czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 1



„Zejdź ze mnie!”



Wschód słońca… Pierwsze promienie słoneczne zaczęły przedzierać się prze nieszczelne zasłony. Jeden z promieni wpadający do mojego pokoju, oświetlił moja bladą twarz. Moje brązowe włosy błyszczały się w pięknym świetle. Otworzyłam oczy, powoli rozejrzałam się po pokoju, który był w pół mroku . Mruknęłam tylko podczas rozciągania się i niechętnie wstałam z łóżka. Moje ciało nie do końca było mi posłuszne, gdyż ciągle było zaspane i pozbawione jakiejkolwiek kontroli ruchu. Jakim cudem „dotoczyłam” się do okna, zastanawiało mnie to.
Chwyciłam za ciemno fioletowe zasłony i szybkim ruchem odsłoniłam okno. Do mojego pokoju wlały się promienie słoneczne, które oświetlały każdy zakątek mojej sypialni. Spojrzałam na niebo, byłam zdziwiona, ponieważ na niebie nie było ani jednej chmury, pomyślałam: Niezła pogoda jak na Anglię. Patrzyłam za okno i napawałam się tym pięknym widokiem. Czułam jak promyki słońca delikatnie piszczą moja twarz.
- Świrusko mama kazała ci zejść na śniadanie! – do mojego pokoju wtargnęła, moja  o dwa lata młodsza siostra.
Jak bym mogła już dawno,  udusiłabym  to wredne dziecko. Idealna córeczka rodziców, wkurwiało mnie to już! Ciągle tylko słyszałam Keta to i Keta tamto. Miałam tego serdecznie dosyć!
- Tępa jesteś czy co?! – zapytałam dziewczynę, która ciągle stała w moim pokoju, ruszyłam w jej kierunku i podeszłam do drzwi na których wisiał duży plakat.
- O co Rose wściekłaś się? -  zapytała, dziewczyna odwróciła się w moją stronę.
- Nie umiesz czytać?! – krzyknęłam, po czym znacząco pokazałam duży napis na plakacie. – IDIOTKĄ WSTĘP WZBRONIONY!!! – ponownie krzyknęłam do młodej dziewczyny. – Wiesz może co to znaczy?! Czy to też mam ci tłumaczyć?  - spojrzałam na blondynkę, naprawdę czasami zastanawiałam się  czy my w ogóle jesteśmy rodziną.
- Rose nie złość się, złość piękności szkodzi – odparła młoda dziewczyna.
- Wyjdź mi stąd! – krzyknęłam ponownie.
Dziewczyna sztucznie się uśmiechnęła i wyszła, kiedy już przekroczyła próg mojego pokoju z całej siły trzasnęła drzwiami.
Każdego dnia to samo, Keta przychodziła do mojego pokoju i zakłócała mój spokój,  gdyby nie wchodziła mi w drogę wszyscy byli by szczęśliwsi.
Przestałam przejmować się tym co przed chwilą się wydarzyło i postanowiłam włączyć muzykę. Padło na One Republic –Counting Stars. Szybko udałam się do swojej własnej łazienki. Przynajmniej nie musiałam dzielić tego z moja głupią siostrą.  Wzięłam szybki prysznic. Stanęłam przed lustrem, wyszczotkowałam dokładnie zęby i przemyłam twarz. Wysuszyłam włosy, po czym ułożyłam je w delikatne fale robiąc przedziałek na środku. Pomalowałam delikatnie rzęsy czarnym tuszem. Rzęsy stały się bardziej widoczne i niewyobrażalnie długie ,nałożyłam delikatny błyszczyk, który sprawiał, że moje usta wyglądały na pełniejsze. Spojrzałam w lustro i byłam zdziwiona, ponieważ jak nigdy moje włosy ułożyły się tak jak powinny. Moje lustrzane odbicie ukazywało, dziewczynę z długimi, lekko pofalowanymi brązowymi włosami. Kosmyki włosów okalały jej bladą twarz,  bez jakiejkolwiek skazy. Ciemno niebieskie oczy, szkliły się. Piękne uśmiechnięte usta ukazywały jej radość. W tym momencie byłam pod wielkim podziwem. Myślałam, że coś jest z moim lustrem, albo z moimi oczami, ponieważ nie mogłam uwierzyć, że jestem… Nie, nie będę pusta i próżna, ale naprawdę wydawało mi się, że wyglądam dobrze. Wyszłam z łazienki w czarnym satynowym szlafroku, stanęłam przed szafą i zastanawiałam się w co powinnam się dzisiaj ubrać. Po chwili zastanowienia padł na białą bluzkę na krótki rękaw większym rozmiarze, dżinsowe marmurki i białe conversy, dobrałam do tego czarna torebkę listonoszkę i byłam gotowa. Czułam się w tym zestawie swobodnie, dzisiaj nie miałam ochoty na strojenie.  Wzięłam do ręki torebkę wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, telefon, portfel słuchawki  i wyszłam z pokoju. Dokładnie zamknęłam wszystkie szuflady na klucz i spokojnie mogłam zejść na duł.
