*** Rozdział 7 ***
„Spokojnie nie porwę cię”
Światło…dźwięk… piękny śpiew ptaków.
Lekko otworzyłam oczy, po czym zostałam oślepiona przez promienie słoneczne. Z przymrużonymi oczami uniosłam się na łokciach. Czułam ciepłe promienie słoneczne na swojej twarzy. Z uśmiechem otworzyłam oczy. Mój pokój był oświetlony złocistymi ognikami światła. Zwykłe słońce spowodowało, że poczułam się lepiej niż dotychczas. Zwykłe słońce sprawiło mi tyle radości. Taka mała rzecz, a jak ile morze dać szczęścia.
Usiadłam na skraju łóżka i zastanawiałam się czy powinnam z niego dzisiaj wychodzić. Długo się nad tym nie zastanawiałam i szybkim ruchem podniosłam się z łóżka. Nagle cały czar prysł. Słońce, które sprawiło mi tyle radości, przestało być tak cudowne. Czar prysł.
Lekko otworzyłam oczy, po czym zostałam oślepiona przez promienie słoneczne. Z przymrużonymi oczami uniosłam się na łokciach. Czułam ciepłe promienie słoneczne na swojej twarzy. Z uśmiechem otworzyłam oczy. Mój pokój był oświetlony złocistymi ognikami światła. Zwykłe słońce spowodowało, że poczułam się lepiej niż dotychczas. Zwykłe słońce sprawiło mi tyle radości. Taka mała rzecz, a jak ile morze dać szczęścia.
Usiadłam na skraju łóżka i zastanawiałam się czy powinnam z niego dzisiaj wychodzić. Długo się nad tym nie zastanawiałam i szybkim ruchem podniosłam się z łóżka. Nagle cały czar prysł. Słońce, które sprawiło mi tyle radości, przestało być tak cudowne. Czar prysł.
- Kolejny dzień – powiedziałam sama do siebie. Mój uśmiech
znikł z twarzy, ponieważ wiedziałam, że dzisiejszego dnia spotkam się z pewna
osobą, którą nienawidzę.
Westchnęłam lekko i poszłam się wykąpać. Minęła chwila i
byłam już gotowa. Dzisiejszego dnia wybrałam wygodny zestaw, chciałam czuć się
swobodnie. Ubrałam ciemne dżinsy do tego dobrałam luźny szary T-shert, który
miał podwinięte rękawy, był wykonany z lekkiego materiału, przez który lekko
prześwitywał mój czarny, koronkowy stanik. Ubrałam moje ulubione czarne botki i
byłam prawie gotowa. Szybko poszłam do łazienki i wykonałam kilak makijaż.
Lekko przypudrowałam twarz, nałożyłam malinowa szminkę, która delikatnie
rozmazałam, aby nie była tak mocna, wy tuszowałam dokładnie rzęsy, przeczesałam
włosy układając je tak jak zawsze i byłam gotowa.
Zeszłam na dół. W kuchni natknęłam się na moja mamę.
Zeszłam na dół. W kuchni natknęłam się na moja mamę.
- Dzień dobry – usłyszałam radosny głos kiedy weszłam do
kuchni.
- Dzień dobry – odpowiedziałam obojętnie, między czasie
wyjęłam jabłkowy sok z lodówki. Kiedy odwróciłam się do mojej mamy zrobiło mi
się trochę ciemno przed oczami, ale to zignorowałam.
- Rose co ci jest? Wyglądasz jak byś miała zaraz mdleć –
powiedziała pół żartem pół serio kobieta.
- Uwierz mi wolała
bym to niż… - miałam jej już powiedzie co chodzi, jednak się powstrzymałam.
- Niż…? – zapytała
ciekawska kobieta.
- A nic takiego, możesz zrobić mi herbatę – zmieniałam
szybko temat, chciałam uniknąć niepotrzebnych pytań na, które i tak bym nie
odpowiedziała.
- Oczywiście – odparła troskliwie kobieta.
