„Ale wiesz, że nie odpuszczę?”
Po zamknięciu
szafki, doznałam szoku. Przy mojej szkolnej szafce stał wysoki, przystojny
brunet. Był uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Witam –
powiedziała uśmiechnięty chłopak. – A jednak się spotkaliśmy.
- Boże dlaczego? – mruknęłam pod nosem.
- Co mówiłaś? – zapytał.
- A nic takiego tylko, że jest z ciebie palant – wysłałam
mu sarkastyczny uśmiech.
- Możesz być dla mnie nie miła – odparł.
- Naprawdę? – spojrzałam na niego pytającym wyrazem
twarzy.
- Tak, bo im bardziej jesteś dla mnie nie miła, tym
bardziej się pogrążasz – odparł ciągle się uśmiechając.
- Poczekaj, że co proszę?! – spojrzałam na niego ze
wściekłością. – Ja się pogrążam?! – nieczekająca długo odeszłam od szafki,
chłopak ruszył z mną.
- Uciekasz ode mnie? – zapytał brunet próbując za mną
nadążyć, ponieważ szybko szłam, chciałam się uwolnić od tego typa, ale on
uparcie za mną podążał.
- Nie… Ja? No coś ty – powiedziałam sarkastycznie.
- Chociaż zachowujesz się tak w stosunku do mnie ja i tak
wiem, że ci się podobam – odparł, a ja wybuchłam śmiechem.
- Że ty…? – cały czas się śmiałam. – Poczekaj chwilkę - musiałam się uspokoić, ponieważ śmiech
uniemożliwiał mi wypowiedzenie czegokolwiek.. W końcu się odrobinę uspokoiłam,
otarłam łzy. – Że ty mi się podobasz? Wiesz co naprawdę masz poczucie humoru…
Nie sądziłam, że jesteś aż tak pewnym siebie kolesiem, twoja skromność mnie
zadziwia. Ty naprawdę jesteś, aż tak w siebie zapatrzony?! – zapytałam nie
czekają na odpowiedz.
- Rose… - nie pozwoliłam mu dokończyć, chciałam jak
najszybciej zakończyć z nim rozmowę.
- Daj mi spokój! Poszukaj sobie jakiejś innej frajerki,
która poleci na ten twój rzekomy „urok” – uśmiechnęłam się sztucznie. Chciałam
dąć do zrozumienie temu chłopakowi, że nie ma szansy na to abyśmy kiedykolwiek
zostali kolegami, znajomymi czy nawet parą. To ostatnie słowo przeszło mi z
trudno przez myśl. Harry spojrzał mi głęboko w oczy, nie wiedziałam dlaczego,
ale uwięził mnie, nie mogłam zrozumieć jak on to robi.
- Ale wiesz, że nie odpuszczę? – odparł.
- Odpieprz się! Rozumiesz?! – szybko odeszłam od niego,
kierując się do danej sali.
Weszłam do klasy zajęłam swoje miejsce w ławce. Myślałam o
tym co przed chwila się wydarzyło. Nie sądziłam, że ten chłopak jest aż tak
pewny siebie, że mówił mi, że on mi się podoba. Ciągle chciało mi się śmiać jak
o tym wspomnę. Pomyślałam dlaczego tak się mnie uczepił, co mu takiego
zrobiłam, że nie dawał mi żyć! Widzieliśmy się tylko raz i to dzisiaj rano!
Podczas naszego pierwszego spotkania byłam dla niego nie miła, z resztą tak jak
teraz, a on ciągle uprzejmie i przyjaźnie się do mnie zwracał. Nie rozumiałam
tego typa. W mojej głowie zrodził się pytanie…Co on ode mnie chciał?! Byłam
naprawdę sfrustrowana tą sytuacją. Przecież ten chłopak mógł wywnioskować z
mojego zachowania, że nie mam zamiaru się z nim zadawać, nie ma na co liczyć,
ponieważ, nie będę się z nim przyjaźnić ani co gorsza chodzić! Ciągle siebie
pytałam, dlaczego chce nawiązać jakikolwiek kontakt?! Dlaczego?! Dlaczego?!
Dlaczego?!Ciągle zadawałam sobie to samo pytanie, jednak nie znałam na nie
odpowiedzi.
- Rose…Więc w którym roku była wojna secesyjna? – zapytał
poirytowany nauczyciel z historii. Po tych słowach ocknęłam się.
- Nie mam pojęcia – odparłam z trudem. Nie miałam głowy dzisiaj do myślenia, za
bardzo byłam zajęta sprawą Stylesa.
- Panno Everdeen ! Jeśli masz zamiar przesiedzieć całą
lekcję nie słuchając tego o czym rozmawiamy, to może opuścisz nas? – powiedział
stary ślepy i przy głuchawy nauczyciel.
- Przynajmniej teraz pan mówi coś z sensem – odparłam.
Klasa wybuchła śmiechem. Wstałam od stolika zabrałam torebkę i nie czekając
długo wyszłam dwadzieścia minut przed końcem lekcji.
Była pora lanchu , poszłam na pole zająć jakiś stolik,
padło na stolik w oddali od bandy tych wszystkich wypindrzonych, farbowanych
blondynek. Usiadłam za okrągłym stolikiem. Wokół mnie znajdowały się stoliki
zapełnione w miarę normalnymi ludźmi, których jeszcze tolerowałam.
- Rose co ty wyprawiasz?! – koło mnie usiadła Grace,
popatrzyła na mnie bardzo poważnie, była chyba zła, że tak się zachowałam. –
Nie możesz tak robić, bo będziesz mieć
poważne kłopoty z tym starym zrzędą – ciągnęła dalej moja przyjaciółka.
- To przecież nic takiego. Wyszłam tylko z lekcji, nie ja
pierwsza i nie ostatnia – uśmiechnęłam się do dziewczyny, po czym ponownie
wróciłam do wpatrywania się w ciemny drewniany blat. Czułam na sobie wzrok
mojej przyjaciółki, dziewczyna dokładnie mi się przyglądała, chciała zanalizować
moje zachowanie.
- Rose co ci jest? – moja przyjaciółka zapytała
troskliwie.
- Nic mi nie
jest…znaczy tak… cholera teraz myślę o tym kretynie! – uniosłam głos, byłam
zdenerwowana, ponieważ nie potrafiłam wybić sobie go z głowy. To przez jego
zachowanie nie mogłam zapomnieć o tym idiocie!
- Ale czekaj o kim? – popatrzyłam się na moja
przyjaciółkę, dziewczyna od razu
zrozumiała. – Nie gadaj ty myślisz o… - przerwałam jej.
- Tak myślę o tym kretynie Haryym! Jestem wkurwiona! Jak
mogę myśleć o kimś kogo nie cierpię?! – ciągle mówiłam ze złością w głosie
zaciskając zęby.
- A może ty… -popatrzyłam
pytająco na Grace, dziewczyna na twarzy miała namalowany uśmieszek. – A
może on ci się… - NIE! Nie chciałam tego nawet słuchać. Grace chciała mi
zasugerować, że ten typ może mi się podobać. Kiedy o tym pomyślałam zrobiła mi
się nie dobrze.
- Grace! Proszę nic już nie mów dobrze. – powiedziałam błagalnie.
- Ale dlaczego? – zapytała. – Przecież ten Harry wydaje
się bardzo miły – powiedziała, a ja wybuchałam śmiechem.
- Proszę cię
dziewczyno nie rozśmieszaj mnie – powiedziałam przez śmiech. – Tak ten chłopak
jest bardzo miły – powiedziałam sarkastycznie. – Błagam cię Gracy już po naszym
spotkaniu w szkole mogę cię zapewnić, że ten koleś w cale nie jest miły! Tylko
cholernie natrętny! – odparłam.
- Poczekaj to wy się spotkaliście w szkole? – zapytała
podekscytowana. – Powiedz co on od ciebie chciał? No mów Rose!
- Dziewczyno spokojnie. Podszedł do mnie i mnie tylko
zdenerwował. Sugerował, że reaguję na niego negatywnie, ponieważ mi się podoba
– powiedziałam, moja przyjaciółka chciała mi zadąć kolejne pytanie, ale jej
przerwałam. – Nie Gracy nie podoba mi się! – odpowiedziałam na niezadane
pytanie dziewczyny, ponieważ doskonale wiedziałam o co chce zapytać, bardzo dobrze
ją znałam. – Jeszcze do tego wszystkiego, jego słowa – popatrzyła zrezygnowana
na dół.
- Jakie słowa? Co ci powiedział?! – moja przyjaciółka
ponownie wyskoczyła z kolejnymi pytaniami.
- Powiedział „Wiesz, że i tak nie odpuszczę” te słowa
bardzo mnie zaskoczyły, ponieważ mówił to bardzo poważnie, czułam to w jego
głosie – odparłam.
- Rose w tym momencie jestem w szoku… ty chyba nie wiesz co
te słowa mogą oznaczać – powiedziała szatynka.
- I nie chcę wiedzieć – odparłam. – A z reszta
powiedziałam mu aby spierdalał. Znam go tylko jeden dzień a już doprowadził
mnie do szału! – ponownie uniosłam głos.