- Dzień dobry kochanie – powiedziała radośnie moja mama. Nienawidziłam kiedy udawała, że wszystko jest w porządku.
- Proszę przestań – powiedziałam do szczupłej brunetki parzącej kawę.
- Ale co takiego Rose? – zapytała zdezorientowana i mniej radosna kobieta.
- Udawać, że ci zależy – odparłam patrząc na swoją matkę.
- Rose jak możesz… - nie pozwoliłam jej dokończyć, ponieważ nie chciałam ponownie słuchać tego jak jest jej ciężko odkąd odszedł od nas nasz ojciec. Niech nawet się kurwa nie waży nad sobą użalać. Ona straciła męża, a ja? A ja przyjaciela i ojca, to był ostatni człowiek z którym mogłam jeszcze normalnie porozmawiać. Nie dziwie się, że od nas odszedł skoro jego „kochana” żona ciągle robiła mu wyrzuty o wszystko. Mój ojciec ciężko pracował aby nas utrzymać, a ona ciągle robiła mu awantury o to, że niby ja zdradza. Moja matka była głupia, ponieważ to ona pozwoliła na to, aby odszedł tylko ona na to pozwoliła. A teraz chciała mi cisnąć kity, że jej ciężko… Sama jest sobie winna!
- Wiesz co nie mam zamiaru słuchać jak się nad sobą użalasz – popatrzyłam w oczy mojej mamy. Widziałam w nich żal, ale też i zrozumienie. Moja matka wiedziała, że obwiniam ja za to, że nasz ojciec odszedł i co najlepsze ona wiedziała, że to jej wina. Mimo tych wszystkich przykrych słów ciągle czułam w jej głosie, że mnie kocha i wybacza każde złe słowo. Szczerze mówiąc na chwile obecną miałam to daleko gdzieś!
Wzięłam do ręki jabłko, któro leżało na blacie kuchennym w metalowym koszyczku i szybko wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Szłam chodnikiem, patrząc prosto przed siebie. Na myśl o kolejnym dniu w szkole zemdliło mnie. Nienawidziłam chodzić do tej przepełnionej snobami szkoły. Większość panienek zapatrzonych w siebie i pustych. Do tego wszystkiego jeszcze chłopcy, którzy myślą, że mogą mieć każdą. Ten codzienny widok doprowadzała mnie do szaleństwa.
Przemierzałam powoli chodnik, gdy nagle zostałam staranowana przez pewna osobę. Oboje wyładowaliśmy na trawniku, chłopak leżał na mnie, a ja pod nim, dziwna i jak dla mnie nie zręczna sytuacja. Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy, nie wiem jak mu się to udało, ale patrząc w jego oczy zapomniałam gdzie w ogóle jestem. Zielone tęczówki nieznajomego omami miły mnie.
- O witam – uśmiechną się uroczo brunet z dołeczkami. Dopiero po tych słowach ocknęłam się, pomyślałam: Weź się idiotko w garść!
- Witam…A teraz może ze mnie zejdziesz! – uniosłam głos.
- Nie wiem jak tobie, ale mi jest bardzo wygodnie – odparł.
- Złaś ze mnie kretynie! – z trudem odepchnęłam chłopaka i wyrwałam się z potrzasku, stałam nad nim otrzepując ubrania, chciałam upewnić się że nie jestem brudna. – Uważaj może jak chodzisz – powiedziałam tym razem spokojniej.
- A może jak byś ty uważała to bym na ciebie nie wpadł i nie musiała bym na tobie leżeć – ciągną uśmiechnięty chłopak. -   Wiesz mi to nie przeszkadzało – brunet ponownie się uśmiechną ukazując parę słodkich dołeczków.
- Idiota z ciebie, weź się lepiej ogarnij – odparłam ze złością, chłopak widząc moja reakcję jeszcze szerzej się uśmiechną.
- Jestem Harry…Harry Styles – brunet ciągle się uśmiechał, wyciągną w moim kierunku dłoń.
- Wiesz co mam gdzieś to jak się nazywasz…W ogóle po co ja tu jeszcze stoję – odwróciłam się na pięcie i odeszłam kawałek.
- Nie zapomniałaś czegoś?! – usłyszałam męski głos z lekka chrypką. Cholera z tego wszystkiego zapomniałam zabrać torebkę, którą upuściłam jak ten idiota na mnie wpadł. Ponownie podeszłam do bruneta i chciałam wziąć swoja własność, jednak chłopak nie chciał mi jej oddać.
-  Mogła bym dostać swoja torebkę?! – zapytałam zdenerwowana.  
- Może, ale najpierw dasz mi swój numer – chłopak ponownie się uśmiechną.
- Ty chyba oszalałeś! – odparłam. – Nie ma mowy, że dam ci mój numer.
- Jeśli tak to cześć – chłopak odwrócił się i chciał odejść. Nie miałam już wyjścia i postanowiłam dać mu mój numer.
- Dobra daj telefon – chłopak podał mi i’Phone’a wpisałam mu dany numer. – Mogę już swoja torebkę? – zapytałam.