Po chwili piłam pyszna malinową herbatę. Kiedy wychodziłam
do szkoły zabrałam za sobą torebkę i wzięłam z stolika w holu swój telefon,
który w tym samym momencie się rozdzwonił.
- Cześć Rose! – usłyszałam od razu na wstępie.
- Grace spokojnie o co chodzi? – zapytałam.
- Opowiadaj jak tam? – zapytała.
- Nic takiego – odparłam bez emocji.
- Rose mów! – dziewczyna chciała ze mnie wyciągnąć jakieś
informacje, ale ja nie chciałam jej mówić o tym co się wydarzyło i o tym, że
chociaż się zarzekałam się przy niej, że nigdy prze nigdy nie pójdę z Harry’m
na randkę, jednak się sprawdziło.
- Grace wszystko opowiem ci w szkole, jak się bawiłam i
wszystkie inne szczegóły – oczywiście nie miałam zamiaru wspominać jej o całym
zdarzeniu między mną, a Harry’m.
- Dobrze pa – po
tych słowach się rozłączyłam.
***
Kiedy byłam już w szkole, od razu zostałam napadnięta
przez Grace. Zasypała mnie masą różnych pytań. Jak był? Jak byłam ubrana? Ile
było ludzi?
Oraz zadała mi jedno pytanie, którego bym się nie spodziewałam.
Oraz zadała mi jedno pytanie, którego bym się nie spodziewałam.
- I co spotkałaś Harry’ego? – zapytała, a mnie zatkało.
- Że co? – zapytałam zdziwiona. – Niby dlaczego miała bym
go tam spotkać?
- Wiesz Harry to syn Anny,
trudno żeby go tam nie było – odparła ponownie doznałam szoku.
- Poczekaj… to ty o tym wiedziałaś…? – Grace lekko się
uśmiechnęła. – Ty cały czas o ty wiedziałaś. Grace jak mogłaś! – uniosłam głos.
– Powiedz mi dlaczego mi to zrobiłaś? – zapytałam.
- To niczego nie
tłumaczy! – krzyknęłam.
- Rose nie wściekaj się – nie mogłam już tego wytrzymać i
szybko odwróciłam się na pięcie, po czym
ruszyłam w stronę wyjścia na dwór. Grace cały czas za mną szła. Będąc na
zewnątrz odwróciłam się do brunetki.
- Powiedz mi dlaczego to zrobiłaś, ale tak naprawdę? –
zapytałam poważnie.
- Ponieważ chciałam ci pomóc, chciałam abyś w końcu dała
mu szansę – powiedziała głośniej.
- Niby po co mam to robić, pytam się po co?! – wykrzyczałam to, nie wiedziałam do czego zmierza moja przyjaciółka.
- Bo to może być ten jedyny, może to akurat on jest tym,
który da ci szczęście i co najważniejsze miłość. Skąd możesz wiedzieć, że
odpychając go, nie ominie cie coś cudownego, ważnego? – powiedziała.
- Ty chyba nie słyszysz siebie…co ty w ogóle mówisz! Niby
to on ma być moim „jedynym”? Wiesz co pozwól mi samej o tym zadecydować, nie
potrzebuje twojej pomocy! – po tych słowach szybko odeszłam od niej.
***
Odbicie lustrzane mojej twarzy, było smutne. Cała ta
sytuacja z Grace była przygnębiająca. Nie miałam ochoty spotkać się z
Styles’em, a tym bardziej w takiej
sytuacji, ale trudno już jest za późno. Dzisiejszego wieczoru miałam spotkanie
ze swoim „przeznaczeniem”. Zaśmiałam się sama do siebie, ponieważ śmieszyła
mnie sytuacja, między mną, a Harry’m. Słowa Grace dały mi wiele do myślenia.
Może powinnam dać Harry’emu szansę . Może nie powinnam go tak od razu skreślać.