- Rose jak mogłaś go tak spławić, przecież on jest taki
boski i te jego dołeczki kiedy się uśmiecha – powiedziała rozmarzona moja
przyjaciółka.
- Błagam cię! – powiedziałam, poczułam odruch wymiotny.
- Nie przestanę bo ty chyba nie widzisz, że wpadałaś mu w
oko… - dziewczyna chciała coś jeszcze powiedzieć.
- To lepiej niech o mnie szybko zapomni, bo z tego nic nie
będzie. Nie chce mieć nic wspólnego z tym facetem! – odparłam.
- Poczekamy zobaczymy – Grace uśmiechnęła się.
- Grace koniec tematu, chodźmy już na lekcje, chyba nie
chcesz się spóźnić? - dziewczyna
popatrzyła się na mnie, po chwili wstałyśmy i nie minęła chwili byłyśmy już w sali
klasowej. Po zakończeniu języka angielskiego stałyśmy przed salą lekcyjną
czekając na ostatnią lekcję matematyki. O boże matematyka nienawidziłam tego
przedmiotu. Za dziesięć minut czekało mnie czterdzieści pięć minut tortur.
Ciągle stałyśmy na korytarzu śmiejąc się z naszych
„piękności” szkolnych, których nienawidziłyśmy i nie ze względu na to, że zazdrościłyśmy im
urody czy…właściwie to można było im
zazdrościć tylko urody, bo po za tym nic
innego nie posiadały. Ja i Grace nigdy nie narzekałyśmy na brak adoratorów,
ponieważ przyznam szczerze, byłyśmy ładne i lubiane. Fakt, że z większą częścią dziewczyn nie
rozmawiałam, ponieważ uznałam, że nie będę udawać ich dobrej koleżanki skoro i
tak ich nie cierpię. Więc postanowiłam być szczera i powiedzieć im co tak na
prawdę o nich myślę. Od tamtej pory nie zadaję się z połową dziewczyn ze
szkoły. One mnie nie znosiły i vice versa!
Uwielbiałam naśmiewać się zachowania
tych dziewczyny.
- Wiesz co…dzisiaj nie widziałam jeszcze twojego
„prześladowcy” – powiedziała Grace uśmiechając się mile.
- O nie dziewczyno wykrakałaś! – spuściłam głowę z
rezygnacją. Miałam na dzisiaj dość widoku tej twarzy.
- Ale co? – zapytała dziewczyna i gwałtownie odwróciła się
do tyłu, po czym wszystko było jasne. – Więc to o to chodziło.
- Głupku odwróć
się, bo jeszcze do nas podejdzie – powiedziała do ciemnookiej dziewczyny.
Dziewczyna ponownie odwróciła się w moja stronę.
Dyskretnie spojrzałam na chłopaka. Kroczył przez korytarz ze swoimi
przyjaciółmi, Liamem, Zaynem i Nialem. Czwórka „idealnych” facetów,
przynajmniej tak uważała większość dziewczyn w mojej szkole. Ja do ich fanek
nie należałam. Owszem muszę przyznać, że byli całkiem przystojni, nawet bardzo,
ale rzekomo „idealny” wygląd to nie wszystko. Każda dziewczyna mówiła, że są
tacy cudowni, mili, zabawni, ale przecież ich kompletnie nie znają.
Nie rozumiałam zachowania tych dziewczyn, były w nich
ślepo wpatrzone. Były zafascynowane ich sztuczną „idealnością”. Wiedziałam, że nie ma ludzi idealnych. Po
prostu nie ma!
W końcu byli koło nas. Nie wiem co mnie zmusiło, ale
spojrzałam na Stylesa. Boże dlaczego ja to zrobiłam! Jaka ze mnie IDIOTKA!!!
Harry patrzył się na mnie szeroko się uśmiechając, ten uśmiech był tryumfalny.
Chłopak był zadowolony, że na niego spojrzałam, w tej chwili przeklęłam siebie
za to, że skierowałam na niego mój wzrok. Po co ja na niego spojrzałam?!No po
co?! Byłam naprawdę wściekła na siebie,
że dałam się omamić jego zielonym tęczówkom, ale gdy nasze spojrzenia się
spotkały nie potrafiłam się uwolnić. Grupka chłopaków minęła nas. Dzięki Bogu
ten natręt do mnie nie podszedł. Może nie jestem aż tak pechowa. Po chwili
zniknęli z mojego pola widzenia.
- Ja po prostu oszaleję! – powiedziałam ze złością.
- Rose mówiłam ci, że prędzej czy później i tak…
-przerwałam jej.
- Nawet się nie waż tego mówić – spojrzałam na Grace
wzrokiem mordercy.
- Dobra już dobra spokojnie – moja przyjaciółka próbowała
mnie uspokoić. – Ale ja i tak wiem swoje – uśmiechnęła się.
Poszłyśmy na ostatnią lekcję. Całe czterdzieści pięć minut
o dziwo minęło bardzo szybko. Wyszłyśmy ze szkoły. Pożegnałam się z Grace i
każda z nas udała się w innym kierunku. Droga do mojego domu minęła mi bardzo
miło i przyjemnie, ponieważ nie natknęłam się na tego całego Harry’ego. Za
każdym razem kiedy wypowiadałam, albo pomyślałam o tym typie mdliło mnie, nie
mam pojęcia dlaczego. Nie wiem co ten człowiek miał w sobie, że tak na niego
negatywnie reagowałam. Postanowiłam nie zaprzątać sobie głowy tym człowiekiem.
Weszłam do siebie do domu. Stanęłam w przedpokoju i
ściągnęłam moje buty, chciałam już wskoczyć na pierwszy stopień schodów, jednak
zatrzymałam się. Usłyszałam jakieś głosy w salonie. Zaciekawiona, kto to może
być skierowałam się w stronę salonu.
- O Rose już jesteś – moja roześmiana mama wstała z białej
kanapy i do mnie podeszła. Otóż w naszym salonie siedziała ciemno włosa kobieta
wieku mojej mamy. Przyznam szczerze, że ta kobieta była naprawdę bardzo piękna.
Gość mojej mamy uśmiechną się do mnie szeroko. Nie wiem, mogło mi się wydawać,
ale w jej uśmiech był podobny do uśmiechu mojego prześladowcy… Nie to nie
możliwe od razu wyrzuciłam z głowy ten pomysł.
- Anno poznaj to jest moja córka Rosalie – powiedziała
radośnie moja mama. Postanowiłam, że będę miła więc przyjaźnie się
uśmiechnęłam.
- Rosalie bardzo piękne imię – te słowa przypomniały mi
sytuacje z Harrym kiedy się rano spotkaliśmy, na mojej twarzy zagościł grymas,
ale szybko się opanowałam i uśmiechnęłam. – Jesteś naprawdę bardzo piękna tak
jak to mówiła twoją mama – moja mama mówiła, że jestem… Nie to nie
możliwe…chyba się przesłyszałam.
- Mi również jest Panią miło poznać i dziękuję za tak miły komplement –
powiedziałam przyjaźnie. Byłam pod wielkim podziwem swoich umiejętności. Udało
mi się być miłą, to naprawdę był dla mnie nie lada wyczyn. Pewnie mój sukces
zawdzięczam Anie, ponieważ od tej kobiet biło takie ciepło i radość, nie byłam
wstanie w stosunku do niej zachować się nie ładnie.
- Anna niedawno się wprowadziła do naszej dzielnicy i
wpadałam na pomysł aby zaprosić ją z rodziną na niedzielny obiad - moja mama była bardzo radosna chociaż dzisiaj
rano po moich słowach wyglądała na przygnębioną.
- Naprawdę dobry pomysł – uśmiechnęłam się, dopiero po tym
pomyślałam: Ja pierdole po co ja to
powiedziałam! Przecież nie nawiedzę spotkań rodzinnych, to tylko i wyłącznie
strata czasu!
- Cieszę się, że nie masz nic przeciwko – odparła moja
mama.
- Przepraszam was bardzo, ale muszę już iść obowiązki
szkolne wzywają – zmusiłam się do niewielkiego uśmiechu, kobiety zaśmiały się.
– Do zobaczenia – po tych słowach wyszłam z salonu.
Otworzyłam białe drzwi, gdzie panował nienaganny porządek,
przynajmniej dla mnie. Rzuciłam torebkę na łóżko. Włączyłam laptopa, który
leżał na biurku po chwili z głośników było słychać muzykę. Położyłam się na
łóżku, zamknęłam oczy wsłuchałam się w
muzykę i próbowałam się wyciszyć.
******************
Witam ponownie !!! :*
Na moim blogu
pojawił się drugi rozdział :D
Powiem szczerze, że
ten blog powstał z barku zajęć. Miałam za dużo pomysłów i postanowiłam założyć
nowe opowiadanie i proszę jest ! :D
Chciała bym
zobaczyć w komentarzach opinie na temat tego co piszę, ponieważ jest to dla
mnie bardzo ważne. Odpowiem też na każde pytanie dotyczące mojego opowiadanie,
bohaterów i nie tylko :D
Życzę wam miłego
czytania !
Do następnego !
Pozdrawiam !!! xxx