- Jeszcze imię – popatrzyłam na niego jak na świra. Dość, że dała mu mój numer,  to jeszcze oczekiwał, że podam mu swoje imię… Co on oszalał?!
- Już i tak…- chłopak ponownie się odwrócił i chciał odejść. – Rose! – krzyknęłam. – A teraz dodawaj moja torebkę – chłopak w końcu oddał mi moja własność.
- Piękne imię – powiedział radośnie. Przewróciłam tylko oczami i odeszłam kawałek. – Do zobaczenia i tak się jeszcze spotkamy! – krzykną za mną chłopak.
- Nie sądzie! – odparłam i po chwili znikłam w oddali.
Pomyślałam: Jaki z tego chłopaka idiota! Koleś miał niezły tupet osądzać mnie za to, ze na siebie wpadliśmy. Jakiś absurd! Miałam nadzieję, że już nigdy nie spotkam tego gościa.
- Rose! – ktoś krzykną za mną, automatycznie odwróciłam się do tyłu. Zobaczyłam drobną szatynkę biegnącą w moim kierunku.
- Grace cześć kochana – powiedziałam przyjaźnie, ponieważ Grace była moją przyjaciółką.
- Rose biegnę za tobą odkąd pożegnałaś się z Harrym -  dziewczyna uśmiechnęła się. Zaraz skąd ona wiedziała jak ten chłopak ma na imię.
- Poczekaj – zatrzymałam Grace. – To ty znasz tego palanta? – zapytałam.
- No tak, znaczy nie osobiście – odparła moja przyjaciółka. – Nie było cię tydzień w szkole i trochę się zmieniło –  uśmiechnęła się.
- Ale jak to? – zapytałam.
- Harry Styles to teraz najgorętsze ciacho w naszej szkole, trzyma z tą czwórka chłopaków Liamem Zaynem Louisem i Niallem. To ich stary przyjaciel przeprowadził się niedawno tutaj – powiedziała szatynka. Pomyślałam: A to pewnie dla tego nie kojarzyłam tego typa.
- Zaraz to on chodzi do naszej szkoły? – zapytałam przerażona, ponieważ już po naszym pierwszym spotkaniu okazał się kompletnym palantem.
- No tak chodzi do starszej klasy, ale przynajmniej będziemy mogły popatrzeć na niego na przerwach – moja przyjaciółka zaczęła bujać w obłokach.
- Ej Grace koniec marzenia! Idziemy – ponownie ruszyłyśmy w stronę szkoły.
- Rose tylko nie mów, że Harry ci się nie podoba, każdej się podoba – Grace popatrzyła na mnie.
- Słuchaj wygląd to nie wszystko, trzeba mieć tez coś w bani – spojrzałam na nią. – A co do tego idioty, to nie podoba mi się, nie wiem czym ty się tak ekscytujesz? – odparłam
- Rose dlaczego tak od początku go skreślasz? – dziewczyna zapytała.
- Ponieważ podczas naszej rozmowy zdążyłam go trochę poznać i jest tak jak większość facetów… Zwykłym frajerem, który myśli, że każda na niego poleci! To taki facet który  trzyma się jednej laski do póki jej nie zaliczy, a potem szuka następnej frajerki. Czy ty tego nie widzisz?– zapytałam.
- Jaka psychologiczna analiza PANI PROFESOR – dziewczyna podkreśliła ostatnie słowa, rozbawiło mnie to, obie wybuchłyśmy śmiechem. – Czyli gdyby poprosił cię… No nie wiem o to abyś poszła z nim na randkę, to co nie zgodziła byś się? – Grace była naprawdę ciekawa odpowiedzi.
- Never…Never– odparłam z uśmiechem lekko się podśmiechując.
- Niever say never – El spojrzała na mnie poważnie.
- Tak Grace mieszaj jeszcze w to Justina Biebera, naprawdę pięknie Grace pięknie – uśmiechnęłam się do dziewczyny, obie ponownie wybuchłyśmy śmiechem.
Po chwili byłyśmy w szkole… Poszłyśmy do swoich szafek po książki.
- Wiesz co Rose ja już idę miałam zgłosić się przed lekcją do bibliotekarki - powiedziała Grace zamykając szafkę.
- Dobrze idź… Widzimy się na lekcjach – uśmiechnęłam się.
- Do zobaczenia – po tych słowach dziewczyna odeszła.
Spakowałam niektóre książki do trepki i zamknęłam szafkę. Po czym doznałam szoku…
- O nie! – to nie możliwe.    


*********************
Witam!!!
To mój pierwszy rozdział i można powiedzieć, że nadał się do tego aby go pokazać więc proszę jest :D
Nie wiem czy wam się spodoba, jeśli tak to piszcie komentarze, albo pozytywne, albo negatywne. To już zależy od was.
Miłego czytania xxx

1 komentarz:

  1. Nareszcie doczekałam się pierwszego rozdziału! Fabuła wydaje się być fajna, fajnie się czyta, ale niestety przeszkadzają mi literówki. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie ich mniej :) Pozdrawiam i obiecuję, że będę tu wpadać xx
    Zapraszam też do mnie: http://girl-lost-in-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń