli chodzi o miłość… to wiem jedno. – przerwał na moment i popatrzył na gwiazdy, które mieniły się na  niebie.
- Co? – zapytałam zaciekawiona, w tym samym momencie chłopak spojrzał w moje oczy.
- Wiem, że nawet gdyby dwoje ludzi nienawidziło się nawzajem,  a  byli by sobie pisani, to i tak prędzej czy później los połączył by ich razem, nie ważne czy im się to podoba czy nie – chłopak się uśmiechną tak jak i ja. Byłam zaskoczona jego słowami. Nie spodziewałam się po nim tego.
Nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy do mojego domu, po chwili staliśmy już na chodniku prowadzącym do mojego domu. 
- To już tu – powiedziałam do chłopaka.
- To co od jutra wraca stara Rose? – zapytał, w jego oczach widziałam smutek.
- Jak ty mnie dobrze znasz – uśmiechnęłam się do niego.
Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął się do mnie zbliżać. Jego zielone tęczówki mnie zahipnotyzowały, nie mogłam się ruszyć. Moje ciało było sparaliżowane. Co było najgorsze w tym wszystkim, że nie chciałam się ruszyć, świadomie utknęłam. Przeraziłam się. Gdy dzieliły nas centymetry, ocknęłam się i szybko odskoczyłam.
- Popieprzyło cię?! – krzyknęłam.
- No i wróciła – powiedział Harry gdy od niego szybko odeszłam. 
Weszłam cicho do domu. Dyskretnie spojrzałam przez małe okienko w drzwiach. Przed moim domem ciągle stał Harry, na twarzy miał namalowany szeroki uśmiech. Po chwili chłopak włożył  obie dłonie  do kieszeni swoich ciemnych dżinsów i odszedł radośnie. Odwróciłam się  od okna  i zamarłam.
W przedpokoju stała moja matka.
- Gdzie byłaś? – zapytała spokojnie.
- Nie twoja sprawa – wyminęłam ja i poszłam do kuchni, napić się wody.
Stałam przy lodówce i wzrokiem szukałam upragnionej wody, jednak nie było jej w lodówce. Więc podeszłam do kranu i szybko nalałam szklankę wody z kranu.
- Powiedz gdzie byłaś, jest po trzeciej w nocy – do kuchni weszła moja matka, nie dawała za wygraną.
- Byłam na dzikiej imprezie, gdzie był alkohol i narkotyki upiłam się w trupa i co najlepsze mam to gdzieś – odparłam,  moja matka była zszokowana. – Co tak na mnie patrzysz chciałaś wiedzieć.
- Rose idź do swojego pokoju – moja matka powiedziała zawiedziona.
- Och dziękuje za pozwolenie – po tych słowach zniknęłam na schodach szybko weszłam do pokoju i nawet nie wiem kiedy zasnęłam na łóżku.


***                                              
- Rose wstawaj! – usłyszałam głos mojej matki. Pomyślałam: Boże co ona znowu ode mnie chce?
- Czego chcesz? – zapytałam prawie, że nie przytomna. Spojrzałam na zegarek, była siódma rano! Co ta kobieta ode mnie chce o tak wczesnej porze.
- Rose wstawaj musisz mi pomóc – powiedziała moja matka. – Musimy jechać na zakupy.
- Po co przecież już byłyśmy…- powiedziałam markotnie.
- Musimy kupić prezent urodzinowy Annie – o kurcze zapomniałam o tych urodzinach na które wraz z mamą zostałyśmy zaproszone. Anna była aż tak miła, że z wielka radością dała nam zaproszenia.
- Dobra już wstaję! – krzyknęłam.
- Za piętnaście minut na dole – odparła kobieta.
- Dobra!- po tych słowach z niechęcią wstałam z łóżka. Stojąc na równych nogach zakręciło mi się w głowie. Pomyślałam: Kurde nieźle wczoraj musiałam zabalować, ale mało co pamiętam z wczorajszego dnia.
Powolnym krokiem zeszłam po schodach do kuchni. Od razu wzięłam butelkę wody do ręki za jednym razem wypiłam pół butelki wody.
- Suszy cię? – zapytała moja matka.
- Przepraszam, że co? – zapytałam udając, że nie wiem o co jej chodzi.
- Trzymaj pewnie boli cie głowa – brunetka podała mi szklankę wody z  aspiryną, nie zastanawiałam się długo i od razu wypiłam zawartość szklanki. – Wiem, że byłaś pijana, ale przynajmniej odprowadził cie jakiś chłopak, naprawdę był bardzo przystojny. – kiedy to usłyszałam nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Miałam tysiąc myśli na sekundę.