Może to, że go cały czas spotykam nie jest przypadkiem, tylko rzeczywiście coś
sprawia, że na siebie cały czas wpadamy. To „coś” to może jednak naprawdę… Nie!
- Przestań! – powiedziałam sama do siebie.
Nie wiem co się ze mną stało. Nie ma szans abym dała
Styles’owi szansę. Nie, po prostu nie! Pójdę na tą randkę i mam nadzieję, że
Harry da sobie spokój.
Spojrzałam na zegarek, została mi jeszcze godzina. Postanowiłam, że nie będę się za bardzo starać, więc zbytnio nie przykładałam się do przygotowań do wyjścia. Ubrałam na siebie rozkloszowaną, bordową spódnicę, do tego wybrałam czarny top, który był luźniejszy więc wsadziłam do w spódnicę. Bluzka była wykonana z lekko przeźroczystego materiału więc było widać mi trochę czarna bieliznę. Na worze było ciepło więc nie brałam nic na wierzch. Ubrałam jeszcze do tego czarne conversy i stylizacja była gotowa. Szybko przeczesałam włosy robiąc przedziałek na środku, włosy ułożyły mi się w delikatną falę, delikatnie okalały moja twarz. Szybko pomalowałam usta moja ulubiona, malinową szminką, lekko podkreśliłam rzęsy czarnym tuszem, po perfumowałam się i byłam gotowa.
Spojrzałam prze okno, do mojego domu zbliżał się Harry. Szybko zeszłam na dół i od razu otworzyłam drzwi frontowe. Zauważyłam Harry’ego z podniesioną ręką, chciał chyba zapukać w drzwi, ale go uprzedziłam. Po minie Stylesa był zaskoczony i rozbawiony tą sytuacją. Przez chwilę jeszcze popatrzyłam na zdziwionego chłopaka, po czym wyszłam domu.
Spojrzałam na zegarek, została mi jeszcze godzina. Postanowiłam, że nie będę się za bardzo starać, więc zbytnio nie przykładałam się do przygotowań do wyjścia. Ubrałam na siebie rozkloszowaną, bordową spódnicę, do tego wybrałam czarny top, który był luźniejszy więc wsadziłam do w spódnicę. Bluzka była wykonana z lekko przeźroczystego materiału więc było widać mi trochę czarna bieliznę. Na worze było ciepło więc nie brałam nic na wierzch. Ubrałam jeszcze do tego czarne conversy i stylizacja była gotowa. Szybko przeczesałam włosy robiąc przedziałek na środku, włosy ułożyły mi się w delikatną falę, delikatnie okalały moja twarz. Szybko pomalowałam usta moja ulubiona, malinową szminką, lekko podkreśliłam rzęsy czarnym tuszem, po perfumowałam się i byłam gotowa.
Spojrzałam prze okno, do mojego domu zbliżał się Harry. Szybko zeszłam na dół i od razu otworzyłam drzwi frontowe. Zauważyłam Harry’ego z podniesioną ręką, chciał chyba zapukać w drzwi, ale go uprzedziłam. Po minie Stylesa był zaskoczony i rozbawiony tą sytuacją. Przez chwilę jeszcze popatrzyłam na zdziwionego chłopaka, po czym wyszłam domu.
- Chodźmy już – powiedziałam do chłopaka, ten się ockną i
za mną ruszył.
- Chciałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz – odparł
Styles gdy do mnie doszedł.
- Dziękuję ci bardzo, a teraz już chodźmy – powiedziałam.
- Jedzmy… - powiedziała a ja uniosłam jedną brew. – Oto
karoca na pani czeka – Styles wskazał auto naprzeciwko mojego domu, nie mam
pojęcia kiedy on tam zaparkował. Po chwili byliśmy koło auta, chłopak otworzył
mi drzwi i po chwili oboje siedzieliśmy na swoich miejscach.
- Dokąd jedziemy? – zapytałam.
- Przekonasz się – wzruszyłam tylko ramionami i odwróciłam
się w stronę swojego okna.
Ruszyliśmy, ciągle byłam odwrócona od bruneta, nie
chciałam z nim gadać, a co najgorsze patrzeć.
- Będziesz tak przez całą drogę? – zapytała Styles, a ja
się ocknęłam. W tym momencie odwróciłam się do chłopaka oparłam się o jego
ramię.
- A co mam siedzieć blisko ciebie robić maślane oczka i słodkie
uśmieszki…? - zapytałam sarkastycznie. Popatrzyłam na chłopaka ponownie.
- Tak…tak by było lepiej – Harry ponownie się
uśmiechną, ukazując przy tym swoje…dobra
powiem to słodkie dołeczki. Tak muszę to przyznać Harry ma słodkie dołeczki.
- Chyba kpisz – ponownie wróciłam do tej samej pozycji co
wcześniej. – powiesz mi w końcu dokąd jedziemy? – zapytałam ponownie.
- Nie powiem…powiedzmy, że to taka niespodzianka – odparł
patrząc się na mnie i szeroko się uśmiechając.
Jechaliśmy przez jakieś pustkowie. Przyznam szczerze
trochę mi się nudziło, w tle było słychać cicho muzykę. Nie zastanawiałam się
długo i pod głosiłam radio w którym leciała piosenka Bridgit Mendler - Hurricane , uwielbiałam tą piosenkę. Harry spojrzała na mnie i się uśmiechną,
oczywiście zignorowałam to. Nagle zaczął się wygłupiać, patrzyłam na niego
przez chwilę. W końcu nie wytrzymałam i się zaśmiałam. Naprawdę jego wygłupy
były zabawne.
- I widzisz umiesz się śmiać – powiedziała Styles. – A po
za tym pięknie wyglądasz gdy się uśmiechasz – chłopak spojrzał mi w oczy i się
uśmiechną.
- Oh dziękuję, naprawdę umiesz słodzić dziewczynom –
powiedziałam, nagle samochód się zatrzymał. – To już tu? – zapytałam.
- Nie resztę drogi musimy iść na piechotę – powiedział.
- Świetnie o niczym innym nie marzę tylko ty i ja po
środku pustkowia sama na sam, lepiej nie widzę – powiedziałam wysiadając z
auta.
- Spokojnie nie porwę cię – Harry cwaniacko się uśmiechną.
- Dzięki, dobrze wiedzieć.
Chwilę jeszcze szliśmy, gdy nagle moim oczom ukazało się
ogromne jezioro. Księżyc na niebie oświetlał tafle wody, tworząc szkląca się
powierzchnie. Nad jeziorem znajdowało się drzewo, które przykuło moją
szczególna uwagę. Drzewem było oświetlone światłem księżyca, promienie
przedzierające się przez koronę drzewa tworzyły na ziemi piękne wzory. Po
drzewem znajdował się koc na którym leżał koszyk. Cała sceneria tego miejsca
przypominał jakiś kadr z filmu, przynajmniej się tak czułam. Pomyślałam: łał…Harry
nieźle się postarał, ciekawa jestem dlaczego?
- Tu jest… - nie mogłam dokończyć ponieważ byłam w szoku.
- Jak? Beznadziejnie… wiem mogłem się lepiej postarać,
mogłem zabrać cię w bardziej ciekawsze miejsce, a nie na jakieś odludzie, mogłem…-
przerwałam mu w końcu.
- Możesz się w końcu zamknąć – popatrzyłam na Styles’a,
lekko się uśmiechając, jakoś klimat tego pięknego miejsca udzielił mi się. – Tu jest magicznie – dokończyłam, spojrzałam
na rozgwieżdżone niebo,
które mieniło się ognistymi iskrami. Ponownie się uśmiechnęłam, co nie uszło uwadze mojemu towarzyszowi.
które mieniło się ognistymi iskrami. Ponownie się uśmiechnęłam, co nie uszło uwadze mojemu towarzyszowi.
- Czy to był uśmiech? – zapytał Harry patrząc na mnie tymi
swoimi oczami, które próbowały mnie rozgryźć, zrozumieć.
- Tak, to był uśmiech, jakoś to miejsce tak na mnie działa
– odparłam, w tedy Harry zbliżył się do mnie, wiedziałam co chce przez to
osiągnąć. – Kretyn! – powiedziałam i lekko się zaśmiałam.
- O co chodzi? – zapytał zdezorientowany chłopak.
- Aż takiej mocy nie ma to miejsce, więc troszeczkę się
odsuń.
- A o to chodzi…dobrze tak tylko próbuje – odparł z
uśmiechem.
- To próbuj dalej, ale i tak nic nie osiągniesz –
odparłam.
Nie czekaliśmy już dłużej i po chwili siedzieliśmy nad
jeziorem, pod dużą koroną drzewa. Powiem szczerze i bez żadnego ściemniania.
Będąc w towarzystwie Harry’ego, czułam
coś dziwnego. To nie było zauroczenie, nie na pewno nie! A co gorsza nie
miłość, nigdy w życiu! Ale to było coś innego, było to uczucie…nie zrozumienia.
Tak to słowo dobrze opisuje to co czułam w tym momencie, przy Harry’m. Chciałam
zrozumieć to, dlaczego tak dąży do tego,
aby być blisko mnie? Chociaż ciągle go odpycham, ciągle jestem nie miła,
chamska względem niego, on nie
odpuszcza. Co powoduje u niego takie zawzięcie? Wiele pytań tłoczyło się w
mojej głowie. Wiele pytań na które odpowiedz znała tylko jedna osoba. Osoba,
której nie rozumiałam czyli Harry.
Rozmawialiśmy razem, śmiałam się, ale ciągle trzymałam dystans. Z czasem zaczęłam widzieć, że ten chłopak jest inny, nie wiem jak określić jego osobę. Chciała bym znaleźć słowo określające to co myślę o Harry’m, ale nie potrafiłam. Czyżby ten chłopak był dla mnie trudny do rozszyfrowania? Może źle go oceniłam na samym początku. Może powinnam dać mu drugą szanse. Zapomnieć o tym niemiłym spotkani na chodniku. Może to załatwi sprawę mojej niechęci do niego. NIE !!! Pomyślałam: Rose co się z tobą dzieje?! Gdzie ta zawzięta dziewczyna, która nie ustępuje i jest uparta?
Może ta dziewczyna, która była zamknięta na rzeczy, których się bała dorosła. Dorosła i chciała się zmienić. Chciała odkryć nieznane i nie bać się co jest za rogiem ciemnej uliczki, tylko pójść przed siebie i zmierzyć się z tym co ją tam czeka. Pomyślałam, że warto spróbować. Warto oddać się w ręce losu, albo „przeznaczeniu”.
Rozmawialiśmy razem, śmiałam się, ale ciągle trzymałam dystans. Z czasem zaczęłam widzieć, że ten chłopak jest inny, nie wiem jak określić jego osobę. Chciała bym znaleźć słowo określające to co myślę o Harry’m, ale nie potrafiłam. Czyżby ten chłopak był dla mnie trudny do rozszyfrowania? Może źle go oceniłam na samym początku. Może powinnam dać mu drugą szanse. Zapomnieć o tym niemiłym spotkani na chodniku. Może to załatwi sprawę mojej niechęci do niego. NIE !!! Pomyślałam: Rose co się z tobą dzieje?! Gdzie ta zawzięta dziewczyna, która nie ustępuje i jest uparta?
Może ta dziewczyna, która była zamknięta na rzeczy, których się bała dorosła. Dorosła i chciała się zmienić. Chciała odkryć nieznane i nie bać się co jest za rogiem ciemnej uliczki, tylko pójść przed siebie i zmierzyć się z tym co ją tam czeka. Pomyślałam, że warto spróbować. Warto oddać się w ręce losu, albo „przeznaczeniu”.
- O czym tak myślisz? – z rozmyśleń nad całym tym
zamieszaniem wyrwał mnie męski, zachrypnięty głos.
- Nie twój interes – odparłam, po czym postanowiłam
zmienić ton głosu i być łagodniejsza. - - Znaczy o niczym – odrapałam ponownie
i lekko się uśmiechnęłam spuszczając wzrok na dół.
- Może chodźmy się przejść? – zaproponował Harry,
pomyślałam, że podczas spaceru, zapomnę chociaż na chwili o tym co myślałam.
- Super jestem za – ponownie się uśmiechnęłam tym razem do
Harry’ego, chłopak nieśmiało odwzajemnił mój uśmiech, chyba nie był pewny czy
moje uśmiechy są szczere czy udawane.
Szliśmy wzdłuż jeziora, Harry ciągle opowiadał śmieszne historie,
które mnie rozbawiały. Ciągle się śmiałam i ciągle zastanawiał się dlaczego? Po
chwili się zatrzymał i popatrzył w gwiazdy. Popatrzyłam na niego i spojrzałam w
niebo podobni tak jak on.
- Naprawdę? – zapytał.
- Ale co „Naprawdę?” – zapytałam.
- Czy jesteś taka naprawdę…- przerwałam mu, popatrzyłam na
niego, chłopak skierowała wzrok na mnie.
- Nie wiem tak naprawdę jaka jestem… wiem jedno…-
przerwałam bo nie wiedziałam czy powinnam tak się przed nim otworzyć. – Wiem,
że jestem zagubiona i to jest najgorsze, gdy nie wiesz co robić, gdzie pójść, co
wybrać, żeby być szczęśliwym i nie popełnić błędu – odrapałam, ze smutkiem, nie
wiem, ale obecność tego chłopaka zmieniła moje nastawienie do wszystkiego.
- Nie powinnaś o tym myśleć, ponieważ życie nie polega na
tym, aby ciągle myśleć co było by dla nas najlepsze, powinniśmy żyć i nie
oglądać się za siebie, nigdy – odparł brunet patrząc mi się głęboko w oczy,
jego wzrok wskazywał na to, że ciągle próbuje mnie rozgryźć, ale nie potrafi.
- Nierób tego – powiedziałam cicho.
- Co powiedziałaś? – zapytała Harry.
- Nic..tylko szczerze dziękuję – odparłam.
- A co do „żyć i nie oglądać się za siebie” - Harry zaczął się rozbierać, pomyślałam: Czy
on oszalał? Najwidoczniej tak skoro rozebrał się przy mnie do samych bokserek.
Przyznam szczerze, że jego ciało było boskie, idealnie umięśnione.
- Co ty robisz? – zapytałam zszokowana.
- Harry co ty robisz! Wychodź! – krzyknęłam do bruneta,
który wyłonił się z wody.
- A co boisz się, że się utopię?! – zapytał.
- Chyba kpisz! Tylko nie chcę mieć ciebie na swoim
sumieniu! – odparłam.
- Skoro tak to nie wychodzę – odparł uśmiechnięty chłopak.
Nagle chłopak krzykną i znikną pod wodą.
- Harry! Nie wygłupiaj się! Harry! – ponownie zawołałam, ,
podeszłam bliżej brzegu. – Harry! - chłopak dalej nie odpowiadał.
*****************
Kolejny rozdział !!!
Mam nadzieję, że nie zawiodłam. Starałam się aby wyszło jak najlepiej :)
oceńcie mój rozdział w komentarzach przyjmę każdą krytykę ! :)
Miłego czytania :)
Pozdrawiam Rose xoxoxo
Ps. Kocham was ! <3 xoxoxoxo
Oto nowy zwiastun!!!!
Oglądając go dowiecie się co będzie się dziać w następnych rozdziałach.
Miłego oglądania :D
Oceniać w komentarzach :D
Pozdrawiam jeszcze raz Rose xoxoxoxo