- Ale poczekaj…kto mnie odprowadził? Jak on wyglądał? – zapytałam.
- To nie był Louis, ten chłopak miał dłuższe, lekko kręcone włosy – słysząc słowa mojej mamy wszystko mi się przypomniało. Cała rozmowa z Harrym. To, że byłam dla niego taka miła, że prawie mnie pocałował. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Po co ja się w ogóle zgodziłam na to, aby mnie odprowadził do tego cholernego domu!
- Rose czy to twój chłopak? – zapytała zaciekawiona moja mam.
- Co…? Nie…nigdy w życiu! –
- Myślałam, że tak, bo na pożegnanie chciał cie pocałować, ale odeszłaś bez pożegna – odparła kobieta.
- To źle myślałaś  - po tych słowach wyszłam z kuchni.
Minęło dziesięć minut i byłam gotowa do wyjazdu. Zeszłam na dół i chwilę potem obie z mamą byłyśmy w drodze do galerii.
W galerii razem z mamą wybrałyśmy bardzo drogą, elegancką bransoletkę, naprawdę bardzo mi się podobała.
Do wieczora zleciało mi szybko. Godzinę przed wyjazdem, zaczęłam się szykować, długo mi to nie zajęło. Po wykąpaniu się i wysuszeniu i ułożeniu  włosów w delikatna falę, zabrałam się za robienie makijażu, który był bardzo prosty. Delikatnie wyrównałam kolor skóry odrobina podkłady, którego nie było widać praktycznie na skórze. Dobrze podkreśliłam swoje oczy rozświetlającym, cieniem w kolorze beżu, podkreśliłam rzęsy czarnym tuszem. Moje oczy stały się duże i lekko się mieniły ładnym blaskiem. Usta delikatnie podkreśliłam matową, czerwona szminką. Spojrzałam w lustro, byłam zadowolona z mojej tak krótkiej pracy, zajęło mi to góra dziesięć minut. Moje włosy pięknie okalały moją twarz. Przestałam patrzeć się w swoje szklane odbicie i wyciągnęłam z szafy swój zestaw na dziś. Zastanawiałam się, po co to wszystko, równie dobrze mogła bym pokazać się im w dżinsach. Na wieszaku wisiała sukienka, była biała, odcinana pod biustem…., do tego założyłam klasyczne beżowe  szpilki, zabrałam jeszcze ze sobą sweterek gdyby było mi zimno. 
Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół. Weszłam do salonu gdzie czekała na mnie moja mama.
- Co się tak na mnie patrzysz? – zapytałam  kobiety, która zaniemówiła kiedy  mnie zobaczyła.
- Tak po prostu, bo wyglądasz przepięknie – uśmiechnęłam się, ponieważ rozśmieszyła mnie ta sytuacja.
- Świetnie, że ci się podoba, a teraz może chodźmy bo chyba nie chcesz się spóźnić? – po tych słowach wyszłyśmy z domu i byłyśmy w drodze do restauracji  gdzie odbywała się cała impreza urodzinowa.
Po drodze, zawiozłyśmy Kate do naszej cioci i nie minęła chwili byłyśmy przed dana restauracja.
- Rose na pewno spodobasz się synowi Anny Harry’emu – powiedziała moja mama kiedy wysiadałyśmy z auta.
- Poczekaj, że co ty powiedziałaś? Harry? – zapytałam zdziwiona. Modliłam się, aby to, że ten chłopak ma na imię Harry było tylko dziwnym zbiegiem okoliczności. 
Byłam podenerwowana wchodząc do Sali gdzie odbywało się wystawne przyjęcie. Patrzyłam po nogi, ponieważ bałam się tego, że gdy podniosę głowę mogę przypadkiem go zauważyć.
- Rose unieś głowę i uśmiechnij się – powiedziała ładnie ubrana brunetka.
- Nie…- odparłam, nagle ktoś za nami zawołał.
- Julia! – moja mam automatycznie się odwróciła, z niechęcią postąpiłam podobnie.
Zobaczyłam pięknie ubrana Anne, wyglądała cudownie.
- Witajcie…czekałam na was z niecierpliwością – powiedziała radośnie.
- Miło nam to słyszeć – oparła moja matka.
- Proszę to dla pani – wręczyłam kobiecie drobny podarunek. – Życzę wszystkiego co najlepsze. Życzę pani tego, aby zawsze pozostała pani  tak wspaniałą i radosną osobą – powiedziałam szeroko się uśmiechając do kobiety. Brunetka szybko mnie uściskała i szepnęła mi do ucha „Dziękuje ci bardzo”
Chwilę stałyśmy jeszcze rozmawiając, gdy  nagle…
- Rose chcę ci kogoś przedstawić – kobieta szeroko się uśmiechnęła, odwróciła się i w tedy go ujrzałam. - Harry proszę podejdź proszę.
- Witam -  spuściłam wzrok, jednak wszędzie bym rozpoznała ten głos, ta charakterystyczna chrypkę. Nie mogłam uwierzyć w to co się teraz dzieje.
- Poznajecie się to jest mój syn Harry – uniosłam wzrok i spojrzałam na mojego prześladowcę. Chłopak na twarzy miał namalowane rozbawienie i satysfakcję.
- Miło mi poznać, tak piękne damy – pocałował moja matkę w dłoń, po czym ujął moja dłoń w swoje duże ręce i delikatnie ucałował, nie odrywając wzroku od moich oczu.
- To co może zostawmy ich samych?- Anna znacząco popatrzyła się na moja matkę, po tym wszystko już było jasne. -  To my już idziemy,…pa dzieci miłej zabawy – po tych słowach Anna wraz z moja mamą odeszły radośnie.
- Wiem co pewnie powiesz „to znowu ty” – Harry jak zawsze głupio się uśmiechał, przy czym lekko się śmiał.
- Super czytasz mi w myślach, szkoda tylko, że nie potrafisz odczytasz jednej, bardzo ważnej informacji dla ciebie – na mojej twarzy można było dostrzec poirytowanie.
- Dlaczego…. – przerwałam.
- Proszę cie bardzo daruj – po tych słowach odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia. Oczywiście, jak zawsze Harry musiał pójść za mną.
- Rose zaczekaj! – byłam już na zewnątrz, znajdowałam się w przepięknym ogrodzie oświetlonym mieniącymi się lampkami.  Słysząc jego głos stanęłam, zamknęłam oczy i uniosłam głowę ku górze.
- Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem! – powiedziałam głośno.
- Rose…- gdy Harry był już koło mnie automatycznie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Powiedz mi dlaczego? Dlaczego gdzie bym nie poszła spotykam ciebie, ciągle i ciągle! – krzyknęłam na niego ze wściekłością.
- Przeznaczenie – odparł Harry, w jego oczach dostrzegłam powagę.
- Przeznaczenie?! Błagam cię. Daj mi lepiej spokój i wracaj do tego swojego świata, gdzie ty jesteś najważniejszy! – ponownie uniosłam głos do Stylesa.
- Dlaczego ciągle mnie odtrącasz? – zapytał.
- Naprawdę nie wiesz? – zapytałam, Harry ciągle nie wiedział. – Nie wiesz, to ja ci powiem. Znam takich gości jak ty i wiem, że dla was liczy się tylko liczba ile panienek zaliczyliście! – uniosłam głos bo miałam już dość jego towarzystwa.
- Powiedz mi dlaczego tak źle o mnie myślisz? – zapytał poważnie. – Ja nie jestem taki.
- Nie obchodzi mnie to! – odwróciłam się i ruszyłam w stronę altanki  gdzie tańczyli goście.
- Proszę daj mi szansę! – kiedy to usłyszałam przystanęłam. – Jedna randka i dam ci spokój! – nie zwlekając długo odwróciłam się na pięcie i podeszłam do Stylesa.
- Dobra jedna randka i nie chcę cię potem widzieć na oczy rozumiesz? – zapytałam bruneta.
-  Dobrze – Harry uśmiechną się. – Ale i tak się we mnie zakochasz – jego uśmiech poszerzył się.
- Odwal się już! – krzyknęłam i odwróciłam się.
- Będę po ciebie jutro o 20:00, do jutra  –krzykną za mną Harry.


**********

Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni :D
Starałam się napisać jak najwięcej.
Jeśli jesteście zainteresowani tym co wydarzy się na randce Rose i Harry’ego zapraszam na rozdział 7 :D
Jak myślicie, Rose podda się przeznaczeniu i będzie się dobrze bawić na randce?
Czy randka będzie kompletna porażką ?
Jeśli chcecie się przekonać zapraszam na następny rozdział :D
Pozdrawiam xoxoxoxoxo !!!